Nie żyje Adam Słodowy. Wspomnienie
Lata temu było dwóch gigantów dziecięcej wyobraźni w naszym kraju. Byli tak wielcy i mieli tak wielki wpływ na młodych widzów, jakiego po nich nie miał i pewnie nie będzie miał już nikt. Emocjami i energią i wielką charyzmą serca zdobywał opowiadacz przyrody Michał Sumiński. Jego zaprzeczeniem był skromny, cichy i z lekka wycofany, ale dysponujący hipnotycznym magnetyzmem i życzliwością pan Adam Słodowy. Człowiek legenda, któremu połączone siły wszystkich scenarzystów sławnego MacGyvera mogliby czyścić buty. Od spodu. Niestety właśnie zmarł, i teraz nie ma już gigantów.
Adam Słodowy otwierał przed telewizyjną dziatwą świat, w którym możliwe jest niemal wszystko. Udowadniał, że wystarczy trochę wyobraźni i ciut więcej cierpliwości, żeby przedmioty przestawały być tym, czym są. Że każda rzecz może się do czegoś przydać, a konstruowanie i majsterkowanie jest nie tylko świetną zabawą, ale może mieć również praktyczne zastosowanie.
W swoich programach i książkach wykorzystywał wszystko, czasami wprowadzając niezłe zamieszanie w domach swoich widzów. Do legendy przeszły wydania „Zrób to sam”, po których redakcję zasypywała korespondencja wypełniona pretensjami rodziców rozeźlonych, że za sprawą nauk Wielkiego Konstruktora ich dzieci pocięły przegubową rurę odkurzacza, czy w poszukiwaniu kawałka drucika rozebrały jakieś przydatne, a trudno dostępne na rynku urządzenie. Tak, jeśli rodzice w porę nie zauważyli o czym w programie mówi pan Adam i jakie materiały potrzebne są do realizacji jego projektu, mogli się bardzo zdziwić.
Ale to tylko jedna z telewizyjnych działalności pana Słodowego. Pamiętamy go głównie dzięki występom przed kamerą, ale więcej czasu zajmowała mu praca w charakterze konstruktora urządzeń scenotechnicznych. Spełniał marzenia reżyserów, zaskakiwał aktorów, i w swoim warsztacie zawsze coś kombinował. Nie zawsze czekał na konkretne zlecenie. Często przyglądał się próbom i potem sam proponował różne rozwiązania. W ten sposób stworzył autorskie – oczywiście niskobudżetowe, bo to było dla niego zawsze ważne – rozwiązanie obrotowej sceny dla teatru telewizji, albo zmajstrował widoczną w czołówce „Kabareciku Olgi Lipińskiej” dmuchawę, którą kręci imć majster Turecki.
Do samej telewizji też nikt nie musiał go zapraszać. W czasach, kiedy ta dopiero raczkowała, on miał już pewną wizję tego jak powinny wyglądać programy. Wiedział też jak wyglądać nie powinny, dlatego przyszedł do mieszczącej się na Placu Powstańców w Warszawie redakcji zgłosić swoje uwagi. Przyszedł, zgłosił, i wyszedł z propozycją stworzenia programu wg własnych upodobań i marzeń. Tak narodził się program „Zrób to sam”, który z przerwami, z niewielkimi zmianami, ale zawsze z Adamem Słodowym na pokładzie utrzymywał się przez prawie ćwierć wieku. I zawsze przekonywał swoich widzów, że dobrym materiałem może być wszystko, a majsterkowiczem każdy. Jedynym warunkiem była cierpliwość. Była też dokładność, ale pod tym względem od swoich widzów i uczniów nie oczekiwał cudów. Program skończył się wraz z nadejściem ery gotowych zabawek i błyskotek.
A wszystko zaczęło się od samochodu, który zmajstrował tuż po wojnie. Sam. Opowiadał mi kiedyś tę historię, a ja dziwiłem się jak bardzo było to dla niego zwyczajne. Po prostu jakby samo się wszystko składało. Zajęło mu to trochę czasu, kosztowało wiele wypraw po składach złomu i innych przybytkach, w których gromadzono pozornie nieprzydatne rzeczy. On składał, składał i złożył. Auto osiągało zawrotną prędkość około 40 km/h, ale było wyjątkowe, i woziło dumną rodzinę Słodowych. Było też – co zrozumiałe - obiektem zazdrości i zachwytów. Efektem zachwytów było wystawienie tegoż dzieła na wystawie komunikacyjnej, i późniejsza publikacja książki „Budowa samochodu amatorskiego”, która okazała się wielkim przebojem. Nie chcę przzez to powiedzieć, że po premierze książki na ulice polskich miast i wsi tłumnie wyjechały samochody wg pomysłu pana Słodowego, ale ruch na ulicach na pewno nieznacznie się zwiększył.
Widzom pozostawił po sobie również 20 odcinków animowanego serialu „Pomysłowy Dobromir”, którego był współscenarzystą. I jak się słusznie domyślacie, odpowiadał w nim za wymyślanie i realizację wszystkich technicznych pomysłów głównego bohatera.
Pan Adam Słodowy zmarł 10 grudnia w wieku 96 lat. Obyśmy o nim nie zapomnieli.
Adam Słodowy znany ze „Zrób to sam”
Adam Słodowy bardzo dużo popularność zyskał jako gospodarz programu Telewizji Polskiej „Zrób to sam”, w którym udzielał rad dotyczących majsterkowania. Początkowo cykl był częścią programu „Ekran z bratkiem”, a potem „Teleranka”. Był nadawany od 1959 roku do 1983 roku, powstało łącznie 505 odcinków.
Adam Słodowy napisał też dziewięć książek o majsterkowaniu i samochodach, scenariusze do serii filmów animowanych dla dzieci „Pomysłowy Dobromir” i „Pomysłowy wnuczek” oraz do filmów „Śrubokręt i spółka” i „Dziura w ścianie”.
Słodowy pracę w TVP zaczął pod koniec lat 50. Najpierw był konstruktorem urządzeń scenicznych, a w latach 1961-78 był szefem naczelnej redakcji programów oświatowych i dziecięcych.W 1983 roku odszedł na emeryturę.
Adam Słodowy urodził się w 1923 roku. W czasie II wojny światowej najpierw pracował w fabryce, a w 1944 zgłosił się na ochotnika do wojska. Na koniec działań wojennych uzyskał stopień oficer artylerii.
W latach 1950-1958 wykładał w Oficerskiej Szkole Artylerii Przeciwlotniczej w Koszalinie, a potem był krótko związany z Wojskową Akademią Techniczną, gdzie otrzymał stopień majora.
Dołącz do dyskusji: Nie żyje Adam Słodowy. Wspomnienie