Wyroki TSUE ws. frankowych to wskazówki do rozstrzygnięć na gruncie dla prawa krajowego
Wyroki TSUE ws. frankowych stanowią wskazówki dotyczące interpretacji dyrektyw UE, ale nie przekładają się wprost na wszystkie zagadnienia, które powinny być rozstrzygane na gruncie prawa krajowego - uważa dr wiceprezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.
Jak wskazał Białek w rozmowie z PAP, dotyczy to także zagadnień prawnych przedstawionych przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego do rozstrzygnięcia składowi całej Izby Cywilnej.
Co zrobią TSUE i Sąd Najwyższy
29 kwietnia TSUE ma wydać orzeczenie w sprawie pięciu pytań prejudycjalnych Sądu Okręgowego w Gdańsku w związku ze sprawą kredytobiorców i Banku BPH. Pytania dotyczą m.in. sytuacji, gdy do umowy kredytowej z niedozwolonymi klauzulami zawarto aneks zmieniający postanowienia umowy w ten sposób, że nie mają już charakteru nieuczciwego, kwestii usuwania klauzul niedozwolonych z umowy, a także czy można przyjąć, że dopiero od wyroku ustalającego nieważność umowy rozpoczyna się wymagalność i tym samym bieg terminu przedawnienia się roszczeń banku i konsumenta o zwrot świadczeń z nieważnej umowy, oraz czy sąd krajowy ma informować o wszelkich skutkach nieważności umowy – w tym o możliwych roszczeniach z tytułu wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
Z kolei 11 maja br. Izba Cywilna Sądu Najwyższego w pełnym składzie ma wydać orzeczenie w sprawie zagadnień prawnych związanych z kredytami walutowymi dotyczące m.in. możliwości żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oraz przedawnienia roszczeń banku o zwrot kwot wypłaconych z tytułu kredytu w przypadku unieważnienia umowy.
"Fałszywe przekonanie"
Zdaniem Tadeusza Białka z ZBP w przestrzeni medialnej pojawiło się fałszywe przekonanie, że wyroki TSUE zerojedynkowo przekładają się na rozstrzygnięcia polskich sądów, w tym iż orzeczenie Trybunału z 29 kwietnia będzie jednoznacznie wiążące dla polskiego Sądu Najwyższego. "Generalnie, sąd krajowy musi uwzględnić to, co TSUE mówi na temat dyrektywy unijnej, w tym wypadku dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Natomiast są kwestie, które - jak wskazywał sam TSUE - są regulowane prawem krajowym i muszą je rozstrzygać sądy krajowe" - podkreślił Białek w rozmowie z PAP.
W jego ocenie część kwestii w pytaniach Izby Cywilnej SN należy właśnie do zagadnień prawa krajowego. Dlatego - zwrócił uwagę w komunikacie o przełożeniu posiedzenia SN napisano, że zagadnienia prawne przedstawione przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego do rozstrzygnięcia składowi całej Izby Cywilnej dotyczą interpretacji prawa krajowego, do dokonywania której wyłącznie uprawnione są sądy krajowe, jednak wyrok TSUE może tworzyć istotny kontekst interpretacyjny dla odpowiedzi na niektóre spośród pytań zawartych we wniosku Pierwszego Prezesa SN.
"Oczywiście SN powinien mieć na względzie, co Trybunał powie w kontekście samej dyrektywy, ale np. kwestia przedawnienia czy dochodzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału należy do materii prawa krajowego (dyrektywy europejskie nie regulują tych skutków)." - podkreślił ekspert ZBP, dodając, że dyrektywa nie odnosi się do tych kwestii.
Jego zdaniem wśród pytań, którymi 29 kwietnia będzie zajmować się TSUE w sprawie klientów BPH, kluczowa kwestia dotyczy tego, czy umowa może dalej obowiązywać, jeśli z danej klauzuli umownej zostanie usunięty element uznany za abuzywny. Wskazał, że usunięcie części postanowienia umownego określane jest jako doktryna niebieskiego ołówka - tzw. teoria "blue pencil".
"Chodzi o to, czy można +wygumkować+ jakiś nieuczciwy element klauzuli umownej, ale utrzymać ważność i operacyjność pozostałej części umowy, bez uciekania się do bardziej surowych środków, takich jak unieważnienie umowy. To jest bardzo ważne pytanie, bo odnosi się do - nieprawidłowej w naszej ocenie - tendencji automatycznego stwierdzania nieważności umów o kredyt denominowany czy indeksowany w oparciu o jeden element umowy uznany za abuzywny, mimo że nie jest to konieczne" - powiedział Białek.
Podkreślił także na istotne znacznie pytania o obowiązki informacyjne ze strony sądów, które nawiązuje do orzeczenia TSUE ws. państwa Dziubaków, gdy Trybunał orzekł że konsument musi być poinformowany przez sąd krajowy o wszelkich skutkach upadku umowy, nie tylko istniejących, ale również możliwych do przewidzenia.
