Polski Ład porażką wizerunkową rządu. "Pierwsze wrażenie fatalne"
Obowiązujący od nowego roku Nowy Ład - promowany od miesięcy sztandarowy program gospodarczy rządu - budzi na razie silne negatywne emocje i wrażenie chaosu. Zdaniem ekspertów zajmujących się marketingiem politycznym, wizerunkowo Polski Ład to porażka, niespełniona obietnica.
O Polskim Ładzie rząd mówił już od wiosny ubiegłego roku. Pakiet reform miał tchnąć "nowe życie" w gospodarkę po pandemii koronawisrusa. Na stole znalazły się zapowiedzi m.in. ograniczenia umów cywilnoprawnych (umowy śmieciowe) przez ich pełne oskładkowanie „z perspektywą wprowadzenia jednego kontraktu na pracę”,
Wiosną politycy Zjednoczonej Prawicy, prezentując Polski Ład, obiecywali przeznaczenie 7 proc. PKB na służbę zdrowia w ciągu 6 lat, zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł, podniesienie progu podatkowego z 85 tys. do 120 tys. zł, dodatek 12 tys. zł na drugie dziecko, emeryturę do 2500 zł bez podatku, zapewnienie przez państwo do 100 tys. zł wkładu własnego na kredyt mieszkaniowy, pozwolenie na budowę domów do 70 m kw na podstawie zgłoszenia, umorzenie kredytów mieszkaniowych do 150 tys. zł w zależności od liczby dzieci w rodzinie, inwestycje warte w ciągu 5-7 lat ok. 650 mld zł, zakończenie do 2030-2031 roku całej siatki dróg ekspresowych i autostrad, zrównanie dopłat dla rolników do średniej unijnej, inwestycje w obszarze klimatu i odbudowę Pałacu Saskiego.
Po prezentacji programu eksperci marketingu politycznego oceniali, że prezentacja Polskiego Ładu to dobry ruch i mocne uderzenie, mogące pomóc rządowi odzyskać narrację polityczną. Mówiono, że Zjednoczona Prawica pokazała, że jest proaktywna.
Polski Ład w pierwszych dniach: szok, chaos, niższe pensje
Jednak od pierwszych dni obowiązywania Nowego Ładu można odnieść wrażenie społecznego niezadowolenia, czy wręcz chaosu. Nauczyciele, pielęgniarki czy służby mundurowe masowo publikują w sieci informacje o niższych pensjach, za co obwiniano zasady podatkowe z Polskiego Ładu.
Na pretensje pracowników oświaty w środę odpowiedział rzecznik rządu. Podał, że osoby, które na początku roku dostały niższe wynagrodzenie za pracę, w lutym otrzymają wyrównanie. Piotr Müller przyznał, że doszło do "pewnej nieścisłości przepisów" i przeprosił tych, którzy spotkali się z problemami.
Morawiecki o „oderwanych od rzeczywistości elitach finansowych, wielkomiejskich”
Do krytycznych opinii o Polskim Ładzie Mateusz Morawiecki odniósł się w nowym odcinku swojego cotygodniowego podcastu. Premier podkreślił, że nowe rozwiązania podatkowe spotkały się z "niesłychanym atakiem" ze strony elit w tym polityków, dziennikarzy (zaznaczył, że chodzi o liberalne media) i celebrytów.
Dodał, że spodziewał się on krytyki np. odnośnie wizji państwa, że zostanie przedstawione konkurencyjne spojrzenie. Jego zdaniem po drugiej stronie nie ma planów na przyszłość, nie ma również chęci naprawy błędów przeszłości.
Szef rządu stwierdził, że Polskim Ładem oburzone są "przede wszystkim oderwane od rzeczywistości elity finansowe, elity wielkomiejskie, które nie rozumieją potrzeb normalnych ludzi". - Dla oderwanych, odklejonych od życia części elit, po prostu nie istnieją Polacy, którzy zarabiają poniżej 12, czy 13 tys. zł i może nawet nigdy nie istnieli. Liczyło się tylko tzw. górne 10 proc. Liczyli się mieszkańcy wielkomiejskich elit, ludzie bogatsi, bywalcy modnych miejsc, celebryci - wymieniał Morawiecki.
