Najgorsze seriale 2022 roku
Nie wszystkie produkcje 2022 roku spotkały się z entuzjazmem odbiorców. Prezentujemy zestawienie seriali, które zdecydowanie rozczarowały widzów oraz krytyków, czemu dali wyraz oceniając je w serwisach tematycznych.
Poniżej zestawienie tytułów, które najbardziej rozczarowały w 2022 roku widzów seriali.
1. „Harry i Meghan” – Netflix – nowość
Serial „Harry i Meghan” tylko udaje produkcję dokumentalną. Bohaterowie usiłują wmówić nam, że są ofiarami największych prześladowań i musimy współczuć im dramatycznego położenia, ponieważ każdego dnia walczą o przeżycie w nierównym starciu z mediami. Równocześnie już w pierwszym odcinku sami relacjonują nam swoje prywatne spotkania i informują o dotychczas nieznanych szczegółach, łącznie z tym jak spędzili Halloween 2016 oraz o łączącym ich uczuciu.
Zwłaszcza pierwsze odcinki serialu mają niewielką wartość dla pasjonatów historii Windsorów, ponieważ są zbiorem mało istotnych anegdot obyczajowych. Serial przedstawia tylko jedną perspektywę, więc brak komentarza z drugiej strony konfliktu obniża jego wiarygodność.
Mimo że to sześcioodcinkowy dokument, wygląda jak idealnie zainscenizowana produkcja Hallmarku.
2. „Bardzo długa noc” – Netflix – nowość
Ten hiszpański serial jest, jak zapowiada tytuł, bardzo długi i męczący zatem przeznaczony tylko dla koneserów sensacji i „dziania się” za wszelką cenę. Akcja serialu toczy się w dzień Bożego Narodzenia, kiedy do ostatniej takiej placówki, jaką jest więzienny zakład psychiatryczny, włamują się terroryści chcący odbić pewnego niebezpiecznego więźnia. Hugo Roca (Alberto Ammann), czyli dyrektor zakładu, przyjeżdża do pracy z dziećmi, których nie chce zostawić w domu i w ten sposób one również uwięzione są w obiekcie przejmowanym przez napastników.
Historia szyta grubymi nićmi, mało co wynika z prawdopodobieństwa psychologicznego i logicznego wnioskowania. Ciemno, głośno i mało zaskakująco. Serial miał ambicję trafić do widzów oglądających „Dom z papieru”.
Bohaterowie przypominają karykatury, a nie pełnowymiarowe postaci: dzielny dyrektor, piękna i odważna więzienna lekarka Elisa Montero (Barbara Goenaga), więzień z protezami nóg o uroczym pseudonimie „Kuternoga”, osoby o deficytach intelektualnych i zaburzeniach psychicznych, które powinny być leczone w szpitalu psychiatrycznym, a nie zamknięte w zakładzie karnym, można by tak dalej wymieniać… ale nie warto.
3. „Krakowskie potwory” – Netflix – nowość
Kolejny polski serial Netfliksa, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Produkcja mająca wpisywać się w modny kanon seriali Young Adult z wątkami nadprzyrodzonymi, których Netflix ma w swojej bibliotece całkiem sporo („Chilling Adventures of Sabrina”, „Riverdale”, „Otwórz oczy”) przyciąga jedynie ciekawym spojrzeniem na Kraków i nazwiskami reżyserek (Kasia Adamik i Olga Chajdas).
Produkcja skierowana do młodych dorosłych prawdopodobnie lepiej sprawdziłaby się jako serial młodzieżowy. Alex (w tej roli Barbara Liberek) i grupa innych studentów będzie ratować świat przed zagładą, a ich super moc to wiedza o lokalnych potworach, bóstwach, wierzeniach, legendach.
Na papierze ten pomysł wydawał się świetny. Gorzej z realizacją.
4. „Pani sprzątająca” – HBO – nowość
Amerykańska wersja „Pani sprzątającej” z Élodie Yung w roli głównej zapowiadana jako hit platformy, niestety rozczarowała. Główna bohaterka o imieniu Thony w Kambodży pracowała jako lekarka, ale gdy przylatuje do Stanów, aby zebrać środki na leczenie syna, nie ma na to szans, ponieważ jest nielegalną imigrantką, która funkcjonuje poza oficjalnym systemem. Nie posiada wizy pracowniczej, więc może zatrudnić się jedynie w szarej strefie.