"Jedno z pytań SO w Gdańsku dotyczy rozwinięcia tej kwestii: o czym sąd ma informować, jak dalece ta informacja ma być posunięta, żeby klient rzeczywiście mógł podjąć świadomą decyzję" - powiedział. Wskazał, że z punktu widzenia banków ta kwestia jest istotna, bo w tej chwili część klientów łudzi się, że stwierdzenie nieważności umowy to uwolnienie się od kredytu. "To oczywista nieprawda, bo stwierdzenie nieważności oznacza konieczność zwrotu tego, co strony sobie świadczyły, czyli przez klienta przede wszystkim zwrotu kapitału otrzymanego od banku" - zauważył. Dodał, że do tego dochodzą np. kwestie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, o którym wspomina szereg ekspertów, w tym prezes NBP Adam Glapiński.
Według Tadeusza Białka istotne jest także pytanie o aneksowanie umów, by usunąć klauzule abuzywne. "W naszej ocenie aneks, który został wdrożony, powinien załatwiać sprawę. Nie powinno być tak, że umowa będzie unieważniona pomimo tego, że próbowano naprawić te postanowienia, żeby je dostosować do oczekiwań organów ochrony konsumenta, często wedle ścisłych zaleceń tych organów" - powiedział.
Ekspert ZBP - pytany, czy spodziewa się, że TSUE weźmie stronę kredytobiorców - ocenił, że wbrew powszechnej opinii Trybunał nie opowiada się zawsze po jednej stronie, TSUE bardzo często wzywa do stosowania podejścia obiektywnego i nieuzależnionego wyniku wykładni prawa krajowego od interesu jednej ze stron.
"Orzeczenia TSUE są więc bardzo często nadinterpretowane. Zapomina się, że nadrzędnym celem dyrektywy 93/13 jest przywrócenie równowagi między stronami umowy bez konieczności unieważniania umów, a nie karanie przedsiębiorców. Skoro równowadze stron dyrektywa 93/13/EWG przypisuje centralne miejsce w systemie ochrony, należy również przyjąć, że równowaga ta wyznacza jednocześnie granicę, do której mogą działać skutki wynikające ze stosowania przepisów tej dyrektywy" - zaznaczył.
Jego zdaniem ponadto unijny system ochrony konsumenta nie ma charakteru absolutnego ani nie funkcjonuje w oderwaniu od podstawowych zasad porządku prawnego (zarówno unijnego, jak i krajowego), do których należy m.in. zasada proporcjonalności, równości oraz pewności prawa. Według Białka zasady te wyznaczają granice zasadzie skuteczności prawa unijnego, a w przypadku unieważnienia długoterminowych umów kredytu hipotecznego taka sankcja byłaby rażąco nieproporcjonalna.
"Skrajną nadinterpretacją są np. komentarze do wyroku w sprawie Dziubak, o którym na skutek lobbingu kancelarii frankowych zwykło się mówić, że otworzył drogę do nieważności kredytów walutowych w Polsce. W rzeczywistości odnosił się on do jednego, wąskiego fragmentu postępowania, które dotyczyło odpowiedzi na pytanie, co ma zrobić sąd, kiedy stwierdzi abuzywność i chciałby zmierzać w kierunku unieważnienia umowy jako jednej z możliwych ścieżek rozważań sądu" - zarzucał.
Wskazywał, że TSUE w sprawie C-260/18 Dziubaków wskazał jedynie, że przepisy dyrektywy 93/13 takiemu skutkowi się nie sprzeciwiają, jeżeli nie ma na podstawie przepisów krajowych możliwości utrzymania w mocy umowy. Jestem to zatem wariant ostateczny i możliwy do stosowania w wyjątkowych przypadkach.
Jego zdaniem w dyskusji o orzeczeniach TSUE nie pojawia się np. punkt dotyczący oceny abuzywności klauzul. "Trybunał mówił, że sąd, aby stwierdzić abuzywność jakiejś klauzuli powinien indywidualnie badać każdą sprawę i że absolutnie niedozwolone jest takie automatyczne, aprioryczne stwierdzanie abuzywności, które ma miejsce aktualnie w wielu postępowaniach sądowych" - ocenił.
W opinii eksperta prawo unijne głęboko kładzie nacisk na proporcjonalność sankcji. "Jeżeli nawet jakaś klauzula jest abuzywna (co wymaga indywidualnego badania, a nie automatyzmu), to sankcja w postaci uznania całej umowy za nieważną jest ostatecznością i w naszej ocenie jest absolutnie nieproporcjonalna" - wskazał. "Za nieprawdziwy obraz stanowiska TSUE odpowiada w dużej mierze lobby kancelarii frankowych, które chcą pozyskać nowych klientów" - powiedział.
TSUE zajmował się sprawą państwa Dziubaków i banku Raiffeisen w 2019 r. Trybunał orzekł wówczas, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej, nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Według Trybunału, prawo UE nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu umów dotyczących kredytów we frankach szwajcarskich.