Według premiera krytycy należą do kilku procent najlepiej zarabiających, a to jest głos mniejszości, nawet skrajnej mniejszości. Morawieckiprzyznał, że osoby zarabiające powyżej 12 800 zł będą musiały dołożyć się do wspólnej puli. Zaznaczył jednak, że będzie to wkład proporcjonalny.
"Osoby o wysokich, albo bardzo wysokich dochodach z jednej strony dołożą trochę więcej, czasami więcej niż trochę więcej do wspólnych pieniędzy, ale będą korzystać z lepszych dróg, nowocześniejszej służby zdrowia, a ich dzieci będą chodzić do wyremontowanych i lepiej wyposażonych szkół" - mówił.
"Przypomnijmy sobie lata 90-te. Dziurawe drogi, odpadające kafelki w szpitalach, głodowe emerytury, pospolita bandyterka na ulicach. Ja to doskonale pamiętam. Czy któryś z przedsiębiorców tęskni do czasów, w których policja nie miała pieniędzy, a do restauracji co miesiąc zaglądali mafiozi po haracz? Czy ktoś tęskni do czasów, w których idąc do szpitala na operację trzeba było uzbroić się we własne strzykawki i kopertę? Nie sądzę" - dodał premier.
Według szefa rządu Polski Ład to test, na ile jako społeczeństwo dojrzeliśmy przez 30 lat do wolnej Polski. "Jeśli jest atakowany, to jest to dowód na to, że mentalnie tkwimy w latach 90-tych. Elity finansowe krytykują Polski Ład tylko dlatego, że będą musiały dołożyć do budżetu kilkadziesiąt - a przypadku tych lepiej zarabiających - czasem kilkaset złotych, niekiedy jeszcze więcej. To koronny dowód na to, że mamy w Polsce głęboki kryzys myślenia wspólnotowego" - ocenił.
Czytaj także: Dziennikarze kpią z tezy Morawieckiego, że Polski Ład krytykują wielkomiejskie elity. „Strasznie żałosne”
"Pierwsze wrażenie fatalne"
Zdaniem dr hab. Olgierda Annusiewicza, politolog i specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl ocenia, że pierwsze dni obowiązywania Polskiego Ładu to duży problem wizerunkowy dla rządu, "niedowieziona obietnica" w kontekście ubiegłorocznej kampanii medialnej reformy.
- Wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i w radiu słyszymy fantastyczną reklamę nowego produktu, który świetnie działa. Widzimy sklep, więc zjeżdżamy z drogi, wchodzimy do sklepu i okazuje się, że tego produktu nie ma, albo że on nie działa, albo że kosztuje dwa razy tyle co według zapowiedzi w reklamie. Jesteśmy zdegustowani, zmęczeni, zniechęceni. To dokładnie taka sytuacja, z jaką mamy do czynienia w kontekście Polskiego Ładu. Rząd wydał mnóstwo pieniędzy na naprawdę niezłą kampanię promocyjną. Ona zbudowała bardzo duże oczekiwania, które nie tylko nie zostały spełnione, ale wręcz przeciwnie. Zamiast zyskać, pewne grupy Polaków straciły, przynajmniej na początku. I to jest fundamentalny problem z Polskim ładem. Zakładam, że błędy, które zostały popełnione zostaną naprawione i za jakiś czas "produkt", po który zjechałem z drogi, zacznie działać. Ludzie faktycznie zyskają na Polskim Ładzie. Pierwsze wrażenie jednak jest fatalne - analizuje dr hab. Olgierd Annusiewicz.
Według eksperta, Zjednoczona Prawica, prezentując w ubiegłym roku założenia Polskiego Ładu, "obiecała wszystko", a potem (mówiąc językiem marketingowym) tego "nie dowiozła". Stąd obecny kryzys wizerunkowy.
- Oczywiście można przepraszać, zarządzać kryzysem. I w kontekście Polskiego Ładu to obecnie się dzieje. Natomiast każdy kryzys będzie się wiązał ze stratami. W kontekście Polskiego Ładu są to straty dwojakiego rodzaju. Po pierwsze zdenerwowanie w dużej części elektoratu PiS. Po drugie, zawód, bo coś co miało być bardzo dużą korzyścią, na razie nią nie jest - ocenia dla Wirtualnemedia.pl dr hab. Olgierd Annusiewicz.
Czy zatem sprawa Polskiego Ładu nadaje się jeszcze do wizerunkowej obrony? Według naszego rozmówcy, w jakimś stopniu tak, ale warunek jest jeden - system musi zacząć działać.
