Szalony Reporter: tiktoker, który pojechał na wojnę i oburzył internautów. Baca-Pogorzelska: "To nieodpowiedzialne"
O jego ostatnich filmach i zdjęciach z Ukrainy jest głośno w mediach społecznościowych. Bo tam Szalony Reporter zdobywa popularność. Tiktoker wyjechał na wojnę za naszą wschodnią granicę, a swoimi publikacjami wywołał wojnę w sieci. - Nagrywanie z ukrycia twarzy żołnierzy i miejsc, w których przebywają, jest niedopuszczalne - komentuje Tomasz Jędruchów, korespondent TVP Info w Kijowie. A Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka "Wprost" dodaje: - Dla influencerów wyjazd na wojnę to szansa, by w oczach swoich followersów stać się bohaterem.
Nazywa się Tomasz Matysiak. Swoim fanom jest znany jako Szalony Reporter, bo tak nazwał konto na Twitterze, TikToku, YouTubie i Instagramie. W ostatnich dniach publikowane tam materiały zdominował jeden temat. Szalony Reporter pojechał na Ukrainę, a w sieci umieścił sporo zdjęć i filmów pokazujących zniszczone miasta i dokumentujących wojenną rzeczywistość. Niektóre już usunął, bo użytkownicy mediów społecznościowych wytknęli mu, że lansuje się na ludzkiej tragedii.
- To turystyka wojenna i niestety jest więcej takich osób. Sytuacja w Ukrainie jest wciąż nośnym tematem. Dla influencerów wyjazd na wojnę to szansa, by w oczach swoich followersów stać się bohaterem - przyznaje Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka "Wprost", która przebywa teraz na Ukrainie i relacjonuje wojnę. Na tweety Szalonego Reportera zareagowała stanowczo. - Po mojej interwencji usunął z Twittera nagranie, w którym chwalił się, że wchodzi z kamerą tam, gdzie nie wolno tego robić. Pokazał samochody bojowe i twarze wojskowych, czym sprowadza na nich duże niebezpieczeństwo. Widzom opowiadał, że jeśli żołnierze z jednostki specjalnej "Kraken", z którymi miał się przemieszczać, dowiedzą się, że filmuje, to go zabiją. To nieodpowiedzialne - ocenia dziennikarka "Wprost".
@szalony.reporter ♬ dźwięk oryginalny - SZALONY REPORTER
Reklama koszulki na tle zniszczonego bloku
Internautów oburzyło zdjęcie Szalonego Reportera z centrum Winnicy. Tiktoker stoi na tle zniszczonego dwa dni wcześniej atakiem rakietowym bloku mieszkalnego. Z doniesień mediów wiadomo, że zginęło wtedy ponad 20 osób. Influencer ma na sobie błękitną koszulkę z narysowaną dłonią. Środkowy palec jest wyciągnięty w górę, a na nim widać napis: FUCK. Taką koszulkę (własnej marki) można kupić w prowadzonym przez niego sklepie internetowym.
Centrum Winnicy 2 dni po ataku rakietowym #Ukraina #RussianUkrainianWar pic.twitter.com/3E0uLNTdss
— Szalony Reporter (@szalonyreporter) July 16, 2022
"Szalony Reporter - przez jednych uwielbiany, przez drugich nienawidzony. Zapraszam Cię do zakupu produktów związanych z moim stylem życia" - tak reklamuje swój sklep w internecie.
- Jeśli pieniądze ze sprzedaży koszulek przekaże na pomoc humanitarną, to nie widzę w tym nic złego - uważa Baca-Pogorzelska. - Sama prowadzę licytacje różnych przedmiotów, np. znaczków ze słynnym korablem, tylko po to, by zebrać jak najwięcej pieniędzy na pomoc Ukraińcom.
Chcieliśmy zapytać Tomasza Matysiaka, czy uzbierana kwota ze sprzedaży np. koszulek trafi do potrzebujących za wschodnią granicą. Tym bardziej, że tiktoker angażuje się w pomoc. Od jakiegoś czasu jeździ na Ukrainę z transportem najpotrzebniejszych rzeczy dla tych, którzy pozostali tam mimo wojny. Na razie tiktoker nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę.
W sieci odniósł się za to do zarzutów, że wykorzystuje ludzkie dramaty do reklamowania swoich towarów. "Kurde, reklamuję piwo, muszę się zgłosić po kasę, bo nie wiedziałem. Jest taki typ człowieka co zapierdala i coś robi, i drugi, który wszystko hejtuje nie ruszając tłustego dupska sprzed tv. A co jest złego, nieuczciwego i niegodnego sprzedaży koszulek?" - pyta na Twitterze.
