Dziennikarze o mailu doradcy premiera nt. szukania krytyków LGBT: obrzydliwe, „Super Expressowi” opłaca się zgadzać z rządem
Zdaniem dziennikarzy kolejny mail od doradcy Mateusza Morawieckiego ujawniony przez Poufną Rozmowę pokazuje, że „Super Expressowi” opłaca się pisać zgodnie z linią władzy. - Redakcja pełniła funkcję służebną wobec ludzi pracujących dla premiera - uważa Bartosz Wieliński. Taktykę doradcy premiera, żeby szukać znanych osób krytykujących LGBT, wielu publicystów określiło jako obrzydliwą.
Serwis Poufna Rozmowa we wtorek opublikował kolejny mail mający pochodzić ze skrzynki szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka.
Trafił na prywatne adresy mailowe Mateusza Morawieckiego, szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, pracujących wówczas w kancelarii premiera Anny Plakwicz, Piotra Matczuka (oboje nie pracowali już wówczas w KPRM, ale współpracowali ze sztabem wyborczym PiS), Tomasza Matyni (nadal jest szefem Centrum Informacyjnego Rządu), Beaty Mazurek (wówczas posłanki i rzeczniczki prasowej PiS, od połowy 2019 roku europosłanki) oraz Krzysztofa Sobolewskiego, posła i szefa komitetu wykonawczego PiS. Mail trafił do jeszcze jednej osoby, której adres nie zmieścił się w pierwszej linijce pola adresowego.
Doradca premiera wysłał trzy strony „Super Expressu” z następnego dnia
W mailu, wysłanym o godz. 18:37, Chłopik zamieścił zdjęcia z fragmentami trzech stron wydania „Super Expressu”, które ukazało się następnego dnia. Na okładce zaraz pod winietą zamieszczono tytuł: „Polacy nie chcą karty gejów i lesbijek”. Chodziło o wyniki sondażu na temat wprowadzenia elementów karty LGBT w szkołach (za opowiedziało się 28 proc. pytanych, przeciw było 55 proc.), respondentów spytano też, czy edukacja seksualna powinna być prowadzona tylko za zgodą rodziców (zgodziło się z tym 78 proc.) i czy o seksie uczyć powinni głównie rodzice (67 proc. pytanych było za).
Sprawa była dyskutowana przez polityków i dziennikarzy po tym, jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w połowie lutego podpisał kartę LGBT+ opracowaną we współpracy ze stowarzyszeniem „Miłość nie Wyklucza”. Trzaskowski był za to krytykowany przez polityków Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji, a także w mediach publicznych i konserwatywnych.
Chłopik dołączył do maila zdjęcie pierwszej strony „Super Expressu” z następnego dnia, omówienia wyników sondażu na drugiej stronie oraz części strony w dziale sportowym z wywiadem z windsurferką Zofią Klepacką, która wielokrotnie krytykowała ruch LGBT.
W rozmowie z Piotrem Dobrowolskim, opublikowanej też w wersji wideo na kanale youtube’owym „Super Expressu”, skrytykowała przyjęcie deklaracji LGBT+ przez władze Warszawy. Na łamach tabloidu skrócona wersja rozmowy zaczęła się właśnie od tego wątku.
Chłopik szukał celebrytów, którzy skrytykują LGBT
W mailu Mariusz Chłopik zaznaczył, że „to co jutro będzie w SE” wysyła „zgodnie z rozmową z Michałem (być może Michałem Dworczykiem - przyp.) i Krzysztofem (być może Krzysztofem Sobolewskim - przyp.)”.
- Wydaje mi się, że powinniśmy poszukać więcej osób, które ze świata celebrytów będą krytykować LGBT, na razie udało się nam z Z. Boniek i jutro Zosia Klepacka - opisał Chłopik (dodaliśmy znaki diakrytyczne i interpunkcyjne w cytatach z jego maili).
- Szukam dalej takich osób - zapowiedział.
Trwająca miesiącami nagonka na społeczność LGBT była po prostu wyrachowaną, zorganizowaną, hejterską akcją polityczną.
— Roch Kowalski (@rochkowalski) February 1, 2022
Do tej pory się domyślaliśmy, teraz już wiemy. pic.twitter.com/pMYjT78ZoO
Zbigniew Boniek, wówczas prezes PZPN, na początku marca stwierdził na Twitterze: „Zamiast walić w dzieci LGBT proponuję promocje w PSRP ( Park, Sport, Rywalizacja, Przyjaźń)”. - Pozwólmy dzieciom spokojnie żyć. Nie wyprzedzajmy czasu zbyt pochopnie, nic więcej - zaznaczył w kolejnym wpisie.
