Radio Gdańsk rozwiązało umowę z dziennikarzem, który podpisał się pod apelem w obronie TVN. „Prezes niezadowolony”
Dziennikarz Radia Gdańsk, Marcin Mindykowski, po dziewięciu latach został zwolniony z rozgłośni tuż po tym, jak podpisał apel w obronie TVN zainicjowany przez OKO.Press i „Gazetę Wyborczą”. - Nie podano mi powodów, ale przełożony powiedział, że prezes „jest niezadowolony” z mojego podpisu - mówi nam reporter. Radio Gdańsk zaprzecza, a dziennikarz rozważa kroki prawne wobec pracodawcy.
Dołącz do dyskusji: Radio Gdańsk rozwiązało umowę z dziennikarzem, który podpisał się pod apelem w obronie TVN. „Prezes niezadowolony”
Bo nie ma takiego obowiązku gdy pracodawca rozwiązuje tego rodzaju umowę.
Kulturalny człowiek tak się nie zachowuje. Szczególnie w stosunku do osoby, która w firmie przepracowała 9 lat. Ale podobno pan Chmielecki o kulturze nawet nie słyszał. Tak na mieście mówią
To nie ma nic wspólnego z kulturą. Zapisy umowy i kodeksu pracy nie narzucają pracowdawcy konieczności rozmowy. Umowę się rozwiązuje i koniec. Uzasadniać powód rozwiązania można, ale nie trzeba. Tak samo jak przy innych tego rodzaju umowach, nie tylko dot. zatrudnienia.
Nie, nie bronię Chmieleckiego, bo to ogromny radiowy szkodnik. Ale przedstawiam stan prawny i rzeczywisty takich sytuacji. Zresztą zawsze gdy rozwiązuje się taką umową to pracodawca nie jest skory do głaskania po główce i podziękowań dla współpracownika. Gdyby bowiem go cenił, to by z nim umowy nie rozwiązywał. Proste jak drut.
Inteligentny człowiek zrozumie, że skoro rozwiązują z nim umowę to znaczy, że uzasadnienie jest oczywiste: już cię nie potrzebujemy i przestaliśmy cenić. Dlaczego? A to już nasza sprawa. I tyle. To nie jest wywalanie kogoś z etatu - absolutnie inna sytuacja.