Eksperci: Granice tego, co można powiedzieć publicznie, będą się przesuwały
Eksperci od PR po kontrowersyjnych wypowiedziach np. Władysława Frasyniuka czy Klaudii Jachiry uważają, że granice dopuszczalnych w przestrzeni publicznej wypowiedzi w dalszym ciągu będą się przesuwać. - W naszym świecie trzeba być głośnym i obrazoburczym. Wtedy cię usłyszą - mówi Anna Gołębicka.
W niedzielnych „Faktach po Faktach” w TVN24 działacz opozycji antykomunistycznej Władysław Frasyniuk odniósł się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, gdzie od wielu dni po stronie białoruskiej koczuje kilkadziesiąt osób, głównie z Iraku. Funkcjonariusze Straży Granicznej pilnują, żeby nie przekroczyły granicy, nie pozwalają też jej przekraczać osobom z Polski, które chcą przekazać im jedzenie, śpiwory czy środki czystości.
Frasyniuk ostro skrytykował działania pograniczników. - Mam wrażenie, że to wataha psów, która osaczyła biednych, słabych ludzi, tak nie postępują żołnierze. Śmiecie po prostu, to nie są ludzkie zachowania, trzeba mówić wprost - powiedział.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Klaudia Jachira na Twitterze napisała natomiast w poniedziałek: „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny”.
Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny.
— Klaudia Jachira (@JachiraKlaudia) August 23, 2021
Gołębicka: Im bardziej kontrowersyjny głos, tym bardziej słyszalny społecznie
- Każda rzecz, która się wydarza, jest przyczynkiem, żeby zabrać głos. A im jest on bardziej kontrowersyjny, tym jest bardziej słyszalny społecznie - uważa Anna Gołębicka, strateżka i ekspertka ds. marketingu. - W naszym świecie trzeba być głośnym i obrazoburczym. Wtedy cię usłyszą - dodaje.
Gołębicka zaznacza, że część zjawisk szokuje ludzi niezmiennie, ale reakcje na niektóre są różne w zależności od epoki. - Na przykład podejście do nagości. W XIX wieku kobieta szokowała, pokazując kostkę. W różnych kategoriach przechodzimy kolejne granice. Ludzie, którzy chcą być widoczni, wyszukują obszary, które dzielą. Jak na przykład podejście Polaków do Żydów. To dzielący i trudny temat, do którego powinno się podchodzić z uważnością - przestrzega Gołębicka.
Czy Jachira może coś ugrać na swoich kontrowersyjnych wypowiedziach? - Może podgrzewać wizerunek, który cały jest zbudowany na skandalu i przekraczaniu granic. To jest w DNA jej marki. Kolejne przekraczania granic to sposób na budowanie marki bez odpowiedzialności społecznej, zwracania uwagi, jakie konsekwencje dla społeczeństwa to niesie - podkreśla Gołębicka.
Prowokacja Jachiry, emocje Frasyniuka
Dr Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. komunikacji strategicznej, zwraca uwagę, że wszystko zależy od celu wypowiedzi. - W przypadku posłanki Jachiry to metoda na uzyskanie rozgłosu, w ten sposób wywalczyła mandat poselski: kontrowersyjnymi - dla jednych, a dla innych agresywnymi - wypowiedziami. To celowa prowokacja obliczona na uzyskanie rozgłosu - uważa ekspert.
Trzeciak dodaje, że dzięki tego typu wypowiedziom polityczka przebija się do „szerszej świadomości”. - Wyróżnia się z tłumu innych, bardziej doświadczonych czy utytułowanych parlamentarzystów. To metoda uzyskiwania rozgłosu u jej własnego plemienia, nastawionego zdecydowanie przeciw PiS. I ona robi to w pełni świadomie - podkreśla ekspert. Dodaje, że celem nadrzędnym polityków jest przecież reelekcja, w czym może pomóc polaryzacja społeczeństwa. - Tego typu wypowiedzi pomagają utrzymać opinię i przebić się do szerszej świadomości publicznej. Jachira pogodziła się z kosztami: pozycjonuje się z agresywnym sposobem prowadzenia komunikacji. Polaryzacja i kontrowersje to cena, którą płaci za rozgłos - dodaje Trzeciak.
Według eksperta, inaczej jest w przypadku Frasyniuka. - On podszedł do tego emocjonalnie. To mu może zaszkodzić, bo użył tego typu sformułowania w stosunku do ludzi, którzy po prostu wykonują swoją pracę. Przekroczył granicę. Gdyby użył tych słów w stosunku do przeciwników politycznych, jego elektorat byłby bardziej skłonny mu to wybaczyć. Ale tu pokazał się jako osoba, która nie panuje nad emocjami. I skłonność elektoratu do wybaczenia mu użycia tego sformułowania w stosunku do grupy zawodowej, która wykonuje swoje obowiązki, jest mniejsza - mówi Trzeciak.
Czarnowski: Granica przesunie się dalej
Piotr Czarnowski, założyciel i prezes agencji First PR, uważa, że w omawianych sytuacjach doszło do zbiegu dwóch okoliczności: stresu budzącego agresję i przesuwających się granic tego, co uznajemy za dopuszczalne. - Agresja jest ostatnio widoczna wszędzie, również agresja fizyczna. Ludzie atakują innych, choćby za zwrócenie uwagi, że nie mają maski. A granice, tego, co było uznawane za dopuszczalne czy poprawne, ogromnie się przesunęły. Ten proces trwa. To, co dziś uchodzi za naturalne, dwa lata temu byłoby uznane za szokujące. To, co dziś jest szokujące, pewnie za dwa miesiące będzie uznawane za normalne - mówi Czarnowski.
- Co wynika z dwóch poprzednich punktów: to, co dzieje się w polityce i w komunikacji politycznej, nie odbiega od tego, co dzieje się w komunikacji w ogóle – dodaje ekspert. Choć jego zdaniem, nie ma sensu rozpatrywać, czy opisywane wypowiedzi wpłyną na wizerunek polityków. - To są chwilowe sprawy, za parę dni nikt nie będzie tego pamiętał. A granica i tak przesunie się dalej - podkreśla. I będzie się przesuwała wciąż. - Są dwa scenariusze: optymistyczny mówi, że opinia publiczna nauczy się odrzucać tego typu wypowiedzi. A pesymistyczny jest taki, że agresja słowna jeszcze bardziej będzie przechodzić w fizyczną. Może się to też przerodzić w agresję instytucjonalną, co już obserwujemy na przykład w przypadku działań policji - dodaje Czarnowski.
Prezes First PR przyznaje, że w tej kwestii jest pesymistą. - Mówimy o jednym zjawisku, jak bardzo nasączona agresją jest komunikacja. Ale przesunęła się też granica pasywności, trudno sobie wyobrazić co z tej pasywności wytrąci Polaków. Większość nie przejmuje się losami TVN, sędziów, imigrantów, pandemii. To wszystko zostaje w cieniu. To, co może wstrząsnąć Polakami, to personalne finanse w nowym roku: inflacja, wzrost cen czy wyższe podatki - dodaje Czarnowski.
Według danych Nielsen Audience Measurement w pierwszej połowie br. średnia widownia minutowa TVN24 wynosiła 307 820 osób, a udział w rynku oglądalności - 4,78 proc. (o 7,36 proc. mniej niż rok wcześniej).
Dołącz do dyskusji: Eksperci: Granice tego, co można powiedzieć publicznie, będą się przesuwały