Podchwyciły to media publiczne i prawicowe. - Boniek do władz Warszawy: Zamiast LGBT promujcie sport - napisano w tytule artykułu na portalu TVP.info.
Zamiast walić w dzieci LGBT proponuję promocje w PSRP ( Park, Sport, Rywalizacja, Przyjaźń).
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) March 5, 2019
W marcu 2019 roku rozkręcała się kampania przed wyborami do europarlamentu, które odbyły się pod koniec maja. PiS odniósł wyższe od prognoz zwycięstwo nad Koalicją Obywatelską tworzoną przez PO, Nowoczesną, SLD, PSL i Zielonych.
Jedno ze zdjęć dołączonych do domniemanego maila Mariusza Chłopika jest szerzej wykadrowane, widać na nim monitor, pod którym leżą wizytówki. W zakładce przeglądarki z fragmentem strony jutrzejszego wydania „Super Expressu” jest adres wydanie.se.com.pl, zakłada obok jest oznaczona jako „MEDIA EXPRESS - System wyda…”.
W jaki sposób przed godz. 18:37 do nieformalnego doradcy premiera trafiły zdjęcia wydania „SE” z następnego dnia? Grzegorz Zastępa, od kwietnia 2018 roku redaktor naczelny dziennika, na razie nie odpowiedział na naszą prośbę o komentarz w tej sprawie.
Dziennikarze krytykują i Chłopika, i „Super Express”
Wielu dziennikarzy oceniło na Twitterze, że postępowanie Mariusza Chłopika w tej sprawie było naganne. - Szukanie celebrytów, którzy pomagaliby nakręcać nagonkę na osoby LGBT... Niewiele rzeczy ujawnionych w #aferamailowa było równie obrzydliwych - stwierdził Rafał Mrowicki z Wirtualnej Polski. - Jakim trzeba być podłym człowiekiem… - napisała Justyna Suchecka z TVN24.pl.
- Gdy pisałem "Miłość w czasach zarazy", mama 14-letniego transpłciowego Wiktora, który rzucił się pod pociąg metra w Warszawie, opłakiwała śmierć swojego dziecka i równolegle przysłuchiwała się rządowej nagonce na LGBT. Rząd chwilę wcześniej szukał homofobicznych celebrytów - przypomniał Janusz Schwertner z Onetu. - Harcerskie pozdrowienie w wykonaniu druha Chłopika? "Szczuwaj" - skomentował Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”.
- Niezła te kręcona przez harcerzyków wokół Morawieckiego fabryczka hejtu. Kogo dziś obesramy? Ludzi LGBT? Sędziów? Nauczycieli? Kogo jutro zalejemy falą pogardy. Totalny chlew rządzi Polską. Paskudni, obrzydliwi ludzie - napisał Tomasz Lis z „Newsweek Polska”.
Całkowity cynizm przy tym.... https://t.co/sks0ch6BJj
— maciej knapik (@maciejknapik) February 1, 2022
Zwrócono też uwagę na rolę „Super Expressu” w tej sprawie. - Wszyscy rzucają się na p. Chłopika, który wg. maili Dworczyka miał szczuć na LGBT. Ale ktoś posłusznie realizował zlecenia na tego typu publikacje...” - napisał na Twitterze Bartosz Wieliński, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”
Wszyscy rzucają się na p. Chłopika, który wg. maili Dworczyka miał szczuć na LGBT.
— Bartosz T. Wieliński 🇵🇱💯 (@Bart_Wielinski) February 1, 2022
Ale ktoś posłusznie realizował zlecenia na tego typu publikacje...
- Moim zdaniem z tych maili wynika, że redakcja pełniła funkcje usługowe wobec rządu. Nie mieści mi się to w głowie – mówi Wieliński w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. - Z drugiej strony brała udział w jednym z najobrzydliwszych zjawisk w polskiej polityce w ostatnich latach, czyli nagonce na osoby LGBT. Efektem nagonki były napaści na osoby LGBT, lżenie, pobicia, samobójstwa. Haniebne jest, że w tym procederze brali udział dziennikarze – podkreśla.
- Nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek niezależna redakcja uzgadniała treści z politykami, żeby ci ostatni mogli pokazywać sobie fragmenty nieopublikowanych jeszcze materiałów. Wysłanie politykom „szczotki" gazety, która jeszcze się nie ukazała jest niewyobrażalne – zaznacza wicenaczelny „Wyborczej”. - Z maili wynika, że redakcja pełniła funkcję służebną wobec ludzi pracujących dla premiera. To koszmarne – dodaje.
