Michał Kobosko, redaktor naczelny 'Dziennik Gazeta Prawna'
W poniedziałek na rynku po raz pierwszy ukazał się nowy dziennik powstały z połączenia "Dziennika" i "Gazety Prawnej". Na pytania odpowiada Michał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika Gazety Prawnej".
Robert Stępowski: W czym ten nowy tytuł będzie lepszy od innych już na rynku obecnych i tych dwóch do dziś funkcjonujących osobno bytów? Czemu reklamodawcy i czytelnicy powinni wybrać "Dziennik Gazetę Prawną"?
Michał Kobosko, redaktor naczelny "Dziennika Gazety
Prawnej": Po pierwsze decyzja o połączeniu dwóch
dzienników była efektem porozumienia dwóch wydawców. Grupa INFOR i
Axel Springer Polska uznały, że połączona gazeta ma wszelkie dane,
by stać się jednym z głównych graczy na rynku dzienników. To była
mocno przemyślana, logiczna decyzja.
W odróżnieniu od innych gazet oferujemy bardzo uniwersalny produkt,
w którym znajdzie się sporo dla dotychczasowych czytelników
"Dziennika" i "Gazety Prawnej", ale także dla czytelników innych
tytułów, którzy chcieliby zamienić dwie lub trzy dotychczas czytane
gazety na jedną. Korzystamy przy tym z sukcesu "Gazety Prawnej",
która znalazła pomysł na dotarcie do szerokiego grona czytelniczego
- łącząc ofertę atrakcyjnych, użytecznych treści z aktywnym i
skutecznym zabieganiem o rozwój prenumeraty. Poza "GP" to się
nikomu w Polsce w tym segmencie nie udało. "Rzeczpospolita" była
kiedyś gazetą wykorzystującą potencjał prenumeraty, ale brało to
się w dużej mierze z jej wizerunku jako gazety rządowej czy
urzędowej.
Do kogo nowy tytuł jest adresowany?
Do obu dotychczasowych grup czytelniczych. Żadna z nich nie traci
na połączeniu gazet. Wręcz przeciwnie - dajemy im zdecydowanie
większy wybór niż mieli do tej pory. Rzecz jasna, kierujemy się
także do czytelników innych tytułów. Chcemy im powiedzieć:
jesteście zmęczeni jednostronnością waszych gazet, irytuje was
przewidywalność ocen i komentarzy, ideologiczne zacietrzewienie?
Macie dość powierzchownych, niesprawdzonych informacji z
niewiadomych źródeł? Sprawdźcie nowy tytuł, który chce uniknąć tych
chorób toczących polską prasę.
Mamy ambicję zostać największym opiniotwórczym dziennikiem
gospodarczym. Oznacza to, że idziemy - z całym zachowaniem
proporcji - w stronę "Financial Times". Jest to gazeta o
bezdyskusyjnym profilu ekonomicznym, ale nikt jej nie odmówi silnej
opiniotwórczości i obecności w debatach politycznych, społecznych,
a nawet kulturalnych.
Największy konkurent to już wspomniana przez Pana
"Rzeczpospolita"?
To jest bardzo konkurencyjnych rynek, na którym wszyscy konkurują
ze wszystkimi. Proszę zauważyć, że tuż przed naszym startem "Gazeta
Wyborcza" uruchomiła wortal Wyborcza.Biz. Tu nie ma przypadków.
Koledzy z "GW" wiedzą w jaką stronę zmierzamy w wersji papierowej i
przede wszystkim w internecie.
"Rzeczpospolita" jest rzecz jasna jednym z kluczowych konkurentów.
Zdajemy sobie sprawę, że ten tytuł jeszcze nigdy nie miał tak
poważnych problemów jak dzisiaj, i to dosłownie na każdym polu
redakcyjnym i biznesowym. Zablokowanie prywatyzacji wydawcy "Rz"
dodatkowo osłabiło sytuację tytułu. Ale "Rzepa" ma coś o ogromnej
wartości: niezwykle silną i wciąż dobrze postrzeganą markę. Dlatego
nasza strategia nie opiera się na wyłapywaniu i wykorzystywaniu
słabości innych, tylko na konsekwentnej realizacji naszych własnych
planów.
Stawiacie sobie Państwo także dość ambitne cele
sprzedażowe. W jakim terminie uda się osiągnąć Państwu stabilna
pozycję rynkową - w czasie gdy prasie ubywa
czytelników?
