Tomasz Zimoch o krytyce jego startu do Sejmu: nie oczekiwałem „jedynki” na liście, posłem jest technik teatralny Marek Suski
Dziennikarz sportowy Tomasz Zimoch zapewnia, że numer jeden na liście nie był dla niego warunkiem startu w wyborach do Sejmu z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Jego kandydaturę skrytykowali niektórzy dziennikarze, a prezydent Łodzi Hanna Zdanowska odeszła ze sztabu KO. - Czekam, kiedy napisze Pan, że z wielu techników teatralnych najmniej do Sejmu pasuje p. Suski. Odwagi - skomentował Zimoch wpis Konrada Piaseckiego na swój temat.
Tomasz Zimoch będzie startował do Sejmu z pierwszego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej w okręgu łódzkim. Ogłoszono to we wtorek po południu, kiedy kierownictwo KO podało trójki kandydatów z pierwszych miejsc na listach we wszystkich 41 okręgach wyborczych.
Zimoch ma 61 lat, od 40 lat pracuje jako dziennikarz sportowy, do maja 2016 roku był związany z Polskim Radiem. Pożegnał się z nim w konsekwencji wywiadu w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, w którym skrytykował działania obozu rządzącego dotyczące Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych.
Do tej pory Zimoch nie był związany z polityką, nie pełnił na żadnym szczeblu funkcji państwowych. Dlaczego zdecydował się kandydować do Sejmu? - Po pierwsze, otrzymałem taką propozycję. Po drugie, uważam, że nie wolno stać obok, bo milczenie jest przyzwoleniem. Po trzecie, jestem przekonany, że jest to niezwykle ważny moment w historii naszego kraju. To wybory, których nie wolno zlekceważyć. Po czwarte, nie mogę godzić się na łamanie konstytucji, na kpiny z praworządności - wyliczył w rozmowie z WP Sportowe Fakty.
Zaznaczył, że nie wstąpił do Platformy Obywatelskiej i nie zamierza zostać członkiem żadnej partii politycznej.
„Jeśli Marek Suski może być posłem, to dziennikarz sportowy też”
Zaraz po ogłoszeniu kandydatury Tomasza Zimocha pojawiły się na Twitterze komentarze kwestionujące jego kompetencje w świecie politycznym. - Tomasz Zimoch na liście PO kontynuuje tradycję wciągania do polityki ludzi znanych, bo są znani. Bez względu na to, jaka partia to robi, mam wątpliwości. Takie jedynki wchodzą, ale zazwyczaj niewielki ich później pożytek i łatwo je politycznie rozgrywać - ocenił Marcin Makowski z „Do Rzeczy” i Wirtualnej Polski. - Transfer z Lidla do Sejmu to byłby jednak hit jesiennego okienka. Takie „Kończ pan, panie marszałek!”, albo jakieś inne może się zdarzyć - napisał Michał Kołodziejczyk, szef WP Sportowe Fakty, nawiązując do tego, że Zimoch trzy lata temu użyczył głosu do reklam sklepów Lidl.
- Z kilku Tomaszów, którzy w rubryce „zawód” wpisują „dziennikarz”, akurat tego, na listach wyborczych, spodziewałem się najmniej - stwierdził Konrad Piasecki z TVN24. - Czekam, kiedy napisze Pan, że z wielu techników teatralnych najmniej do Sejmu pasuje p. Suski. Odwagi - odpowiedział mu Tomasz Zimoch.
Czekam, kiedy napisze Pan, że z wielu techników teatralnych najmniej do Sejmu pasuje p. Suski. Odwagi.
— Tomasz Zimoch (@tzimoch) August 1, 2019
Zimocha bronił natomiast Przemysław Szubartowicz z Wiadomo.co. Kiedy Leszek Jażdżewski skomentował: „Tomasz Zimoch na jedynce w Łodzi. Panie Turek, kończ Pan ten mecz. I nie rób sobie żartów z wyborców”, Szubartowicz odpisał: „Tomasz Zimoch jest prawnikiem z aplikacją sędziowską. To był taki support przed komentowaniem wydarzeń sportowych”.
Spytany przez Piotra Jaźwińskiego z TVN24.pl, Zimoch potwierdził, że po studiach prawniczych odbył aplikację sędziowską i zdał egzamin na sędziego.