Jej koleżanka Fiona (Martha Millan), u której tymczasowo pomieszkuje, pomaga Thony znaleźć pracę i przez większość czasu bohaterki pracują jako sprzątaczki. Dorabiają także jako obsługa cateringu podczas imprez, aż do dnia kiedy Thony przypadkowo jest świadkiem morderstwa i musi posprzątać miejsce zbrodni. I wtedy wszystko się zaczyna, czyli poznaje wpływowego gangstera, który oczarowany jest jej zimną krwią, profesjonalizmem, zasadami i urodą. A co się dzieje dalej, sami możecie się domyślić.
5. „Monarch” – FOX – nowość
To bardzo specyficzny serial klasyfikowany jako dramat muzyczny. Opowiada losy rodziny Romanów, tworzącej muzykę country. Trudno uwierzyć, że serial z Susan Sarandon może nie być udany, ale gdy produkcji brakuje scenariusza, to niestety nawet wybitna aktorka nie może tego przeskoczyć.
A przecież Susan Sarandon udowodniła już, że doskonale radzi sobie na małym ekranie. Przykładem jest serial „Feud” Ryana Murphy’ego, gdzie wcieliła się w postać Bette Davis, a kilka lat wcześniej zagrała postać charyzmatycznej Joy w produkcji „Słowo na R”. Tym razem obecność aktorki nie wystarczyła, aby uratować produkcję.
6. „Kto zabił Sarę” – Netflix – sezon finałowy
Serial zachwycił widownię jako produkcja będąca pastiszem telenoweli latynoamerykańskiej i filmu akcji równocześnie. Jednak po dwóch odsłonach pełnych zwrotów akcji i zmartwychwstań, sezon trzeci stracił tempo i zwyczajnie widza znudził. Im bliżej było finału, tym gorzej. Mało kogo na tym etapie interesowała odpowiedź na tytułowe pytanie.
W pierwszym sezonie twórcy zbudowali wyraziste, napisane grubą kreską postaci, które polubiliśmy tylko po to, aby w trzecim sezonie mieć ich serdecznie dosyć. Ostatni sezon skierowany jest tylko dla najwierniejszych widzów, którzy mimo wszystko, chcą poznać odpowiedź na tytułowe pytanie.
Spieszę więc, aby jej udzielić. Okazuje się, że Sara popełniła samobójstwo w klinice doktora Reinaldo, ponieważ nie chciała być jego więźniem, żyjąc w niewiedzy, co stało się z jej bratem i matką. Uznała, że to jedyny sposób, żeby odebrać szaleńcowi to, na czym mu najbardziej zależy. Było to wyjątkowo trzeźwe i dojrzałe zachowanie, co po raz kolejny dowodzi, że to, jak została napisana Sara, jest bardzo niespójne, a przez to mało wiarygodne. A cała historia zaczęła się jak świetna zabawa i powrót do szalonych lat 90. Być może serial zyskałby lepsze oceny gdyby twórcy poprzestali na dwóch transzach.
7. „Władca pierścieni: Pierścienie władzy” – Amazon Prime Video – nowość
Oczekiwania wobec tego tytułu były gigantyczne. Gdy w końcu odbyła się premiera serialu, widownia podzieliła się na fanów i osoby rozczarowane, tym jak serial zrealizowano. Jednych fascynował rozmach serialowego świata, a innych zirytował brak scenariusza. A to poważny problem, zwłaszcza jeśli mowa o najdroższym serialu w telewizyjnej historii. Showrunnerzy serialu, czyli J.D. Payne i Patrick McKay, rozbudowali historie postaci z uniwersum Tolkiena o kwestie, które dla czytelników nie było istotne, a z drugiej strony nie takiego rozwoju dla Galadrieli i Saurona oczekiwali wielbiciele literackiego uniwersum.
