Bukmacherzy przez koronawirus tracą kilkadziesiąt proc. wpływów, bez Euro niższe budżety reklamowe
Czołowe firmy bukmacherskie na dwa tygodnie zamknęły stacjonarne punkty sprzedaży, a wskutek odwołania najważniejszych rozgrywek sportowych w związku z epidemią koronawirusa straciły zdecydowaną większość swoich ofert. Z powodu przełożenia piłkarskiego Euro całoroczne wpływy będą dużo niższe niż od prognoz, jednocześnie firmy obniżą wydatki marketingowe.
Od półtora tygodnia w Polsce nie odbywają się imprezy masowe, a więc także wydarzenia sportowe. Rozgrywki ligowe zawieszono (w przypadku piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy do 26 kwietnia), a w przypadku niektórych dyscyplin, np. lig hokeistów i koszykarzy, zdecydowano już zakończyć bieżący sezon.
Wydarzenia sportowe zawieszono też w zdecydowanej większości innych krajów europejskich, z lig piłkarskich grają jedynie białoruska i turecka. W czołowych rozgrywkach ostatnie istotne mecze, 1/8 Ligi Europy, odbyły się w czwartek 12 marca.
Oferta okrojona, więc obroty mocno w dół
Jak w tej sytuacji radzą sobie firmy bukmacherskie? Przedstawiciele czołowych podmiotów pytani przez Wirtualnemedia.pl przyznają, że nastąpił wyraźny spadek obrotów.
- Ze względu na ograniczenie rozgrywek liczba zawieranych zakładów jest wyraźnie mniejsza niż wskazywały na to prognozy branży sprzed epidemii. Mówimy tu o spadku o kilkadziesiąt procent w odniesieniu do zakładów sportowych - mówi Paweł Rabantek, chief marketing officer w STS. - Widzimy jednak, że klienci migrują i obstawiają inne dyscypliny, przede wszystkim esport i sporty, które do tej pory uważaliśmy za niszowe. Zainteresowanie zakładami na żywo jest w dalszym ciągu na wysokim poziomie. Na popularności zyskują także inne gry, które oferujemy, czyli sporty wirtualne czy zakłady na BetGames, które mamy w ofercie jako jedyni w Polsce - zaznacza.
Podobnie sytuację relacjonuje Konrad Komarczuk, prezes Fortuna Online Zakłady Bukmacherskie. - W związku z zawieszeniem wszystkich najważniejszych rozgrywek sportowych na świecie nasza oferta jest mocno okrojona w porównaniu z tym, co proponowaliśmy jeszcze kilkanaście dni temu. Rzecz jasna przekłada się to na spore spadki w obrotach, ale trzeba dodać, że bardzo wielu naszych klientów dobrze odnajduje się w tych niecodziennych okolicznościach - stwierdza.
- Na popularności zyskał chociażby esport czy piłkarskie zmagania w krajach Ameryki Południowej, a przedwczoraj najchętniej granym zdarzeniem w naszej ofercie był mecz ligi Bahrajnu. Sporym zainteresowaniem cieszą się niezmiennie zakłady na żywo. Obserwujemy też więcej niż zwykle graczy typujących Wirtualne Sporty - wylicza Komarczuk.
Również Paweł Majewski, dyrektor ds. marketingu w forBET, zwraca uwagę, jako mocno okrojona jest obecnie oferta bukmacherów. - Nie ustajemy jednak w wysiłkach, aby zapewnić naszym graczom jak najszerszą ofertę na dzisiejsze możliwości świata sportu. Mocno stawiamy też na ofertę wydarzeń e-sportowych. W związku z tymi działaniami obroty oczywiście spadły, ale nie są to jeszcze straty na tyle duże, aby miały znacząco wpłynąć na nasze funkcjonowanie - mówi.
Bukmacherzy zamknęli stacjonarne oddziały
Wszystkie te firmy zdecydowały się zamknąć swoje stacjonarne punkty obsługi klientów, mimo że pierwsze rozporządzenie ograniczające działalność placówek handlowych nie precyzowało, czy zamknięte mają być także oddziały bukmacherskie.
- Na razie zamknęliśmy je na dwa tygodnie, do 27 marca, czekamy na rozwój sytuacji. Wszyscy pracownicy zostali poinformowani, że wynagrodzenia będą wypłacane normalnie, zresztą ponad 90 proc. jest na etatach - informuje Paweł Rabantek. - W sobotę 14 marca podjęliśmy decyzję o zamknięciu na dwa tygodnie wszystkich własnych stacjonarnych punktów przyjmowania zakładów. Taki sam ruch zarekomendowaliśmy również naszym franczyzobiorcom - opisuje Konrad Komarczuk.
- Dla nas kluczowe w tej sytuacji jest bezpieczeństwo naszych klientów i pracowników i nie chcemy podejmować niepotrzebnego ryzyka, chociaż rozporządzenie premiera i ministra zdrowia teoretycznie nie wymusza na nas takiego działania - zaznacza Paweł Majewski. - Cały czas działa nasza strona online i wszyscy nasi klienci mogą nie ruszając się z domu nadal obstawiać. W pełni wspieramy akcję #ZostanWDomu i na razie na pewno nasze punkty pozostaną zamknięte - zapewnia.