@szalony.reporter ♬ dźwięk oryginalny - SZALONY REPORTER
Utrudnia pracę korespondentom wojennym
- Dobrze, że pomaga Ukraińcom i przy prowadzeniu zbiórek wykorzystuje swoje ogromne zasięgi. Jest w końcu influencerem - zauważa dziennikarka "Wprost". - Ale nick, który sobie ustawił, może sugerować, że jest dziennikarzem, a tak przecież nie jest. To wprowadzanie odbiorców w błąd. Jeśli ktoś ma na kamizelce napisane "Szalony Reporter", to wcale nie oznacza, że pracuje w mediach. Z tego co wiem, ten influencer nie posiada wojskowej akredytacji dziennikarskiej, na podstawie której tu pracujemy. I takim zachowaniem może zaszkodzić innym korespondentom wojennym, bo zaczną się wzmożone kontrole na ukraińskich blockpostach i dodatkowe weryfikacje, co utrudnia nam pracę. Mając akredytację wojskową, jesteśmy zobowiązani do podporządkowania się pewnym regułom. Nie pokazujemy wojskowych, ich sprzętu ani tego, co transportują, chyba, że dostaniemy na to zgodę - mówi Karolina Baca-Pogorzelska, odnosząc się do nagrania, które po jej interwencji tiktoker usunął.
Również Tomasz Jędruchów, korespondent Telewizji Polskiej w Kijowie, który relacjonuje wojnę w Ukrainie, przyznaje, że wdał się w polemikę z Szalonym Reporterem. Nie znał wcześniej jego twórczości internetowej, ale gdy zaczęły docierać do niego sygnały od internautów z prośbą o interwencję, dziennikarz TVP zareagował.
"Wiecie, co się stanie, jak pan Tomasz Matysiak zostanie deportowany z Ukrainy i dostanie kilkuletni zakaz wjazdu do tego kraju? Zrobi wszystko, żeby przekuć to na lajki, odsłony i odtworzenia. To nie ma nic wspólnego ani z dziennikarstwem ani tym bardziej z pomocą Ukrainie" - napisał korespondent TVP na Twitterze.
Szalony Reporter przeprasza
Szalony Reporter zareagował emocjonalnie. "Czy kiedykolwiek mówiłem, że mam cokolwiek wspólnego z dziennikarstwem oprócz ksywy, którą sobie wymyśliłem w social mediach? Doczytaj, zweryfikuj i wyjmij kija z dupy. Pozdrawiam" - napisał tiktoker do Tomasza Jędruchowa. Dziennikarz TVP poprosił, by twórca internetowy jeszcze raz przeczytał jego wpis "powoli, dokładnie i ze zrozumieniem".
"Dobrze, masz rację i przepraszam za wcześniejsze emocje" - napisał Szalony Reporter.
Wiecie co się stanie, jak pan Tomasz Matysiak zostanie deportowany z Ukrainy i dostanie kilkuletni zakaz wjazdu do tego kraju?
— Tomasz Dawid Jędruchów (@tdjedruchow) July 19, 2022
Zrobi wszystko, żeby przekuć to na lajki, odsłony i odtworzenia.
To nie ma nic wspólnego ani z dziennikarstwem ani tym bardziej z pomocą Ukrainie 🤷♂️
👇 pic.twitter.com/zgxJfoKwq8
- Tu trwa wojna. To nie jest miejsce, gdzie można sobie pozwolić na błędy. Nawet najbardziej szlachetne intencje, jak niesienie pomocy i organizowanie zbiórek, nie mogą stawiać na drugim planie bezpieczeństwa ludzi, którym się pomaga - komentuje Tomasz Jędruchów. - Każdy, kto tu przebywa, wie, że trzeba brać pod uwagę życie ukraińskich żołnierzy. Z takich nagrań, jak to Szalonego Reportera, chętnie korzystają Rosjanie, którzy przeglądają wszystkie publikacje w sieci. Jeśli prosi się nas, by nie nagrywać, to tego nie robimy. Jeśli są miejsca, gdzie nie wolno chodzić, to tam się nie zapuszczamy. Influencer przeprosił i zapewniał, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił. Jeśli było to szczere, należy to docenić.
Kijowski korespondent TVP przypomina, że w Polsce też są służby ukraińskie, które mogły zwrócić uwagę na nagrania tiktokera i zaalarmować najwyższe władze Ukrainy: - Chodzi o to, by nie publikować materiałów, które mogą stanowić zagrożenie dla ich armii. Ukraińcy mają teraz pełne ręce roboty i śledzenie mediów społecznościowych to ostatnia rzecz, na jaką mają obecnie czas.
