Czy Polski Ład zmniejszy poparcie dla PiS-u? Medioznawca: "Ludzie czują się oszukani"
Polacy zyskają na Polskim Ładzie - przekonywano w spotach reklamujących sztandarowy program firmowany przez Prawo i Sprawiedliwość. A tymczasem dla wielu pracowników budżetówki nowy rok zaczął się od niższych pensji. Wściekli są m.in. nauczyciele, pielęgniarki czy pracownicy służb mundurowych. Ich wypłaty za styczeń są nawet o kilkaset złotych niższe niż w grudniu. - Ludzie powiedzieli "sprawdzam" Polskiemu Ładowi i przynajmniej na razie dla rządu to jest obraz wstydu, bo program w założeniu miał służyć wszystkim Polakom - ocenia prof. Jacek Dąbała, medioznawca z UJ.
Od poniedziałku w mediach społecznościowych wrze. Kolejne grupy zawodowe narzekają na niższe pensje. Nauczyciele, pielęgniarki czy policjanci odczuli już różnicę, bo pieniądze są im wypłacane z góry na początku miesiąca. Jan Śpiewak, aktywista miejski, pokazał na Twitterze, jak zmieniły się od początku 2022 r. zarobki policjantów. Okazuje się, że już przy wynagrodzeniu w wysokości 5,6 tys. zł brutto tracą oni na Polskim Ładzie. "Co to jest za burdel. PiS zamiast sięgnąć do kieszeni korpo i spekulantów nieruchomościowych sięga do kieszeni publicznych służb" - oburza się Jan Śpiewak.
Policjanci już przy zarobkach 5.600 brutto tracą na Polskim Ladzie. Co to jest za burdel. PiS zamiast sięgnąć do kieszeni korpo i spekulantów nieruchomościowych sięga do kieszeni publicznych służb. pic.twitter.com/yEJIMbg54H
— Jan Śpiewak (@JanSpiewak) January 4, 2022
Niektórzy nauczyciele narzekali w mediach społecznościowych, że w styczniu dostali na konto o 300 zł mniej niż w grudniu. O sprawie zaczęły pisać media. Wtedy głos zabrało Ministerstwo Edukacji i Nauki. Resort dowodzony przez Przemysława Czarnka wydał oświadczenie w sprawie "nieprawdziwych informacji dotyczących wynagrodzeń nauczycieli". We wtorek doszło do spotkania z kuratorami oświaty z całej Polski. "Dotyczyło ono rzekomego zaniżania wynagrodzeń nauczycieli, które miałoby wynikać z wejścia w życie przepisów z zakresu Polskiego Ładu. Żaden kurator oświaty nie potwierdził tego rodzaju sytuacji. W związku z tym MEiN apeluje o niewprowadzanie w błąd opinii publicznej" - napisano na stronie resortu edukacji. W oświadczeniu dodano, że jeśli "w indywidualnych przypadkach nauczyciel z innych powodów otrzymał niższe wynagrodzenie", to ma się skontaktować z organem prowadzącym oraz przekazać informację do Ministerstwa (informacja@mein.gov.pl).
Oświadczenie MEiN w sprawie nieprawdziwych informacji dotyczących wynagrodzeń nauczycieli. Szczegóły ➡️ https://t.co/0886pfqOFs pic.twitter.com/eWJJjHCMh9
— Ministerstwo Edukacji i Nauki (@MEIN_GOV_PL) January 4, 2022
Z kolei Ministerstwo Finansów przekonywało, że większość pracowników oświaty nie straci na wejściu w życie nowych przepisów zawartych w Polskim Ładzie, a nawet zyska. Szczegółów jednak nie podano. Dopiero w środę rzecznik rządu zapowiedział, że osoby, które na początku roku dostały niższe wynagrodzenie za pracę, w lutym otrzymają wyrównanie. Piotr Müller przyznał, że doszło do "pewnej nieścisłości przepisów" i przeprosił tych, którzy spotkali się z problemami.
Dziennikarze kpią z rządowych tweetów
O niższych pensjach pracowników służb mundurowych pisał we wtorek serwis Salon24.pl. Powołując się na informatora z policji, podano, że wielu funkcjonariuszy dostało w tym miesiącu o ponad 600 zł mniejszą pensję. Anonimowy rozmówca wyjaśnił, że źródłem niższej wypłaty jest Polski Ład i wyższa składka zdrowotna.
Mariusz Gierszewski z Radia ZET donosił na Twitterze: "Emeryci mundurowi kolejnymi ofiarami Polskiego Ładu. Otrzymują emerytury niższe o kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset zł. Wpis na forum celników: 'nowa emerytura pomniejszona o 86 zł. Można powiedzieć polski rząd ukradł mi pieniądze na miesięczny zakup chleba'."
