Prokuratura nie daje wiary Michałowi Lisieckiemu, obciążają go dokumenty i zeznania szefów PKP i Budimexu
Według ustaleń „Pulsu Biznesu” wyjaśnienia złożone przez Michała M. Lisieckiego, większościowego akcjonariusza PMPG Polskie Media, w sprawie zarzutów postawionych mu wiosną ub.r. prokuratura uznała za „całkowicie niewiarygodne”. Na niekorzyść Lisieckiego działają zeznania byłego szefa PKP, prezesa Budimexu, jego byłego współpracownika Tomasza S. i analiza dokumentów.
Michał M. Lisiecki został zatrzymany przez CBA, a potem aresztowany na kilka tygodni w marcu ub.r. w ramach śledztwa dotyczącego wyrządzenia szkód w wysokości 40 mln zł na mieniu będącej w upadłości spółki Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury (PNI). Jej syndykiem był Tomasz S., w latach 2007-2016 PMPG Polskie Media.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. W toku postępowania śledczy ustalili, że zorganizowana grupa przestępcza działała od 2012 do 2015 roku w Warszawie.
- Działania grupy polegały na przywłaszczeniu środków finansowych pochodzących z masy upadłości poprzez zawieranie szeregu umów i ustnych porozumień na rzekome usługi, za które wystawiane były poświadczające nieprawdę dokumenty w postaci nierzetelnych faktur - opisano w marcu ub.r. w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Lisiecki oraz pozostali zatrzymani usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, spowodowania szkody w wielkich rozmiarach oraz dopuszczenia się przestępstw skarbowych. Grozi za to go 10 lat więzienia.
Lisieckiego obciążył były członek zarządu PMPG
Według ustaleń śledczych ponad połowa z 40 mln zł wyłudzonych z PNI miała trafić do firm współkontrolowanych przez Piotra Surmackiego, w latach 2007-2009 wiceprezesa PMPG. Ze spółką Michała M. Lisieckiego była związana także inna osoby z zarzutami w tej sprawie - Daniel B., który w latach 2002-2007 pracował w PMPG m.in. jako szef działu prawnego.
Jak dowiedział się „Puls Biznesu”, to zeznania Tomasza S. dotyczące wyłudzeń pieniędzy z różnych firm będących w upadłości najmocniej obciążyły Michała M. Lisieckiego, doprowadzając do postawienia mu zarzutów. S. powiedział śledczym, że należąca do Lisieckiego firma Capital Point zarobiła od PNI ok. 1,3 mln zł, wystawiając 22 faktury za fikcyjne usługi.
- Uzgodnione było tylko między mną a Michałem Lisieckim, że on będzie wystawiał faktury na PNI, a ja będę płacił. I tak też było. Dałem mu zarobić - stwierdził S. w wyjaśnieniach cytowanych przez „Puls Biznesu”.
Większościowy akcjonariusz PMPG Polskie Media temu zaprzecza. Podkreśla, że nigdy nie wystawiał pustych faktur, a jego spółka Capital Point otrzymała od PNI wynagrodzenie za faktycznie wykonane usługi.
O co konkretnie chodzi? Lisiecki tłumaczył śledczym, że dzięki swoim kontaktom biznesowym doprowadził do rozwiązania sporu między PNI a właścicielem firmy Budimexem oraz Grupą PKP, od której PNI została przejęta przez Budimex.
Podkreślił, że otrzymane wynagrodzenie nie było wygórowane. - Mówimy o wielu miesiącach pracy przy użyciu nie tylko wiedzy i posiadanych przeze mnie kontaktów, ale też, a może przede wszystkim, użyciu własnej reputacji i zagwarantowania swoim nazwiskiem ustaleń, jakie padały na spotkaniach - stwierdził w wyjaśnieniach, które przytoczono w „Pulsie Biznesu”.
Szefowie PKP i Budimexu zaprzeczyli
Z tą wersją nie zgadzają się zeznania, które złożyli w tej sprawie Jakub Karnowski, prezes PKP w latach 2011-2015, członek zarządu spółki w tym okresie Piotr Ciżkowicz oraz prezes Budimexu Dariusz Blocher.