Nizinkiewicz: „Super Expressowi” opłaca się zgadzać z władzą
Jak na tym tle rysują się relacje obozu Zjednoczonej Prawicy z głównym konkurentem „SE”? - Publikacje „Faktu” doprowadziły do kryzysu międzynarodowego. Kiedy opublikowano tam materiał o pedofilu ułaskawionym przez Andrzeja Dudę, do MSZ został wezwany charge d'affaires Republiki Federalnej Niemiec. Oświadczono mu, że to mieszanie się Niemiec do kampanii prezydenckiej w Polsce. W efekcie nowy ambasador RFN nie dostał agreement polskiego MSZ - przypomina Bartosz Wieliński.
- Publikacje „Faktu” były przez obóz władzy odbierane tak alergicznie, że dochodzi do kryzysu międzynarodowego. Nie było w UE takiej sytuacji, żeby z powodu publikacji tabloidu dochodziło do ochłodzenia stosunków dyplomatycznych czy wstrzymania prac placówki dyplomatycznej - ocenia Wieliński.
Sytuacja jest jasna dla Jacka Nizinkiewicza z „Rzeczpospolitej”. Dziennikarz przyznaje, że „Super Expressowi” po prostu opłaca się zgadzać z linią władzy, co widać po wartości przychodów reklamowych od spółek Skarbu Państwa. Nizinkiewicz zwraca jednocześnie uwagę, że temat afery z mailami Dworczyka nie spotyka się z większym zainteresowaniem mediów, nad czym boleje.
- Wiadomo, że zawsze są przechyły. Gdzieś jest więcej reklam, władza preferuje jeden tytuł ponad drugi, to nic nowego w polskiej polityce i mediach – mówi natomiast anonimowo dziennikarz jednego z dużych portali. - Pewnie za PO dysproporcja reklam wypadała na korzyść mediów lewicowo-liberalnych. Jako dziennikarzowi nie podoba mi się faworyzowanie konkretnych tytułów, ale to niestety nie jest, patrząc z perspektywy globalnej, tylko polska specyfika. Nie popieram tego, ale nie dziwię się, bo każda władza ma taką tendencję. Choć wolałbym żyć w świecie medialnym, w którym nie trzeba być blisko władzy, żeby mieć wpływy i pieniądze – konkluduje.
W maju 2019 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, ukazała się książka Piotra Gajdzińskiego, byłego rzecznika BZ WBK w krytycznym tonie opisująca Mateusza Morawieckiego, który przed wejściem do polityki przez ponad dekadę był we władzach tego banku.
„Super Express” najpierw podał, że według informacji z książki dwójka młodszych dzieci została adoptowana przez premiera i jego żonę, a następnego dnia - że według zapewnień Michała Dworczyka dzieci wiedziały już o tym wcześniej, więc informacja z książki nie mogła być dla nich szokiem.
Niektórzy politycy i dziennikarze początkowo zarzucili „SE” naruszenie prywatności rodziny Morawieckiego, ale po kolejnym tekście część uznała, że mogła to być „ustawka” z premierem, mająca odciągnąć uwagę opinii publicznej od niekorzystnych dla niego wątków z książki Gajdzińskiego.
„Super Express” zarabia z reklam spółek państwowych kilka razy więcej niż „Fakt”
Z przeprowadzonej na podstawie danych cennikowych Kantar Media analizy prof. Tadeusza Kowalskiego wynika, że w 2018 roku „Super Express” mógł na reklamach spółek skarbu państwa zarobić 21,9 mln zł (to 19 proc. jego łącznych przychodów reklamowych), „Fakt” zaś niemal pięć razy mniej - 4,86 mln zł (4 proc. przychodów reklamowych ogółem). W 2019 roku było to 19,7 mln zł (20 proc.) w „SE” oraz 4,11 mln zł (4 proc.) w „Fakcie”.
W 2020 roku przychody „Super Expressu” z reklam firm państwowych wyniosły 19,7 mln zł (20 proc. wpływów reklamowych ogółem), a „Faktu” - 4,11 mln zł (niecałe 4 proc.).
Warto dodać, że średnia sprzedaż ogółem „SE” kształtowała się wówczas na poziomie 93 tys. egz., „Fakt” sprzedawał zaś niemal dwa razy więcej – 171 tys. egz. Proporcje od tego czasu nie zmieniły się diametralnie – przykładowo we wrześniu ub.r. średnie rozpowszechnianie płatne razem „SE” wyniosło 88,4 tys. egz., a „Faktu” - 154,1 tys. egz.
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze o mailu doradcy premiera nt. szukania krytyków LGBT: obrzydliwe, „Super Expressowi” opłaca się zgadzać z rządem