Ekspertka: w sprawie kredytów frankowych zawiniły nie tylko banki
W sprawie kredytów frankowych zawiniły nie tylko banki, ale także instytucje nadzoru, a nawet klienci, dlatego potrzebne jest porozumienie w tej sprawie, by polski system bankowy pozostał silny i innowacyjny - uważa dr Urszula Wysocka z Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Jak wskazała rozwiązanie problemów kredytów frankowych wiąże się dla banków z bardzo poważnymi kosztami.
Zgodnie z propozycją Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego mieszkaniowy kredyt walutowy od daty jego uruchomienia zostałby rozliczony tak, jak kredyt złotowy. Według szacunków KNF koszt konwersji kredytów wyniósłby dla banków 34,5 mld zł. W najbardziej kosztownym dla sektora wariancie, w którym dochodzi do unieważnienia kredytów - banki zwracają pobrane raty, a klienci nie zwracają kapitału - koszty dla banków wyniosłyby 234 mld zł.
"Te koszty wpłyną na strategię rozwoju, wdrażanie kolejnych innowacji w bankach. Polskie banki przez długi czas były uważane za bardzo nowoczesne. Sprawa franków na pewno je przyhamuje, wpłynie również na sytuację klientów" - powiedziała PAP Urszula Wysocka z Wyższej Szkoły Bankowej, doktor nauk ekonomicznych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Zdaniem ekspertki problem kredytów frankowych narastał przy akceptacji wszystkich uczestników rynku - nie tylko banków, ale również ich klientów, a także Komisji Nadzoru Finansowego, Związku Banków Polskich czy Narodowego Banku Polskiego. Dlatego, jak twierdzi, nie powinno się zrzucać całej odpowiedzialności tylko na same banki.
"Banki popełniły błędy, ale w całym procesie uczestniczyły też inne instytucje, w tym nadzór bankowy. Dlatego choć banki będą musiały ponieść duże koszty związane z kredytami frankowymi, to jest to obszar wsparcia ze strony państwa. Powinno się je np. odciążyć w innych obciążeniach kapitałowych. Podatek bankowy jest bardzo wysoki, więc można by go obniżyć albo zaliczyć składkę na Bankowy Fundusz Gwarancyjny do rozliczenia podatku" - powiedziała Wysocka.
Ekspertka zwróciła uwagę, że banki należą do największych podatników CIT w Polsce. "Cały czas mają największy wpływ, jeśli chodzi o nasze przychody do budżetu. Generują też rozwój gospodarczy. Dodatkowe obciążenie nie jest potrzebne" - oceniła.
Według Wysockiej część odpowiedzialności spada także na samych klientów banków. "Funkcjonujemy w gospodarce rynkowej, gdzie zawsze podejmowaniu decyzji związanych z udzieleniem i wzięciem kredytu towarzyszy ryzyko. Klienci zapomnieli też chyba, że korzystanie z kapitału wiąże się z pewnym kosztem. Gdybyśmy przeliczyli sobie koszty, które ponieśli ci kredytobiorcy, to są one nadal niższe niż dla klientów, którzy brali kredyt w złotych" - oceniła.
Dodała, iż z jej doświadczeń z pracy w bankowości wynika, że klienci woleli wówczas brać kredyty we frankach niż w złotych, gdyż były one tańsze. Jak wspomina, oburzali się, gdy niektóre banki nie miały takiej oferty.
"Do rozwiązania sprawy potrzebna jest współpraca również ze strony klientów, którzy w tej chwili są zagrzewani do walki w sądach przez liczących na zyski prawników. Tu potrzebny jest dialog i zrozumienie, bo trzeba pamiętać, że kupno mieszkania nie byłoby możliwe, gdyby nie współpraca banku" - powiedziała.
Zdaniem Wysockiej choć wielu kredytobiorców chciałoby zamknąć sprawę i dojść do ugody z bankiem, to pewna grupa klientów będzie chciała się procesować nawet kilka lat. "Mam wrażenie, że w tej chwili nie mamy do czynienia z dialogiem, ale przepychaniem się, kto ma rację, próbą sił. Tak nie znajdziemy rozwiązania" - dodała.
W jej opinii ta sytuacja powinna być rozwiązana jak najszybciej zarówno w interesie banków, jak samych klientów.
"Prezesi kilku dużych banków zadeklarowali chęć konwersji kredytów frankowych na złotówki według propozycji szefa KNF. Im szybciej klienci zaakceptują tę propozycję i zamkniemy tę trudną dyskusję, tym szybciej zyskamy. Dla banków to jest obciążenie, które tworzy dużą niepewność. Pamiętajmy, że banki są jednymi z najważniejszych uczestników naszego życia gospodarczego. Jeżeli banki nie będą dobrze do tego przygotowane, nie będą wzmocnione, to gospodarka się nie podniesie po pandemii" - oceniła Wysocka.
Dodała, że ze względu na tak istotną rolę banków, powinny one liczyć na większe wsparcie, zwłaszcza ze strony instytucji nadzoru i państwa.
Dołącz do dyskusji: Wyroki TSUE ws. frankowych to wskazówki do rozstrzygnięć na gruncie dla prawa krajowego