Czy drugi sezon naprawi błędy swojego poprzednika? Jest już w realizacji, ale jego premiera odbędzie się najprawdopodobniej dopiero w 2024 więc wówczas się przekonamy.
8. „Wiedźmin: Rodowód krwi” – Netflix – nowość
Prequel „Wiedźmina” rozczarował słabym scenariuszem i odejściem od koncepcji stworzonej przez pisarza Andrzeja Sapkowskiego. Akcja serialu toczy się na 1200 lat przed wydarzeniami znanymi z „Wiedźmina” i skupia na tym, co wymyślili amerykańscy showrunnerzy, czyli monolitach, jako istotnym elemencie serialowego uniwersum.
Showrunner Declan de Barra oskarżany jest, przez fanów literackiego pierwowzoru, o zbyt daleko idące ingerencje w świat Wiedźmina, a także niefunkcjonalne zmiany. Serial „Wiedźmin: Rodowód krwi” w zaledwie kilka dni po premierze, otrzymał wiele negatywnych ocen na najpopularniejszych serwisach służących do tego celu, m.in. na Metacritic. Nie wróży to dobrze przyszłości tej produkcji, ani „Wiedźmina”, nad którym po odejściu Henry’ego Cavilla zebrały się czarne chmury.
9. „Gry rodzinne” – Netflix – nowość
Polski serial Netfliksa bawiący się konwencją komedii romantycznej rozwlekł na osiem odcinków oczekiwanie na to, czy para młoda stanie przy ołtarzu i weźmie ślub. W międzyczasie cyklicznie mdleją kolejne bohaterki, a postać grana przez Pawła Deląga okazuje się romansować z połową swoich pacjentek. Mimo świetnej obsady (Edyta Olszówka, Paweł Deląg, Izabela Kuna, Anna Romantowska) nie sposób bez irytacji śledzić historię rozbitą na niepotrzebne retrospekcje, które wykańczają mózg bieganiną po osi czasu.
Trudno przejąć się losami bohaterów, gdy napisane są w tak karykaturalny sposób. Wprowadzenie ważnych społecznie wątków wygląda jak kpina z widza (pojawia się próba samobójcza, międzypokoleniowy konflikt, zdrada małżeństwa, kwestie zdrowia psychicznego).
Sama opowieść jest bardzo prosta – Kasia (Eliza Rycembel) jest w ciąży i planuje wziąć ślub ze swoim narzeczonym, Jankiem (Bertosz Gelner). Czy do tego dojdzie? Dowiecie się za osiem odcinków. Największym problemem serialu jest scenariusz Agnieszki Pilaszewskiej, który w swojej strukturze przypomina komedię romantyczną sprzed dekady, chociaż rozumiem, że jest próbą stworzenia hybrydy gatunkowej między komedią romantyczną a telenowelą. Tylko dla koneserów gatunku.
Miałam nadzieję na zabawną i bezpretensjonalną historię o młodych ludziach w polskim kontekście (kościół, ślub, rodzina, konflikty), a wyszła nieco zbyt serio bufonada z nakryciami głowy, jak na ślubie u Windsorów.
10. „Last Light” – Peacock – nowość
Serial miał być triumfalnym powrotem Matthew Foxa do telewizji. Aktor znany z hitu serialowego sprzed lat, zatytułowanego „Lost”, miał szansę wrócić na mały ekran w wielkim stylu. Niestety okazało się, że serial „Last Light” nie był dla niego dobrym wyborem, mimo że podobnie jak „Lost” przedstawia alternatywną wizję rzeczywistości.
Opowiada o apokaliptycznej wizji świata, w której śledzimy losy rodziny walczącej o przetrwanie. Składający się z pięciu odcinków serial powstał na podstawie literackiego pierwowzoru autorstwa Alexa Scarrowa. Jedyny plus, jaki dostrzegła amerykańska widownia i krytycy, to fakt, że serial jest stosunkowo krótki. Obecnie jego ocena na Metacritic wynosi 34/100 punktów, czyli jest dramatycznie niska. Matthew Fox zasłużył na lepszy scenariusz. Podobnie jak widzowie serialu.
Dołącz do dyskusji: Najgorsze seriale 2022 roku