Recenzje kinowe: Jasminum, 007 przygód Franka i Wendy, Hi Way
W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.
JASMINUM *****
Współczesna bajka o zapachach, pasji i miłości. Jak dobrze, że ktoś w tym kraju potrafi nakręcić udany optymistyczny film.
Natasza (Grażyna Błęcka-Kolska), konserwator zabytków, przyjeżdża wraz z wyjątkowo bezpośrednią córeczką Gienią (fenomenalna Wiktoria Gąsiewska) do klasztoru kamedułów, aby odnowić zniszczony obraz. Jak się okazuje, cel jej podróży jest zgoła inny. Klasztor słynie mianowicie z trzech odizolowanych od świata mnichów pachnących jak czeremcha, śliwa i czereśnia. Zapachy oddziaływują w erotyczny sposób na okolicznych mieszkańców, zwłaszcza na ponętną fryzjerkę Patrycję (Monika Dryl). Natasza, będąca również specjalistką od komponowania perfum, próbuje zgłębić tajemnicę zapachów. Stara się dotrzeć do jednego z braci – Czeremchy (Krzysztof Pieczyński), który według przepowiedni ma zostać świętym.
Od najważniejszych ról – brata Zdrówko (Janusz Gajos), klasztornego kucharza opiekującego się Gienią, zakochanego w kinie przeora ojca Kleofasa (Adam Ferency) po epizodyczne role Świętego Rocha (Franciszek Pieczka), Zemana (Bogusław Linda parodiujący swój styl macho) i nieporadnego burmistrza (Krzysztof Globisz), wszyscy dali popis gry aktorskiej. Chwalić można reżyserię oraz scenariusz Jana Jakuba Kolskiego, i piękne zdjęcia Krzysztofa Ptaka.
Rzadko można ostatnio odnaleźć w polskim kinie tak czarujący małomiasteczkowy świat z pogranicza pięknej baśni. Kolski po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w tworzeniu własnego prowincjonalnego raju pełnego dziwów, wypełnionego nostalgią za niespełnioną miłością, a jednocześnie pełnego zabawy i mądrości bez zbędnego filozofowania.
Doskonały film na wiosnę. Pozwala na kilkadziesiąt minut oderwać się od naszej poważnej, często ponurej rzeczywistości.
007 PRZYGÓD FRANKA I WENDY ***1/2
Para animowanych agentów wykreowanych przez estońskich twórców walczy z niezwykłymi przeciwnikami. Na dłuższą metę nużąca surrealistyczna parodia filmów akcji, sensacyjnych i science fiction.
Frank i Wendy to para rysunkowych agentów wzorowanych na Mulderze i Scully. W każdym z epizodów, na które składa się film, mają do wykonania nieprawdopodobnie zadania w dziwnym nadbałtyckim kraju zwanym Estonią i jeszcze dziwniejszą sąsiednią Łotwą.
Rozkazy otrzymują od szefów z USA. Raz mają pomóc amerykańskim turystom przebranym za wegetariańskie niedźwiedzie polarne, potem muszą rozwiązać zagadkę bomb w kształcie zielonych sześcianów. Próbują również pokonać nazistowskich krasnali produkujących kiełbasę, planują unicestwić drewniany sputnik, starają się pokonać rosyjskiego agenta Putina, odnaleźć grudzień w listopadzie i zredukować skutki plagi hungerburgerów.
Do absurdalnej satyry na współczesny świat dodano grubo ociosany humor. Z początku jest śmiesznie, ale już po pierwszej opowieści robi się coraz większy galimatias. Może dałoby się to znieść we wszystkożernej telewizji, ale wytrzymać w kinie 75 minut w „odjechanym na maksa” towarzystwie Franka i Wendy jest znacznie ciężej.
HI WAY ***
Jedynym plusem filmu nakręconego przez członków Mumio jest ich specyficzne poczucie humoru. Kabaret, który tworzą na scenie wypada kapitalnie, zabawa w kino wyszła amatorsko i przeciętnie.
Film jest o tym, jak to Jaco (Jacek Borusiński), marzący o karierze reżysera oraz Pablo (Dariusz Basiński), nieudolny operator kamery, wybierają się w podróż przez Polskę. Chcą zarejestrować wypowiedź biznesmena (Maciej Słota) w jego luksusowej willi, ale nie do końca wiedzą jak to zrobić. W drodze powrotnej tworzą wizję w której upokarzają przedsiębiorcę epatując go swoim zmyślonym bogactwem. Jaco snuje opowieści o swoich dalszych filmowych pomysłach.
Jednak pomysłu na autorski film artystom z Mumio zabrakło. Film z założenia ma być kultowy i ambitny. Na plakacie reklamowym napisano, że należy go obejrzeć od dwóch do trzech razy. Tylko po co? Nie jest to ani udana komedia, ani głęboki moralitet. To tylko kilka nieskładnie połączonych ze sobą epizodów. Owszem, czasami bywa zabawnie, tak jest w scenie dowcipu o jaskini. Zabawny jest epizod o dziadkach posługujących się slangiem hiphopowym. Do tej sceny, tak jak do wielu innych zostali wykorzystani naturszczycy. Zostali wykorzystani nie do końca zdając sobie z tego sprawę ze swojej niezamierzonej śmieszności. Twórcy filmu karzą nam się śmiać z ich naturalnego zachowania, a to nie do końca jest fair.
Mumio posklejali kilka kabaretowych numerów w jedną całość. Co tam robi pseudoartystyczny epizod o nauczycielu zamieniającym się w dziecko? Wpakowali w film szereg postaci, czasami zupełnie niepotrzebnie, tak jak w przypadku kolegi na rauszu próbującego zasnąć na tylnym siedzeniu samochodu.
Niektórzy krytycy na siłę robią z filmu arcydzieło porównując „Hi Way” do pamiętnego „Rejsu”. Nic z tych rzeczy. Jak się okazało, umor Mumio broni się najlepiej w ich scenicznych przedstawieniach i reklamach Plusa. Film można sobie odpuścić.
GDYBY JUTRA NIE BYŁO
Naina Kapur (Preity Zinta), najstarsza córka hinduskiej rodziny studiuje w Nowym Jorku. Jej najlepszym przyjacielem jest Rohit, niepoprawny playboy. Naina jest chyba jedyną kobietą na świecie, której Rohit (Saif Ali Khan) nie ma zamiaru uwieść. Dziewczyna mieszka z matką i babcią, typową wredną teściową. W rodzinie Kapurów nie zawsze dobrze się układa. Restauracja, którą prowadzą ma nieustanne problemy finansowe, a kłótnie są na porządku dziennym. W tym momencie pojawia się nowy sąsiad Nainy, uroczy Aman (Shahrukh Khan), któremu jakimś cudem wtykanie nosa w nie swoje sprawy zawsze uchodzi na sucho.
(Gutek Film)
Dołącz do dyskusji: Recenzje kinowe: Jasminum, 007 przygód Franka i Wendy, Hi Way