W rozmowie z WP Sportowe Fakty Tomasz Zimoch oprócz Marka Suskiego przywołał przykłady byłych dziennikarzy, którzy zostali wybrani do parlamentu. - Jeśli pan Marek Suski, który nie ma wyższego wykształcenia i zdobył zawód technika teatralnego, może być posłem, to może być nim również piekarz, baletnica, sportowiec, a także dziennikarz. Również sportowy - stwierdził. - Proszę pamiętać, że, jeśli się dostanę do parlamentu, nie będę premierem ani ministrem. Rola posła jest inna - zaznaczył.
„Jedynka” nie była warunkiem
Zaraz po ogłoszeniu trójki czołowych kandydatów na łódzkiej liście Koalicji Obywatelskiej skrytykowała ją prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. - Nie ukrywam, że proponowałam zupełnie inną listę kandydatów. Kandydatów, którzy mogliby powtórzyć w wyborach parlamentarnych mój sukces z wyborów samorządowych. Listę, która była by nowym świeżym otwarciem. Próbowałam zarazić Grzegorza Schetynę innym podejściem do polityki, bardziej otwartym i samorządowym. Niestety moja wizja nie zyskała akceptacji - stwierdziła.
Jednocześnie poinformowała, że z tego powodu rezygnuje z pracy w sztabie wyborczym KO. - Jestem politykiem tylko wtedy, gdy jest to dobre dla miasta i Łodzian. Dalej będę wspierała moje koleżanki i kolegów z PO - zaznaczyła.
Tomasz Zimoch zapewnił, że nie oczekiwał dla siebie pierwszego miejsca na liście. - Zacznijmy od tego, że zgłoszono się do mnie i zaproponowano to miejsce. To nie był mój warunek. Przyjąłem ofertę - wyjaśnił na łamach WP Sportowe Fakty. - Po drugie jest to pewna przypadłość, że zawsze żądamy zmian, a gdy one następują, okazuje się, że jednak byliśmy zwolennikami utrzymania status quo - dodał.
Dziennikarz nie chciał natomiast komentować oświadczenia Hanny Zdanowskiej, tłumaczył, że go nie czytał. Nie podał też na razie swoich priorytetów w polityce i szczegółów programu wyborczego, zaznaczając jedynie, że polityka to gra zespołowa. - Na konkrety proszę poczekać do kampanii - stwierdził.
Zimoch nie zamierza ze względu na możliwe uzyskanie mandatu poselskiego rezygnować z pracy w dziennikarstwie sportowym. - Mam zamiar pozostać w zawodzie. Zresztą to dość normalne na zachodzie, że posłowie są nadal czynni zawodowo, w Polsce też nie wszyscy są zawodowymi parlamentarzystami - uzasadnił.
Zimoch wygrał w sądzie z Polskim Radiem
Po odejściu z Polskiego Radia Tomasz Zimoch przez rok prowadził co tydzień autorską audycję sportową w Radiu ZET. Ponadto zaczął współpracę z tygodnikiem „Angora”, dla którego przygotowuje wywiady. Wystąpił też w kilku kampaniach reklamowych, a wiosną 2017 roku wziął udział w show Polsatu „Taniec z gwiazdami”.
Z publicznym nadawcą Zimoch rozstał się kilka tygodni po tym, jak został zawieszony wskutek wywiadu w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Dziennikarz wypowiedział umowę o pracę z winy firmy.
Polskie Radio pozwało Zimocha do sądu, chciało 30 tys. zł odszkodowania za nieuzasadnione rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia. Na to dziennikarz skierował pozew wzajemny, w którym domagał się m.in. oddalenia powództwa nadawcy oraz odszkodowania w związku z rozwiązaniem umowy o pracę z winy pracodawcy.
W lipcu ub.r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza w całości oddalił powództwo Polskiego Radia, orzekając, że zawieszenie Tomasza Zimocha nie miało podstaw prawnych. W lutym br. orzeczenie zostało podtrzymane przez Sąd Rejonowy w Warszawie. - Satysfakcja. I to duża... - skomentował Tomasz Zimoch na Twitterze.
Dołącz do dyskusji: Tomasz Zimoch o krytyce jego startu do Sejmu: nie oczekiwałem „jedynki” na liście, posłem jest technik teatralny Marek Suski
na garnkach