Maciej Polak: asystenci głosowi i internet rzeczy w motoryzacji zdominowały CES 2018
Jak co roku, stolica światowego hazardu została zalana przez tysiące firm, które eksponowały swoje innowacyjne rozwiązania w trakcie CES - największych targów elektroniki użytkowej. Miałem przyjemność przyglądać się temu wydarzeniu z bliska -poniżej zgromadziłem kilka swoich skromnych spostrzeżeń.
CES wyróżnia się pod wieloma względami. Przede wszystkim wrażenie robi skala wydarzenia i fakt, że dystans pomiędzy poszczególnymi halami to często nawet kilka kilometrów. Organizator pochwalił się ostatniego dnia, że tegoroczne targi zgromadziły ponad 3900 wystawców na ponad 255 tysiącach metrów kwadratowych. Dla porównania, odbywająca się w Berlinie IFA, w 2017 roku mówiła o 1805 wystawcach na przestrzeni 159 tysięcy metrów kwadratowych. Upraszczając - dwa razy mniej wystawców, na 2/3 powierzchni CES.
Kolejną kwestią jest medialność - o CES mówi się wszędzie. Najlepszym przykładem będzie tu ilość informacji na Twitterze (pozwolę sobie pominąć kwestie związane z fake kontami, aby nie wchodzić zbyt głęboko w ten temat, a jedynie przedstawić pewną skalę). Hashtag #CES2018 użyty został ponad 450 tysięcy razy, a informacje o targach znalazły się w ponad 900 tysięcy tweetach. Na podstawie zeszłorocznych danych można też założyć, że wiadomości o targach doczekają się ponad 60 tysięcy wzmianek w mediach. Dla porównania - IFA 2017 odwiedziło około 6000 przedstawicieli mediów, podczas gdy CES 2017 to już ponad 7,5 tysiąca (a w tym roku liczba ta z pewnością wzrośnie). Jednak co cały ten szum może przynieść końcowym odbiorcom elektroniki użytkowej?
Innowacyjne, ale czy potrzebne?
Z pewnością dużym problemem wielu wystawców tegorocznego CES było adresowanie realnych potrzeb społeczeństwa. Wiele rozwiązań opiera się na dodawaniu modułu Wi-Fi do znanego już produktu. Kończy się to takimi rewolucjami jak zdalne nastawianie wody pod prysznicem - głosowo lub przez aplikację. Czy to na pewno dobry kierunek?
Wiele firm stara się też odczytywać parametry z ludzkiego ciała. Nic nowego, jednak wciąż nikt nie odkrył jaka płynie z tego korzyść. Bo jaki sens ma aplikacja, która na podstawie pulsu poinformuje mnie, że jestem zestresowany. Ludzki organizm sam daje znać o tym. Przewodowo, za pomocą nerwów.
Często przytaczanym w mediach (podczas CES 2018) przykładem były też szafy-roboty składające ubrania. Z tego udało mi się ustalić, na targach pojawiły się 2 różne firmy, które chwaliły się takim rozwiązaniem. Koszt jednej z nich to 16 tysięcy dolarów, a cały proces zajmuje około 5 godzin.
Pełno było też składanych skuterów i samojeżdżących walizek. O ile jestem w stanie sobie wyobrazić, że na zatłoczonych, azjatyckich ulicach przenośny skuter może być przydatny, to niestety walizki z napędem już na zawsze kojarzyć będę z fantastycznym, świątecznym filmem Magdy Gessler na Instagramie.
Asystenci głosowi i motoryzacja
Te dwie kategorie zdominowały CES jeżeli chodzi o ilość zaprezentowanych rozwiązań. Co interesujące, dyskusję o przyszłości motoryzacji prowadzili głównie producenci elektroniki, którzy chcą w najbliższym czasie zagospodarować tą branżę.
Zdecydowana większość producentów rozwiązań Internet of Things chwaliła się możliwościami, jakie daje sterowanie głosowe. O ile mogę się zgodzić, że jest to dobry kierunek, bo mowa to naturalny i najłatwiejszy system komunikacji zaraz po myślach (w obszarze ich odczytywania nie było jeszcze żadnej sprawdzonej innowacji), o tyle nie mogę powiedzieć, że jest to trend, który szybko zobaczymy w Polsce. Niestety, Google, Apple oraz Amazon jeszcze nas nie rozumieją (tu ważne jest rozróżnienie - część z tych usług poprawnie zapisze dyktowany tekst lub przemówi po Polsku, ale to nie znaczy, że jest w stanie zrozumieć wydawane im polecenie). Z kolei sterowanie głosowe żaluzjami po angielsku wydaje się być nieco nienaturalne i przypominałoby dialog rodem z „Żon Hollywood”.
