W pierwszym oświadczeniu, wydanym po ujawnieniu informacji o wymuszeniu lądowania samolotu linii lotniczej Ryanair, firma nie wspomniała słowem o uprowadzeniu opozycyjnego aktywisty, dziennikarza i blogera Ramana Pratasiewicza, który był na pokładzie. W sieci natychmiast pojawiły się krytyczne komentarze wobec przewoźnika. - Po Ryanairze nie można było spodziewać się niczego innego, jak kolejnej wpadki komunikacyjnej - komentuje dr Łukasz Przybysz, medioznawca i politolog.