Ipsos tłumaczy przestrzelony sondaż wyborczy: zagadka nieważnych głosów
- Samo zwiększenie i tak już bardzo dużej próby badawczej nie rozwiąże problemów, które wystąpiły przy okazji prognozy wyników wyborów samorządowych. Potrzebna jest wiedza o powodach oddawania głosów nieważnych - mówi Wirtualnemedia.pl Krzysztof Chmielewski, dyrektor badań w Ipsosie.
Po tym, jak Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów samorządowych z 16 listopada br. okazało się, że znacznie odbiegają one od sondażowych rezultatów głosowania zebranych przez Ipsos. Instytut opracował je na podstawie zrealizowanego w dniu wyborów badania exit poll na zlecenie TVP1, TVN24 i Polsat News.
Z sondaży tych wynikało m.in., że PiS w skali kraju zdobył 31,5 proc. głosów a PO -27,3 proc. Tymczasem jak podała PKW PiS zdobył 26,9 proc. głosów, a PO - 26,4 proc. W przypadku PSL wynik sondażowy wyniósł 17 proc., a faktyczny - 23,7 proc.
Krzysztof Chmielewski, dyrektor badań w Ipsos, podkreśla jednak, że mówiąc o rozbieżnościach, trzeba zaznaczyć, których wyborów konkretnie dotyczą. W przypadku wyborów na prezydentów miast średni błąd pomiaru nie przekroczył 2 proc, a dla zdecydowanej większości wyników był jeszcze mniejszy i wyniósł poniżej 1 proc. Większe różnice wystąpiły w przypadku głosowania do sejmików wojewódzkich.
- Można stawiać różne hipotezy dotyczące wyjaśnienia ponadstandardowych odchyleń w prognozie wyborów do sejmików, ale cechą, która je łączy jest wysoki i jednocześnie bardzo zróżnicowany poziom głosów nieważnych - mówi Wirtualnemedia.pl Chmielewski. Jego zdaniem zróżnicowanie to może wynikać z samej trudności tzw. zadania wyborczego: tam gdzie głosowanie jest proste, jak w przypadku głosowania na prezydentów miast, głosów nieważnych było znacząco mniej, niż w przypadku wyborów do sejmików, gdzie znalezienie właściwego kandydata jest znacznie trudniejsze.
- Wiemy z innych badań, że nawet kilkanaście procent wyborców decyzję o poparciu kandydata lub partii podejmuje na krótko przed wyborami, a nawet w ich trakcie. Dla takich osób wybór kandydata do sejmiku przy obecnym kształcie list jest zadaniem szczególnie trudnym, by nie rzec, że potencjalnie frustrującym - zaznacza Chmielewski.
Dodaje, że wyjaśnienia zróżnicowania terytorialnego odsetka głosów nieważnych nie da się też w prosty sposób wskazać odwołując się do wykształcenia, co przy przewidywanym związku z radzeniem sobie z procedurą wyborczą powinno być dość istotne. - Z mniej korzystną bowiem strukturą wykształcenia mamy do czynienia zarówno w przypadku województw o najwyższym odsetku głosów nieważnych, a z drugiej strony w województwie podlaskim, gdzie takich głosów było najmniej, udział osób z wykształceniem średnim i wyższym także jest niższy od średniej krajowej - mówi szef badań w Ipsos.
W jego opinii z badawczego punktu widzenia trudno wskazać rozwiązania, które poprawiałyby dokładność oszacowania poparcia w wyborach samorządowych. Samo zwiększenie i tak już bardzo dużej próby badawczej nie rozwiąże problemów, które wystąpiły przy okazji ostatniej prognozy.
- Potrzebna jest wiedza o powodach oddawania głosów nieważnych, by na jej podstawie oddzielić nieważność intencjonalną od przypadkowej, wynikającej na przykład z niewiedzy. Jest to na pewno ciekawe pole dla badań, choć do pełni wiedzy (i szczęścia) brakować jeszcze będzie analiz prowadzonych na samych kartach użytych w głosowaniu, w tym dotyczących rodzajów popełnianych błędów - dodaje Chmielewski.
16 listopada br. Ipsos przeprowadził 88 tys. wywiadów w 888 lokalach wyborczych. Podobne badanie zrealizuje też podczas drugiej tury wyborów samorządowych, 30 listopada br.
Dołącz do dyskusji: Ipsos tłumaczy przestrzelony sondaż wyborczy: zagadka nieważnych głosów