Emeryci mundurowi kolejnymi ofiarami Polskiego Ładu. Otrzymują emerytury niższe o kilkadziesiąt a czasem nawet kilkaset zł. Wpis na forum celników:"nowa emerytura pomniejszona o 86 zł. Można powiedzieć polski rząd ukradł mi pieniądze na miesięczny zakup chleba." @RadioZET_NEWS
— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) January 4, 2022
Ministerstwo Finansów zareagowało na te doniesienia. Na Twitterze resort zamieścił post: "Funkcjonariusz policji rozlicza się wg dedykowanych tej grupie zawodowej przepisów. W danym miesiącu niektórzy mogą rzeczywiście stracić, ale w skali roku większość funkcjonariuszy będzie na plus".
Te zapewnienia rozśmieszyły część dziennikarzy. "Obowiązkowe to nie przymusowe. Podwyżka podatków to obniżka. Mniejsza pensja to wspólny zysk" - skomentował prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz.
Obowiązkowe to nie przymusowe.
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) January 4, 2022
Podwyżka podatków to obniżka.
Mniejsza pensja to wspólny zysk.
🤦♂️🤦♂️🤦♂️ https://t.co/nThYH8rUn1
Z kolei Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski, ironizował: "Proszę zakręcić kołem, wylosujemy pana przyszłomiesięczną pensję".
Proszę zakręcić kołem, wylosujemy pana przyszłomiesięczną pensję. https://t.co/7BAcRdD8I0
— Patryk Słowik (@PatrykSlowik) January 4, 2022
"W odpowiedzi rządzących zabrakło konkretów"
Taka reakcja dziennikarzy na post Ministerstwa Finansów wcale nie dziwi Rafała Czechowskiego, dyrektora zarządzającego w agencji Imago PR. - Politycy PiS powinni odnosić się do sygnałów płynących od rozgoryczonych wyborców, ale trzeba to robić odpowiedzialnie. A tymczasem w odpowiedzi rządzących zabrakło konkretów. Na Twitterze pojawiły się ogólniki dotyczące zasad wyliczania wynagrodzeń dla poszczególnych grup zawodowych. Wygląda to na kupowanie czasu albo próbę osłabienia siły zarzutów. A przecież administracja państwowa to pracodawca dla nauczycieli czy służb mundurowych. Nie można mówić, że w skali roku pensje dla tych grup zawodowych jakoś się wyrównują, nie podając szczegółów. Nikt takich deklaracji nie traktuje poważnie - komentuje Rafał Czechowski.
Jak dodaje nasz rozmówca, rząd znalazł się w trudnej sytuacji, głównie za sprawą skutków swojej polityki, ale także zewnętrznych okoliczności. - Opozycja atakuje PiS za Polski Ład, że nie spełnia pokładanych w nim nadziei, podczas gdy władza próbuje odsunąć od siebie krytykę, zwalając winę za podwyżki cen energii i pośrednio inflację na Unię Europejską i światowych producentów paliw. Ale ta komunikacja administracji państwowej zderza się z bezpośrednim, codziennym doświadczeniem Polaków. To powoduje, że bardzo trudno będzie rządzącym odtrąbić sukces Polskiego Ładu i znaleźć zrozumienie u obywateli - mówi Czechowski.
Kolejny rozmówca, Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR, przyznaje, że rząd popełnił błąd. - Złamano podstawową zasadę piaru, mówiącą o tym, że komunikacja powinna być oparta na prawdzie. Trzeba było powiedzieć od razu, że sytuacja jest dramatyczna, nie ma pieniędzy i trzeba ściągnąć więcej podatków, a tymczasem rządzący mówią nam o daninie, dzięki której zostanie więcej pieniędzy w kieszeniach Polaków. Czyli krótko mówiąc, będziemy więcej zarabiać dzięki temu, że będziemy więcej płacić podatków. Nic się nie zgadza w takiej komunikacji - ocenia Piotr Czarnowski.
Może dlatego obecnie wśród najpopularniejszych haseł na polskim Twitterze są te nawiązujące do Polskiego Ładu i wysokich cen. Opatrzono je hasztagiem m.in.: #PolskiWał, #NowyWał, #DrożyznaPiS.
