Pracownicze plany kapitałowe dadzą pokaźny zastrzyk polskiemu rynkowi kapitałowemu
Zaproponowany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego plan reformy emerytalnej polegający na utworzeniu pracowniczych lub indywidualnych planów kapitałowych mógłby wesprzeć polską giełdę – uważa Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Reforma miałaby wejść w życie w 2018 r.
– Mowa była o kwotach rzędu kilkunastu miliardów złotych rocznie i to jest pokaźna suma. Oczywiście nie wszystko trafiłoby na rynek kapitałowy, ponieważ jest chęć rozwoju obligacji infrastrukturalnych, czyli rynku długu z jednej strony, z drugiej strony rynku nieruchomości – mówi Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. – Powstanie zdywersyfikowana paleta, niemniej jest to kwota istotna, szczególnie w kontekście stanu obecnego, gdzie można mówić o kwocie zero, a nawet minusowej ze względu na działający suwak.
Według projektu wicepremiera Morawieckiego od 2018 roku miałyby ruszyć pracownicze plany emerytalne, które przedsiębiorcy musieliby zaprezentować pracownikom i utworzyć na ich rzecz. Na przypisane indywidualnie konta miałyby być odprowadzane obowiązkowo 2 proc. przez pracownika i 2 proc. przez pracodawcę, a dodatkowo istniałaby możliwość dobrowolnego wpłacania dodatkowych 2 proc. wynagrodzenia przez pracownika i 1 proc. przez pracodawcę. Przepis dotyczyć ma firm zatrudniających powyżej 19 pracowników. Mniejsze firmy miałyby w miejsce PPK tworzyć indywidualne plany kapitałowe.
– Będą to nowe środki. Trzeba też podkreślić, że będą to środki obok obecnie działającego pierwszego zusowskiego filara – zauważa Bugaj.– Jest to istotny zastrzyk z punktu widzenia całego kraju, tak jak to zostało zaprezentowane, żeby budować krajowe oszczędności, zawsze był z tym problem.
Po paraliżu OFE spowodowanym przez poprzednie rządy, w tzw. II filarze jest niespełna 140 mld zł. Według planu wicepremiera i ministra rozwoju 35 mld zł z tej kwoty miałoby trafić na Fundusz Rezerwy Demograficznej, a ponad 100 mld zł na indywidualne konta emerytalne przyszłych emerytów.
– Trzeba powiedzieć, że jednak w ostatnim okresie zarobki polskiego społeczeństwa są większe, ono jest bogatsze, przynajmniej statystycznie rzecz biorąc. I to powoduje, że już są środki i możliwości do odkładania, tylko potrzeba z jednej strony systemu zachęt, i tu jest nadzieja, że to zostanie uruchomione, a z drugiej strony edukacji i podnoszenia świadomości, że jednak trzeba oszczędzać i od tego w tym momencie nie uciekniemy – podkreśla analityk DM BOŚ.
Pracownik po kilku miesiącach mógłby z PPK zrezygnować. Jeśli jednak tego nie zrobi, to przy 5,5 mln zatrudnionych w przedsiębiorstwach i średniej pensji w wysokości ok. 4300 zł do Funduszu trafi niemal miliard zł miesięcznie. Pieniądze te miałyby być zarządzane i inwestowane przez Polski Fundusz Rozwoju utworzony w miejsce Polskich Inwestycji Rozwojowych.
– Naturalnym beneficjentem powinien być rynek kapitałowy i de facto to będzie z korzyścią dla wszystkich stron. Czyli z jednej strony dla rynku kapitałowego, który domaga się tego kapitału i powinien się domagać właśnie ze względu na korzystny wpływ na gospodarkę, jaki wywiera ten rynek kapitałowy, a z drugiej strony dla inwestorów. Bo jeżeli będzie napływ środków, to giełda się ożywi i handel też powinien lepiej wyglądać.
Dołącz do dyskusji: Pracownicze plany kapitałowe dadzą pokaźny zastrzyk polskiemu rynkowi kapitałowemu