Noworoczna ofensywa kredytowa banków
Po świąteczno-noworocznym marazmie na rynku kredytów hipotecznych nie ma już śladu, banki przypuszczają nową ofensywę.
Na przełomie roku co najmniej siedem instytucji uatrakcyjniło ofertę, a kilka kolejnych przedłużyło dotychczasowe promocje. Średnia marża kredytu złotowego z 10-proc. wkładem własnym spadła poniżej 1,6 pkt proc, a w euro do ok. 2,5 pkt proc. Klienci mają większy wybór, ale nie dotyczy on wszystkich chętnych. Większość instytucji premiuje osoby dobrze zarabiające. Taki klient nie dość, że jest bezpieczniejszy to jeszcze ma potencjał do dalszego uproduktowienia.
Co ważne, na uatrakcyjnienie oferty decydują się nie tylko małe banki, ale i te ze ścisłej czołówki jeśli chodzi o liczbę udzielanych kredytów. Tak uczyniło np. Pekao, w którym w styczniowej promocji marża kredytu w złotym dla uproduktowionego klienta (m.in. rachunek z wpływami) wynosi 1,59 pkt proc., a na dodatek bank nie pobiera prowizji za udzielenie kredytu. Oferta nie dotyczy jednak wszystkich klientów, a tylko tych zamożniejszych – warunek to minimalne zarobki od 7,5 tys. zł netto lub kredyt na kwotę co najmniej 300 tys. złotych. Pozostali otrzymają marżę z przedziału 1,69-3 pkt proc., a maksymalna prowizja to 0,49 proc.
Premiowanie dobrze zarabiających nie jest odosobnioną fanaberią Pekao. Podobnie czyni wiele innych banków. Należące do grupy BRE Banku mBanku i MultiBank różnicują poziom marż ze względu na zarobki klienta. Przy kredycie złotowym minimalna pensja uprawniająca do obniżki to 8 tys. zł, a przy walutowym 5 tys. złotych. Najlepiej jednak zarabiać więcej niż 12 tys. zł, wówczas premia jest jeszcze wyższa i może przekraczać 0,5 pkt proc., co w kredycie złotowym da marżę
1,1-1,4 pkt proc., a w euro 1,5-1,8 pkt proc., co jest ofertą dużo lepszą od średniej rynkowej.
Ciekawie prezentuje się też promocja Raiffeisena, w której – bez względu na kwotę kredytu, czy wartość zabezpieczenia – marża wynosi 1,49 pkt proc. dla złotego i 1,99 pkt proc. dla euro. Jedynym warunkiem jest, aby klient co przez co najmniej pierwszych pięć lat trwania umowy kredytowej zasilał rachunek osobisty w banku kwotą nie mniejszą niż 3 tys. zł miesięcznie. Ale i tu mamy ukłon w stronę lepiej zarabiających klientów, bo oferta dotyczy osób zarabiających co najmniej 5 tys. zł lub 8 tys. zł w przypadku rodziny.
Gospodarstwa domowe z zarobkami co najmniej 8 tys. zł premiuje też Nordea Bank Polska, który oferuje im marżę niższą o 0,2 pkt proc. od standardowej. Drugie tyle można oszczędzić przystępując do programu systematycznego oszczędzania (ze składką co najmniej 100 zł/mies. na każde 100 tys. zł udzielonego kredytu). Poza tym obniżono marże dla kredytów w euro, i tak np. dla kredytu na ponad 300 tys. zł marża w cross-sellu wynosi 2,1-2,3 pkt proc., a bez niego 3,1-3,3 pkt proc.
Swoje cenniki kredytów hipotecznych uatrakcyjnił również BNP Paribas Fortis: od początku roku oferuje kredyty z marżą 1,5 pkt proc. i bez prowizji. Na takie warunki mogą liczyć klienci, którzy założą w banku konto osobiste, będą je zasilać miesięcznymi wpływami w wysokości min. 2,5 tys. zł oraz dokonywać co najmniej pięciu operacji bezgotówkowych miesięcznie. Oferta dotyczy nie tylko standardowych kredytów, ale i Rodziny na Swoim – preferencyjnego kredytu z rządowymi dopłatami.
Polbank po spełnieniu kilku warunków (m.in. wpływ pensji na rachunek i pakiet ubezpieczeń) obniża marżę kredytu o 1,5 pkt proc., a dodatkowo cały czas trwa promocja „3x0”, czyli brak prowizji za udzielenie kredytu oraz za wycenę nieruchomości i wcześniejszą spłatę.
Te banki, które nie zmieniają oferty, często przedłużają dotychczasowe promocje. Tak uczyniły m.in. Allianz Bank (który przy okazji poprawił nieco warunki promocji „Złota hipoteka”), Bank Ochrony Środowiska (zmiana nazwy promocji z „Grudniowej” na „Noworoczną”), HSBC (marże 1,15-1,3 pkt proc.) i Lukas Bank (brak prowizji za udzielenie kredytu).
Ruch na rynku kredytów hipotecznych (widać go także po wzroście średniej zdolności kredytowej) wynika z kilku czynników. Po pierwsze, sektor bankowy jako całość cierpi na nadpłynność. Banki mają dużo pieniędzy, a przedsiębiorstwa nie są jeszcze gotowe na zaciąganie kredytów, hipoteki są o tyle dobrym rozwiązaniem, że mają zabezpieczenie w postaci nieruchomości i w razie czego bank ma szansę na odzyskanie należności. Jednocześnie kredyty konsumpcyjne jeszcze nie odzyskały dawnego blasku, banki i tak mają problem z obsługą bieżących pożyczek, nie są więc tak chętne do udzielania kolejnych. Wreszcie jest jeszcze po prostu walka o klienta. Mimo trwających od wielu miesięcy obniżek cen, chętni na kredyty nie pchają się drzwiami i oknami. Potwierdzają to dane Narodowego Banku Polskiego, z których wynika, że w listopadzie przyrost zadłużenia na nieruchomości był stosunkowo niewielki.
Marcin Krasoń, Open Finance
Dołącz do dyskusji: Noworoczna ofensywa kredytowa banków