Luka bez Euro
W zeszły wtorek Europejska Unia Piłkarska UEFA zdecydowała, że piłkarskie Euro - planowane od połowy czerwca do połowy lipca, zostaje przełożone o rok 2021 roku. Natomiast do końca czerwca będzie czas, żeby po możliwym opanowaniu epidemii koronawirusa dokończyć bieżące sezony rozgrywek ligowych oraz Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
Dla bukmacherów piłkarskie mistrzostwa Europy i świata to żniwa, z myślą o których szykowane są specjalne promocje i intensywne działania reklamowe. - Samo Euro miało być kluczowym wydarzeniem dla firm bukmacherskich w tym roku. Jednak dużo wyższe obroty notujemy w regularnym sezonie. Przesunięcie Euro spowoduje, że tegoroczny czerwiec i lipiec będą znacznie słabszymi miesiącami niż prognozowaliśmy - przyznaje Paweł Rabantek. - Euro odbędzie w innym terminie i wtedy klienci będą mogli obstawić turniej, a nasze dodatkowe obroty związane z tą imprezą zostaną odłożone w czasie - zaznacza.
- Dla branży na pewno jest to trudny okres. W przypadku STS nie można jednak mówić o stratach, a o niższych przychodach niż wcześniej zakładaliśmy - dodaje Rabantek.
Natomiast Paweł Majewski widzi nadzieję w możliwym wznowieniu rozgrywek klubowych za miesiąc czy dwa. - Jeśli rzeczywiście zgodnie z planem UEFA rozgrywki ligowe oraz Liga Mistrzów i Liga Europy powrócą do gry w maju i rozgrywki będą toczyć się przez cały czerwiec to nie powinniśmy zbyt mocno odczuć odwołania Euro. Nasi klienci otrzymają w zamian w czerwcu szeroką ofertę piłkarską i jestem przekonany, że równie chętnie jak na Euro będą grali na decydujące rozstrzygnięcia w najciekawszych rozgrywkach piłkarskich - stwierdza.
Nie ma transmisji, więc mniej reklam
W ostatnich dniach kanały sportowe wypełniając swoje ramówki powtórkami dawnych meczów oraz specjalnymi programami o sytuacji w sporcie spowodowanej przez epidemię. Canal+ Sport zaczął pokazywać codzienny program „Dobry Wieczór Sport”, stare mecze i odcinki „Ligi+”, TVP Sport przypomina m.in. kultową kreskówkę „Kapitan Tsubasa”, a Polsat Sport wprowadził do ramówki codzienny program poranny.
W tej sytuacji zmalały wydatki reklamowe bukmacherów. - Z oczywistych powodów ograniczyliśmy emisję reklam telewizyjnych przy transmisjach sportowych - informuje Konrad Komarczuk. - Dalsze decyzje związane ze zmianą strategii ATL-owej będziemy podejmować wraz z rozwojem sytuacji. Koncentrujemy się niezmiennie na działaniach marketingowych w naszych kanałach social media oraz poprzez kampanie remarketingowe, gdzie informujemy o produktach bukmacherskich przygotowanych specjalnie na okres spowolnienia w świecie sportu - dodaje.
- Nie wstrzymaliśmy działań i nie mamy takich zamiarów. Robimy rewizję prowadzonych kampanii, część modyfikujemy, inne kończymy, ale wprowadzamy też nowe. Staramy się szybko reagować. Ze względu na ograniczenie liczby rozgrywek skupiamy się na produktach, które są niezależne od sportu - takie jak sporty wirtualne czy zakłady na BetGames, które mamy w ofercie jako jedyni w Polsce - opisuje Paweł Rabantek.
- Oczywiście, racjonalizujemy wydatki, więc wiadomo, że mniejsze będą nakłady na działania zewnętrzne, w tym marketing. Ponadto Euro 2020 zostało przesunięte, więc wydatki związane z imprezą nie zostaną zrealizowane - wylicza menedżer z STS.
- Nie planujemy większych zmian w naszej aktywności marketingowej. Oczywiście kampanie telewizyjne, które były przewidziane przy relacjach na żywo z imprez sportowych zostają zawieszone, ale w to miejsce będziemy starali się znaleźć inne rozwiązania jak np. kampanie reklamowe w serwisach informacyjnych. Natomiast na pewno nic nie zmieniamy w naszych planach dotyczących działań w internecie - zapewnia Paweł Majewski.
Kluczowe dla kondycji branży bukmacherskiej będzie to, jak długo potrwa paraliż rozgrywek sportowych. - Wciąż nie wiemy, ile potrwa przerwa w kluczowych z naszego punktu widzenia rozgrywkach w Polsce i na świecie oraz kiedy, i w jakim kształcie wystartuje kolejny sezon - zauważa Konrad Komarczuk.
Dołącz do dyskusji: Bukmacherzy przez koronawirus tracą kilkadziesiąt proc. wpływów, bez Euro niższe budżety reklamowe
obawiam się, że cięcia dotkną normalnych ludzi pracujących w klubach czy federacjach, a nie piłkarzy czy menedżerów, którzy dalej będą oczekiwali gigantycznych pensji i bonusów. gość z Lechii Gdańsk powiedział ostatnio w wywiadzie, że jako sportowiec nie może się zgodzić na cięcia, bo też ma swoje zobowiązania itd. wszystko ok, tylko on za kopanie się po czole zarabia jakieś 30 tys. złotych miesięcznie :)