Autorzy zdjęcia z okładki „Faktu”: miało być zamazane. RASP: ustaliliśmy tylko stawkę
Drastyczne zdjęcie na okładce „Faktu”, przedstawiające zranioną 10-latkę, zostało wykonane przez fotoreporterkę „Regionalnego Tygodnika Informacyjnego” z Kamiennej Góry. - Zgodziliśmy się na wykorzystanie pod warunkiem pikselizacji i umieszczenia logo. To „Fakt” złamał telefoniczną umowę - twierdzi Janusz Chodasewicz, redaktor naczelny „RTI”. - Jedyne ustalenia dotyczyły stawki i podpisu pod zdjęciami - odpowiada RASP.
Fotografia z pierwszej strony „Faktu” (Ringier Axel Springer Polska) pokazuje, jak 10-letnia dziewczynka uderzona w środę siekierą przez 27-letniego mężczyznę w centrum Kamiennej Góry jest wnoszona przez sanitariuszy do karetki. Po kilku godzinach dziewczynka zmarła w szpitalu, sprawca trafił do aresztu, a wczoraj postawiono mu zarzut zabójstwa. W środku wydania gazety są również inne fotografie dziewczynki.
Zdjęcia wykonała reporterka „Regionalnego Tygodnika Informacyjnego”, przy czym pismo na swojej stronie internetowej zamieściło tylko niedrastyczne fotografie z tragicznego zajścia, na żadnym nie widać ofiary ani jej rodziców. Redakcja „RTI” posiadała drastyczne zdjęcia z miejsca zdarzenia, ale ich nie opublikowała.
- Taką mamy zasadę. Natomiast kiedy „Fakt” zwrócił się do nas o udostępnienie fotografii, zgodziliśmy się, ale pod warunkiem pikselizacji i umieszczenia logo gazety. To „Fakt” złamał naszą telefoniczną umowę i opublikował zdjęcie bez pikselizacji. Wyrażam z tego powodu ubolewanie - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Janusz Chodasewicz, redaktor naczelny „RTI”.
Chodasewicz wyjaśnia, że redakcja „Faktu” skontaktowała się bezpośrednio z autorką fotografii. Naczelny tygodnika wyraził zgodę na publikację materiałów, stawiając jednak „Faktowi” dwa warunki, na które gazeta miała przystać. W „Fakcie” rzeczywiście dodano informację o pochodzeniu publikowanych zdjęć, jednak - zdaniem Janusza Chodasewicza - to dziennik nie dopełnił umowy, bo nie zasłonił drastycznych fragmentów fotografii.
- Zdaję sobie sprawę, że nieświadomie wpisaliśmy się w tabloidową grę „Faktu”. Nigdy nie było to naszym celem. Broni nas przecież to, że u siebie nie opublikowaliśmy tych zdjęć. Mimo to nie wiem, co miałbym powiedzieć rodzicom dziewczynki. Mogę tylko ich i wszystkich czytelników gorąco przeprosić za to, co zrobił „Fakt” - wyjaśnia Chodasewicz.
Czy fotografia zakrwawionego dziecka, które sanitariusze wnoszą do karetki w ogóle powinna powstać? - Może to był pierwszy błąd, że zdjęcie w ogóle powstało. Nie winię jednak jego autora, bo kiedy reporter jest w akcji, to po prostu robi zdjęcia, a potem ktoś je ogląda i decyduje o wykorzystaniu - tłumaczy naczelny „RTI”.
Wydawca „Faktu” zaprzecza jakoby „Regionalny Tygodnik Informacyjny” poprosił o zapikselowanie drastycznych fragmentów zdjęć. Anna Marucha, rzeczniczka prasowa Ringier Axel Springer Polska, wydawcy „Faktu”, wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl, że autorka fotografii opublikowanych w czwartkowym wydaniu kontaktowała się z działem foto telefonicznie i mailowo.
- Jedyne ustalenia dotyczyły stawki oraz tego jak podpisać autora zdjęć. Dodatkowo fotoedytorzy zostali poproszeni o zapikselowanie twarzy nieumundurowanych funkcjonariuszy, którzy widnieją na zdjęciu. Ustalenia są udokumentowane korespondencją mailową - tłumaczy nam Marucha.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl redaktor naczelny „Faktu” Robert Feluś wyjaśniał wczoraj, że redakcja - dysponując zdjęciami z miejsca zdarzenia w Kamiennej Górze - nie mogła zrobić innej „jedynki”, ponieważ mord ten jest „okrutny i niepojęty”. - Taki ma być tabloid w sytuacjach nadzwyczajnych - stwierdził Feluś (więcej na ten temat).
Dołącz do dyskusji: Autorzy zdjęcia z okładki „Faktu”: miało być zamazane. RASP: ustaliliśmy tylko stawkę