"Obiecanki, cacanki, a głupiemu radość"
To, co dzieje się w ostatnich dniach z Polskim Ładem, prof. Jacek Dąbała, medioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, nazywa nieporozumieniem. - Zamiast ładu Polacy mają do czynienia z nieładem. Tak przynajmniej wynika z doniesień medialnych, ale i wpisów obywateli w mediach społecznościowych, którzy reagują na styczniowe wypłaty. Ludzie czują się oszukani. Miało być lepiej, a oni widzą, że mają mniej pieniędzy w portfelu - komentuje medioznawca. - Ostatnie dni pokazują, że media wyraźnie informują rząd, że ten zaproponował niedobre dla wielu osób rozwiązania. Z drugiej strony każda władza chwali swoje działania, więc taki przekaz zawsze jest niewiarygodny. Rządzący muszą liczyć się z tym, że ich ruchy są ciągle recenzowane przez obywateli. Jest takie powiedzenie: "obiecanki, cacanki, a głupiemu radość". Do ludzi przemawiają konkrety. Człowiek dostaje pensję i widzi, czy ma mniej czy więcej niż w poprzednim miesiącu. Robi zakupy i wie, czy wydał więcej za te same produkty. Ludzie powiedzieli "sprawdzam" Polskiemu Ładowi i przynajmniej na razie dla rządu to jest obraz wstydu, bo program w założeniu miał służyć wszystkim Polakom - mówi prof. Dąbała.
Dlatego medioznawca uważa, że nawet jeśli był plan, by promocją Polskiego Ładu "przykryć" podwyżki cen prądu i gazu, albo obciążyć nimi Donalda Tuska, to teraz taki scenariusz nie jest możliwy. - Obwinianie innych o własne niepowodzenia to prymitywna, propagandowa bzdura. Tym bardziej, jeśli jest się u władzy przez ponad sześć lat. To, że w telewizji rządowej, bo trudno ją nazwać publiczną, ukazują się pochwały dla rządu, nie jest ani wiarygodne, ani przekonujące - uważa prof. Dąbała. - Propaganda kończy się tam, gdzie odbiorcy zaczynają doświadczać kłamliwości przekazu. Tak samo działa to w przypadku narracji każdego rządu na całym świecie. Dlatego, jeśli ludzie omamieni propagandą w pewnym momencie zobaczą kolesiostwo na szczytach władzy, drożyznę w sklepach i poczują się oszukani, zaczną się uodparniać na nieprofesjonalną stronniczość sączoną z mediów kontrolowanych przez władzę.
"Niezadowolonych będzie przybywać"
Po ostatnich doniesieniach mediów o niższych pensjach pracowników budżetówki i ogólnym brakiem zadowolenia z wprowadzenia Polskiego Ładu Estera Flieger, dziennikarka serwisu Ngo.pl, komentowała na Twitterze: "Coś się zacięło: jakby PiS stracił umiejętność opowiedzenia czegoś wyborcom, jak to zrobił kilka lat temu w wypadku programu 500 plus".
Coś się zacięło: jakby PiS stracił umiejętność opowiedzenia czegoś wyborcom, jak to zrobił kilka lat temu w wypadku programu 500 plus. https://t.co/GRaL3PwDSx
— Estera Flieger (@estera_flieger) January 4, 2022
Czy klęska programu Polski Ład może zwiększyć niezadowolenie społeczne i w efekcie odbić się na słabszych notowaniach partii Jarosława Kaczyńskiego? - To będzie rok bolesnej konfrontacji propagandy z rzeczywistością - uważa Piotr Czarnowski. - Z jednej strony Polacy zobaczą w państwowych mediach obraz zupełnie oderwany od realiów, bo będzie sprzeczny z tym, czego namacalnie doświadczamy na co dzień. To się zaczęło już w pierwszych dniach stycznia i przypuszczam, że to zetknięcie dla wielu może być dramatyczne. Co prawda, spodziewałem się, że rozczarowanie Polskim Ładem przyjdzie dopiero za parę miesięcy, ale jak widać, zaczęło się już na początku roku. Mimo wszystko uważam, że nie wpłynie to na notowania PiS-u w sondażach poparcia dla partii politycznych. Nadal, jeśli chodzi o zarządzanie krajem, partia Kaczyńskiego ma silną pozycję. Ostatnie miesiące to seria kolejnych afer z udziałem członków PiS. W normalnym państwie spowodowałoby to zmiecenie rządu ze sceny politycznej. W Polsce te afery nie robią na ludziach wrażenia, bo PiS nadal przewodzi w sondażach. Czasem ktoś napisze, że nadchodzi koniec tej partii, a po tygodniu wszyscy o tym zapominamy, a rządzącym ani drgnie w notowaniach - komentuje Piotr Czarnowski.