Karnowski stwierdził, że kierując PKP, był w kontakcie z Lisieckim tylko raz, kiedy spółka chciała wykupić pakiet reklamowy w wydawanym przez PMPG tygodniku „Wprost”. Zapewnił, że nie wie nic o udziale biznesmena w rozwiązywaniu sporu wokół PNI. Jego wyjaśnienia o własnej roli w tej spawie określił jako „delikatnie mówiąc, zabawne”. - Nie przypominam sobie zupełnie, by pan Lisiecki się do mnie zwracał w tej sprawie i by on organizował jakieś spotkania w tym przedmiocie - to jest bzdura - podkreślił.
Karnowski i Piotr Ciżkowicz zaprzeczyli też podanej przez głównego akcjonariusza PMPG informacji, jakoby spotkali się z nim w siedzibie Polskiej Rady Biznesu.
Z kolei Dariusz Blocher poinformował śledczych, że Michał Lisiecki na początku 2013 roku opisał mu koncepcję uratowania PNI przed wierzycielami, przy czym nie przedstawił się jako reprezentant tej spółki, tylko zaproponował Budimexowi swoje usługi doradcze. Blocher ocenił, że Lisiecki nie miał szczegółowej wiedzy o sytuacji PNI. - Wykluczam, by celem moich spotkań z panem Lisieckim miały być działania zmierzające do ułatwienia mojego kontaktu z panem S. czy innymi osobami - zeznał.
Według ustaleń „PB” faktury, za które PNI opłaciła spółce Capital Point, nie dotyczyły pomocy przy relacjach z PKP i Budimexem, tylko m.in. analizy rentowności wykorzystania sprzętu PNI pod wynajem podmiotom zewnętrznym oraz cen usług świadczonych na rzecz spółki przez podwykonawców. Śledczy ustalili, że pracownicy PNI nie wiedzieli o takich usługach świadczonych przez Capital Point, a Michał Lisiecki nie potrafił wymienić żadnego podwykonawcy PNI.
Z kolei protokoły odbioru prac i opracowania przygotowane przez Capital Point mają zawierać głównie informacje skopiowane z ogólnodostępnych źródeł, m.in. rocznika statystycznego GUS, a także serwisów Wkuwanko.pl i Sciaga.pl. Prokuratura oceniła te dokumenty jako „nierzetelne” i „poświadczające nieprawdę”.
Michał M. Lisiecki zapewnił podczas przesłuchania, że nie przygotował dla PNI żadnej pisemnej analizy, a swoje wnioski przekazywał ustnie Tomaszowi S. i kontrahentom spółki. Według niego taką formę odbioru pracy wskazało PNI.
Skarbówka zakwestionowała usługi wykonane na rzecz PNI przez niektóre podmioty zewnętrzne, m.in. Capital Point. Na tej podstawie obecny syndyk PNI wezwał te firmy do zwrotu uzyskanych pieniędzy.
Lisiecki: przed procesem nie mogą komentować śledztwa
Michał M. Lisiecki do artykułu „Pulsu Biznesu” odniósł się w czwartek w krótkim oświadczeniu. Zwrócił uwagę, że postępowanie sądowe w sprawie przedstawionej w tekście zacznie się w maju.
- Do czasu formalnego ujawnienia przed Sądem zgromadzonych w śledztwie dowodów, nie mogę się do nich publicznie ustosunkować, nie narażając się tym samym na odpowiedzialność karną (Art.241KK) - stwierdził.
- W toku postępowania złożę po raz kolejny obszerne wyjaśnienia i wykażę wiarygodność złożonych przeze mnie dotychczas depozycji, przedkładając jednocześnie dowody na poparcie moich słów - zapewnił większościowy akcjonariusz PMPG Polskie Media.
Zachęcił też zainteresowanych do „śledzenia i rzetelnego relacjonowania procesu, który co do zasady jest jawny”.
Lisiecki nie jest już prezesem PMPG
Michał Lisiecki wyszedł z aresztu na początku kwietnia ub.r. po wpłaceniu 500 tys. zł kaucji. Zaraz potem kulisy swojego aresztowania opisał na łamach „Wprost”. - Dziś, jak wielu pomówionych, aresztowanych i, śmiało mogę powiedzieć, zgwałconych przez prawo, wiem, że w naszej ukochanej Polsce nie szanuje się prawa obywateli, jakim jest domniemanie niewinności - ocenił Michał M. Lisiecki.