- Jeśli ludzie będą widzieli, że przestało im ubywać albo, że odzyskali to co stracili lub dostają wyższe pensje, to przynajmniej w kontekście Polskiego Ładu element ryzyka zniknie. Wtedy można zacząć wspierać reformę działaniami komunikacyjnymi. Podejrzewam, że za około pół roku system będzie już działał i ci, którzy mają zyskiwać, będą już zyskiwali. Jak jednak mawia stary dowcip, "niesmak pozostanie" - podsumowuje dr hab. Olgierd Annusiewicz.
Polski Ład: Zły timing, afera goni aferę
Inni eksperci, z którymi na temat wizerunku rządu w kontekście Polskiego Ładu rozmawiał portal Wirtualnemedia.pl, wskazują, że to już kolejny z całego ciągu problemów ekipy "dobrej zmiany".
- PIS przez długi czas mistrzowsko poruszał się w obszarze komunikacji kryzysowej. Trudno było sobie przypomnieć partię, która lepiej radziła sobie z niekorzystnymi wizerunkowo okolicznościami i wychodziła z nich bez szwanku. Ostatnie miesiące to jednak kumulacja kryzysów różnego typu: Pegasus, afera mailowa - przypominająca już, jak niektórzy twierdzą, serial "Moda na sukces", sprawa posła Mejzy, inflacja, brak sojuszników na arenie międzynarodowej, sprawa Lex TVN, kontrowersje wokół ministra edukacji, trudności z opanowaniem pandemii i bardzo słaby wynik Polski w tym zakresie w skali Europy, konflikty z Unią Europejską, konflikty w obozie prawicy - sytuacje niekorzystne dla rządu można byłoby wymieniać długo - mówi nam dr Krystian Dudek, ekspert z zakresu marketingu politycznego i komunikacji kryzysowej, właściciel Instytutu Publico, Wykładowca Akademii WSB, autor kampanii wyborczych i badacz rynku marketingu politycznego w Polsce.
Dalej specjalista analizuje, że Nowy Ład "miał być niejako nowym otwarciem, które spowoduje powszechne zadowolenie wyborców i różnych grup społecznych, a wyszło zupełnie odwrotnie". Porażka programu może zmobilizować tych, którzy odczuwają na własnej skórze (i w portfelu) jego skutki.
- W zasadzie trudno znaleźć grupę społeczną zadowoloną z wprowadzonych zmian, a co gorsze - trudno komukolwiek odnaleźć zapowiadane korzyści i dobre intencje tego projektu, który krytykują już nawet urzędnicy państwowi. Należy wziąć pod uwagę, że niezadowolenie będzie narastać w miarę jak kolejne grupy społeczne odczują pogarszającą się sytuację. W Polsce wg danych z marca 2021 roku działa 3,7 mln firm. Przyjmując tylko, że każda firma to średnio 2-3 wyborców (właściciele, wspólnicy i ich rodziny), którzy odczują pogorszenie sytuacji finansowej - PIS w najbliższych miesiącach zmierzy się z falą niezadowolenia co najmniej kilku milionów wyborców - prognozuje dla Wirtualnemedia.pl dr Krystian Dudek.
Zobacz: TVP na promocji Polskiego Ładu zarobiła 1 mln zł, Polsat i TV Republika po kilkaset tys. zł
Z kolei zdaniem Szymona Sikorskiego, szefa agencji Publicon, w Nowym Ładzie "nie komunikacja jest największym problemem, a timing całego projektu".
- Inflacja nie jest "niespodzianką" dla ekonomistów, nie jest niespodzianką zmiana cen energii, czy nowe regulacje unijne. Sprzęgnięcie dwóch zjawisk (makroekonomicznych i podatkowych) jest dość ryzykowne. Może jest to zrobione intencyjnie, jako "szybki strzał" i próba akumulacji wszystkich negatywnych zjawisk ekonomicznych w jednym czasie (rozmowy o drożyźnie potrwają przez kwartał, a potem przywykniemy i będzie można spinować nową narrację, wszak czas do wyborów daje bufor bezpieczeństwa). Jeżeli tak jest - to jest to ryzykowane, ale sensowne z komunikacyjnego punktu widzenia - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Szymon Sikorski.
Dołącz do dyskusji: Polski Ład porażką wizerunkową rządu. "Pierwsze wrażenie fatalne"