"Sam jestem winien"
Szalony Reporter oburzył też internautów, gdy opublikował swoje zdjęcia, na którym szeroko się uśmiecha na tle zbombardowanego budynku w Charkowie. Po jakimś czasie usunął je ze swojego profilu, ale tę fotografię nadal można znaleźć u innych użytkowników mediów społecznościowych.
Szalony Reporter, fot. Instagram
- Zamieszczenie zdjęcia, choć ten uśmiech nie deprecjonował wojny, faktycznie było nie na miejscu. Smutne, że poszedł takim viralem i przykrył tyle miesięcy pracy, zbiórek, wyjazdów i pomocy Ukraińcom. Sam jestem winien, powinienem być bardziej rozważny. Materiały pousuwałem - napisał Szalony Reporter.
Zamieszczenie zdjęcia, choć ten uśmiech nie deprecjonował wojny, faktycznie było nie na miejscu. Smutne, że poszedł takim viralem i przykrył tyle miesięcy pracy, zbiórek, wyjazdów i pomocy Ukraińcom. Sam jestem winien, powinienem być bardziej rozważny. Materiały pousuwałem.
— Szalony Reporter (@szalonyreporter) July 20, 2022
O tym zdjęciu mówiono kilka dni temu podczas konferencji zapowiadającej galę Fame MMA. W tym miesiącu Tomasz Matysiak został zawodnikiem tej federacji. - Stoi jakiś uśmiechnięty szczur na tle zgliszcz, gdzie z dużym prawdopodobieństwem albo są jeszcze zwłoki, albo niedawno zginęli tam ludzie. Dla mnie to jest tak, jakby ktoś się sfotografował w Auschwitz na tle komór gazowych i się idiotycznie uśmiechał - powiedział zgromadzonym na konferencji Jacek Murański, pokazując na telefonie zdjęcie Matysiaka. Później Szalony Reporter przyznał, że umieszczenie tej fotografii w mediach społecznościowych było niestosowne.
- Na swoim zdjęciu profilowym na Twitterze uśmiecham się w bluzie z napisem "PRESS". Zrobiłam je w pokoju - mówi Karolina Baca-Pogorzelska. - Nie wyobrażam sobie, by wstawić radosne zdjęcie na tle zdewastowanego Donbasu, w którym teraz przebywam. Dziennikarze pokazując miejsca ataków, w których ginęli ludzie, muszą zachować powagę. Na szczęście większość jest tego świadoma.
@szalony.reporter ♬ dźwięk oryginalny - SZALONY REPORTER
Jak facet chce robić sobie jaja...
- To skandal, że ktoś taki znalazł się w Ukrainie - ocenia surowo Mateusz Lachowski, który obecny jest w tym kraju od początku rosyjskiej agresji. Swoje relacje bardzo często prowadzi z "pierwszej linii frontu". Kilka dni temu ogłoszono, że został stałym korespondentem Polsat News w Ukrainie i jednocześnie współpracownikiem tygodnika "Newsweek". Zdaniem Mateusza Lachowskiego Szalony Reporter podszył się pod wolontariusza, wykorzystując zaufanie ukraińskich żołnierzy. - Ostatnia rzecz, jakiej trzeba tej wojnie, to nierzetelni dziennikarze, którzy robią z siebie idiotów. Zachowanie tego tiktokera oceniam bardzo negatywnie. Jak facet chce robić sobie jaja i prowadzić kontrowersyjną działalność, niech zajmie się tym w Polsce, ale nie w miejscu, gdzie codziennie zabija się ludzi - mówi Mateusz Lachowski.
Szalony Reporter może się pochwalić ogromnymi zasięgami w sieci. Tylko na TikToku obserwuje go ponad 356 tys. osób, a na Instagramie śledzą go 32 tys. użytkowników. - Nie jestem na tyle biegły w technice mediów społecznościowych, bym mógł mu zarzucić koniunkturalność - mówi o działaniu Szalonego Reportera Tomasz Jędruchów. - Myślę, że to, co zrobił, wynikało z braku wyobraźni i zrozumienia dla sytuacji i miejsca, w którym się znalazł.
Dołącz do dyskusji: Szalony Reporter: tiktoker, który pojechał na wojnę i oburzył internautów. Baca-Pogorzelska: "To nieodpowiedzialne"
Zawsze byli kolesie, którzy wchodzili na słupy wysokiego napięcia, łazili po gzymsach itd. Ten też należy do tej kategorii. W końcu ruscy go odstrzelą albo wezmą do niewoli. Sam się prosi