Zaznaczył, że nie może jeszcze ujawnić szczegółów swojej sprawy. - Cisną mi się na usta mocne słowa, ale groźby i ostrzeżenia, jakie słyszałem, a także obawa o życie moje i mojej rodziny mrożą moje usta skutecznie - uzasadnił. - W tej całej tragicznej dla mnie historii prawnego gwałtu mojej osoby, która sumienie ma czyste - jako wydawca, człowiek mediów, mediów, których rolą jest patrzenie na ręce władzy (każdej władzy) - zobaczyłem na własne oczy, jak niejedno jest do poprawki, niejedno do zmiany w naszej ukochanej Polsce. Jak sformułowania „kafkowski proces”, „dajcie człowieka, a paragraf się znajdzie” nie są już tylko książkowymi aforyzmami - zaznaczył biznesmen.
Pod koniec kwietnia Lisiecki zrezygnował z funkcji prezesa PMPG Polskie Media, do zarządu w jego miejsce powołano Ewę Rykaczewską, Piotra Piaszczyka i Roberta Pstrokońskiego. - Obecnie muszę natomiast zadbać o dobre imię naruszone fałszywymi pomówieniami kierowanymi przez zdyskredytowaną i mało wiarygodną osobę, która ostatnie miesiące spędziła w areszcie, a dziś próbuje oczyścić siebie pomawiając innych - tłumaczył biznesmen.
- Przed spółką jest duży potencjał. Strategia rozwoju zakłada transformację cyfrową wydawnictw, rozwój nowych technologii w mediach oraz zwiększanie udziału w e-commerce. Wspomniane aktywności już mają miejsce. Zespół profesjonalistów pracujących dla spółki zapewnia ciągłość i nienaruszalność jej działań. Moje osobiste zaangażowanie w bieżące działanie spółki nie jest kluczowe w tym momencie - opisywał sytuację PMPG Polskie Media.
Odpis 9,6 mln zł należności od Capital One, koniec drukowanego „Wprost”
W sierpniu ub.r. PMPG Polskie Media poinformowało, że zaczyna przegląd opcji strategicznych, w ramach którego bierze pod uwagę m.in. pozyskania inwestorów oraz sprzedaż i kupno aktywów.
Pod koniec grudnia ub.r. firma zdecydowała się dokonać odpisów w kwocie 9,76 mln zł na należności z pożyczek i obligacji. 9,64 mln zł z tej kwoty dotyczy należności od spółki Capital Point, której właścicielem jest cypryjska firma Lisiecki Investments kontrolowana przez Michała M. Lisieckiego.
W lutym br. PMPG Polskie Media obniżyło z 4,405 do 2,198 mln zł wartość bilansową posiadanej nieruchomości w Piasecznie pod Warszawą. W konsekwencji wynik netto firmy za ub.r. zmaleje o 2,207 mln zł.
Pod koniec marca firma zdecydowała się zamknąć papierową wersję „Wprost”, uzasadniała to problemami z dystrybucją i organizację eventów oraz spadkiem przychodów reklamowych w związku z epidemią. Rozstano się z większością dziennikarzy pisma.
W połowie kwietnia dyrektorem ds. rozwoju cyfrowego PMPG Polskie Media została Małgorzata Golińska. W tym tygodniu ukazało się pierwsze wydanie specjalne „Wprost” w formie cyfrowej, dotyczące rynku pracy.
Do PMPG Polskie Media należą też tygodnik „Do Rzeczy”, miesięcznik „Historia Do Rzeczy” oraz serwisy internetowe Wprost.pl i Do Rzeczy.pl. W pierwszych trzech kwartałach ub.r. firma zanotowała 35,99 mln zł przychodów i 295 tys. zł zysku netto, wobec 34,02 mln zł wpływów i 4,66 mln zł zysku netto rok wcześniej. W czwartek ma opublikować sprawozdanie finansowe za cały ub.r.
W środę kurs giełdowy PMPG Polskie Media wynosił 1,10 zł, co daje kapitalizację w wysokości 11,42 mln zł. Michał Lisiecki ma 58,3 proc. kapitału firmy.