Inne zdanie ma Rafał Czechowski. - Już od jakiegoś czasu trend jest spadkowy. To efekt m.in. inflacji, podwyżek cen energii czy pandemii. I ta erozja zaufania do rządzącej partii może się pogłębiać. Dopiero teraz zaczniemy realnie odczuwać negatywne skutki Polskiego Ładu i wzrostu cen. Wcześniej trwały dyskusje, przedsiębiorcy i samozatrudnieni próbowali się odnaleźć wobec nowych stawek podatkowych, ale to było na papierze. Styczeń to pierwszy miesiąc, w którym zapisy Polskiego Ładu wchodzą w życie i będą brutalnie oceniane przez wyborców. Do tego dochodzą wyższe rachunki za prąd i gaz, które wszyscy odczujemy. W mediach społecznościowych już widać, jakie reakcje wywołują podwyżki. Każdy może te opowieści skonfrontować z własnymi obserwacjami. Ludzi niezadowolonych z obecnej sytuacji będzie przybywać i to nie jest dobra informacja dla rządzących - ocenia dyrektor zarządzający w agencji Imago PR.
- Na razie narracja, którą stosuje PiS, próbując dotrzeć do niezadowolonych z pensji pracowników, nie przekłada się na zmianę nastrojów. Jeśli więc nie będzie komunikacyjnego gamechangera, to partia rządząca przegra tę batalię - przekonuje Rafał Czechowski. - No chyba że zdarzy się coś nieprzewidzianego, o dużej skali, co odwróci naszą uwagę od wyższych rachunków, niższych pensji i inflacji. Coś, co może uruchomić inne emocje, które staną się dla większości doraźnie istotniejsze. PiS jest dobry w wyszukiwaniu takich tematów, więc można sobie wyobrazić kolejne awantury zastępcze. Tylko one muszą mieć jeszcze większą moc, niż poprzednie. Bez spełnienia tego warunku nie uda się rozbudzić silnych reakcji społecznych. A te najsilniejsze bazują na strachu. Na gruncie public relations, czyli odpowiedzialnej komunikacji bazującej na prawdzie, nie widzę takiego rozwiązania, bo na nie jest już za późno. Do tej pory administracja rządowa zarządzała raczej oczekiwaniami i je kształtowała, nie zawsze przejmując się tym, czy są możliwe do spełnienia. I teraz są tego efekty, bo mamy do czynienia z kryzysem wiarygodności partii rządzącej, także wobec grup, które ufały PiS-owi.
"PiS postawi na gnuśne trwanie przy władzy"
Zdaniem prof. Dąbały media pokazują, że najbardziej wierny elektorat reaguje w trybie "chleb i igrzyska". - Jeśli zabraknie jednego elementu, głównie "chleba", wyborca może odwrócić się od partii, którą popierał - uważa medioznawca. Nie sądzi, by doszło do przyspieszonych wyborów. - Ani partia, ani rząd nie zrezygnują z apanaży, jakie daje im władza. Musiałoby się wydarzyć coś spektakularnego, jak bunty społeczne, akty obywatelskiego nieposłuszeństwa czy sytuacja, gdy państwo stanie się niewypłacalne, by rząd oddał władzę. PiS będzie chciało dotrwać do końca kadencji obecnego parlamentu, bo wcześniejsze wybory wcale nie muszą oznaczać wygranej dla partii Jarosława Kaczyńskiego, a opozycja już przebąkuje, że ci, którzy w ostatnich latach niszczyli demokrację, zostaną ukarani - mówi prof. Jacek Dąbała.
Według Piotra Czarnowskiego wcześniejsze wybory odbędą się tylko wtedy, jeśli będzie to na rękę PiS-owi. - Decyzja zapadnie jednak niezależnie od nastrojów społecznych i sytuacji politycznej. Mieliśmy już tyle fal różnych protestów ulicznych, strajkowały różne grupy zawodowe, a rządzący zdawali się ich nie zauważać. I efekt tych buntów był zerowy - ocenia Piotr Czarnowski.
Podobnie uważa Rafał Czechowski: - Dziś sondaże dają sumarycznie większe poparcie opozycji i PiS nie rozpisze nowych wyborów bez gwarancji, że uda mu się sformować przyszły rząd. A obecnie nie ma co liczyć na większość parlamentarną. Zresztą już teraz rządząca koalicja wisi na głosach pojedynczych posłów. Obstawiam, że PiS postawi na gnuśne trwanie przy władzy do wyborów w terminie, chyba że Jarosław Kaczyński będzie chciał w tym trudnym czasie podzielić się z opozycją odpowiedzialnością za drożyznę i przekazać na jej barki część frustracji społecznych. Trzeba jednak pamiętać, że to, co konserwuje tę władzę, to obawa przed rozliczeniami, o których mówią opozycyjni politycy, strasząc rządzących odpowiedzialnością karną.
Dołącz do dyskusji: Czy Polski Ład zmniejszy poparcie dla PiS-u? Medioznawca: "Ludzie czują się oszukani"