Robimy dokładnie odwrotnie: stawiamy sobie racjonalne i ostrożne
cele. Proszę zauważyć, że z naszej strony nie było żadnych
hurraoptymistycznych zapowiedzi, żadnych setek tysięcy sprzedanych
egzemplarzy. Uczymy się na błędach innych wydawnictw, ale też po
prostu postępujemy konsekwentnie - tak jak to robił przez lata
Infor z "Gazetą Prawną". Rozwój krok po kroku, może bez szaleństw,
fajerwerków i wielkich kampanii wizerunkowych - ale ze skutkiem w
postaci dzisiejszej niepodważalnej pozycji tytułu.
Dlatego kiedy mówimy o planach 100-110 tysięcy sprzedanych
egzemplarzy, jesteśmy konserwatywni. Zakładamy bardzo powolne
wychodzenie mediów papierowych z kryzysu reklamowego. Byłoby miło
przyjemnie się rozczarować, ale już osiągnięcie podawanych przez
nas poziomów sprzedaży będzie oznaczało sukces naszego
przedsięwzięcia.
Te same osoby z dwóch dotychczasowych tytułów mają
tworzyć jeden, nowy. To się uda?
To już się udało. Moi zastępcy pochodzą z obu tytułów. Po pierwszym
okresie, kiedy widać było pewną wzajemną rezerwę - całkiem
zrozumiałą w takiej sytuacji - zaczęli ze sobą płynnie
współpracować. Płynnie - to nie znaczy bez sporów, ale z dużym
wzajemnym szacunkiem dla doświadczenia i wiedzy drugiej strony.
Redaktorzy z GP przekonali się, że w "DZ" pracują prawdziwi
fachowcy, a nie sensaci szukający politycznego zwarcia. Koledzy z
"DZ" zobaczyli, że załoga "GP" to nie tylko fachowcy, ale i
dziennikarze z krwi i kości, dla których zdobycie eksluzywnej,
pewnej informacji jest taką samą gratką jak w "DZ".
Kiedy dołączył do nas dyrektor artystyczny Kasper
Skirgajłło-Krajewski, mieliśmy skompletowaną grupę inicjatywną. Na
tym etapie nie ma żadnych podstaw by się chwalić, ale proszę mi
pokazać drugi taki projekt prasowy w Polsce, który powstałby w tak
szybkim czasie. Przypomnę, że w czerwcu wiele osób uważało mnie,
mówiąc delikatnie, za osobę niespełna rozumu, porywającą się na
projekt nie do zrobienia w tym czasie i z tym ludźmi.
A ja wiedziałem, że jeśli znajdę grupę osób zdeterminowanych by to
zrobić, damy radę.
Jasne, że produkt nie jest idealny, wiele rzeczy jest w nim do
poprawienia i ulepszenia. Nie pamiętam jednak produktów
dziennikowych, które po launchu nie byłyby poprawiane. Niektóre po
krótkim czasie były wywracane do góry nogami, bo najpiękniej,
najdłużej i najkosztowniej przygotowane makiety i koncepcje
redakcyjne po prostu się nie obroniły.
Niektóre z tych tytułów są jeszcze dzisiaj na rynku, ale już
bardziej siłą rozpędu niż siłą marki i wielkością sprzedaży.
Jacy nowi autorzy pojawią się w "Dzienniku Gazecie
Prawnej"? Jakie jeszcze zmiany kadrowe nastąpią w tytule w tym
roku?
Proszę zwrócić uwagę na to, że nowa gazeta rusza w momencie, w
którym jesteśmy jeszcze przed przeprowadzeniem zwolnień i
restrukturyzacją redakcji (jej warunki uzgodniliśmy ze związkiem
zawodowym i reprezentacją załogi). Dlatego choć zgłaszają się do
nas liczni autorzy, którzy pracują w innych mediach lub obecnie
pozostają niezależni, rozmowy o wzmocnieniu zespołu o autorów
zewnętrznych prowadzimy warunkowo. Nie mamy jeszcze pewności, kto z
osób, które obecnie pracują w "DGP" przyjmie pod koniec września
nasze oferty i będzie z nami tworzyć redakcję, która będzie od
początku października pracować już w jednej lokalizacji, przy ul.
Okopowej w Warszawie. Jestem jednak przekonany, że do końca roku na
łamach "DGP" pojawi się grupa nowych, mocnych nazwisk
autorskich.
Dołącz do dyskusji: Michał Kobosko, redaktor naczelny 'Dziennik Gazeta Prawna'