W przypadku branży motoryzacyjnej wiele rozwiązań skupiło się na poszerzeniu deski rozdzielczej o jeszcze większą ilość multimediów i… oczywiście połączenie ich z naszym telefonem oraz systemem smart home. Sporo w tym zakresie pokazały wiodące firmy elektroniki użytkowej: LG, Samsung oraz Panasonic. Nie zabrakło również kolejnych pomysłów na pojazdy autonomiczne i elektryczne - tu ważna była premiera Byton - chińskiego konceptu elektrycznego SUV połączonego do Internetu. Innym, ciekawym konceptem był motocykl zaprezentowany przez Yamaha, który automatycznie „łapał” balans, rozpoznawał kierowcę poprzez skan twarzy, a także podjeżdżał do niego po wykonaniu odpowiedniego gestu.
„Hey Google!”
Obecność na tegorocznym CES najmocniej zaakcentowało Google, promując swojego asystenta głosowego - Google Home. Charakterystycznie ubrani przedstawiciele firmy byli obecni na wszystkich stoiskach, na których firmy chwaliły się współpracą z akcesorium od wyszukiwarkowego giganta. Do tego, w każdej z lokalizacji ustawione były maszyny, w których można było wygrać skromne podarunki (czapki, skarpety, kody na Netflixa, a nawet sam Google Home) w zamian za krótką rozmowę z asystentem głosowym. Wzrok przyciągał też obrandowany przez Google pociąg oraz ogromne stoisko ze zjeżdżalnią umieszczone na parkingu przed jedną z głównych hal.
Tym sposobem Google skutecznie poradziło sobie z chaosem i szumem komunikacyjnym jaki generowali pozostali wystawcy. Nie sposób było nie spotkać się z marką i jej rozwiązaniami w trakcie CES.
Gdzie jest Polska?
W jednej z licznych hal pojawiły się też stoiska krajowe. Swoimi firmami chwaliły się m.in. Włochy, Francja, Wielka Brytania oraz Izrael. Bardzo brakowało mi tutaj Polaków - rząd, który tak często używa słowa „innowacje” powinien wspierać nasze przedsiębiorstwa i dbać o ich obecność na CES.
Cieszy fakt, że znalazło się kilka rodzimych firm, które postanowiły tu przyjechać na własną rękę. Największym ze stoisk mogło poszczycić się FIBARO - polski producent smart home, który wszystkie swoje rozwiązania tworzy w Poznaniu. Firma chwaliła się m.in. współpracą ich produktów właśnie z Google, Amazon czy też Apple. Poza tym obecni byli również przedstawiciele Vemmio (smart home), Synerise (AI/Cloud), Teamdeck.io (webowe narzędzie do zarządzania pracą) oraz nGeno (Health/IoT). Więcej rodzimych marek nie znalazłem – możliwe, że ktoś jeszcze ukrył się na start-up’owej hali Eureka - jeżeli przeoczyłem, przepraszam. To jednak dobrze obrazuje jak łatwo utonąć na CES.
Podsumowując
CES nadal pozostaje najważniejszymi targami w obszarze elektroniki użytkowej i to pewnie jeszcze długo się nie zmieni. Przyjeżdżają tu firmy, media, analitycy rynkowi, handlowcy i zwiedzający z całego świata. Królewska para targów to Amazon Alexa i Google Home, jednak chwilę to potrwa zanim zawita ona w Polsce. Wiele dzieje się w branży automotive, która przeżywa romans z producentami elektroniki użytkowej. Na targach zabrakło z pewnością innowacji, które wyznaczyły by tor na kolejne lata (tak jak stało się to przy premierze asystentów głosowych). Whoa, czyli hasło organizatora, wybrzmiało w trakcie targów, ale bez przytupu.
Maciej Polak, senior account executive w MSL
Dołącz do dyskusji: Maciej Polak: asystenci głosowi i internet rzeczy w motoryzacji zdominowały CES 2018