Latkowski za Koboskę naczelnym „Wprost”. Co czeka tytuł?
Nowym naczelnym „Wprost” został Sylwester Latkowski, który zastąpił odwołanego przez wydawcę Michała Koboskę. Zdaniem pytanych przez nas ekspertów wpływ na tę decyzję miała spadająca sprzedaż tytułu, a mianowanie naczelnym Latkowskiego to eksperyment.
O zmianie naczelnego w komunikacie poinformowano wczoraj (więcej na ten temat). - Michał Kobosko przeprowadził „Wprost” przez najtrudniejszy okres po zwolnieniu poprzedniego redaktora naczelnego. Zbudował znakomity zespół, dzięki któremu "Wprost" jest dzisiaj najbardziej opiniotwórczym polskim tygodnikiem. Dzisiaj przed zespołem „Wprost” stoją nowe wyzwania i dlatego misja naczelnego dobiegła końca - wyjaśnił powody zmiany w komunikacie Michał M. Lisiecki, prezes AWR "Wprost" i PMPG.
Od razu pojawiły się jednak spekulacje, że powodem miał być konflikt między wydawcą a naczelnym. Portal wPolityce.pl podał, że w najnowszym numerze tygodnia „Wprost” miał się pojawić tekst dotyczący finansów Aleksandra Kwaśniewskiego. Materiał zaakceptował Kobosko, ale Lisiecki osobiście miał zdecydować o jego niepublikowaniu.
Anna Pawłowska-Pojawa, rzecznik prasowa PMPG, rewelacje te nazywa plotkami i spekulacjami. - Tekst, który wedle niektórych spiskowych teorii rzeczywistości miał być faktycznym powodem zmian, decyzją nowego redaktora naczelnego ukaże się w kolejnym numerze tygodnika - mówi nam Pawłowska-Pojawa.
Sam Kobosko nie chce komentować tych doniesień. - Wiem, że takie pogłoski się pojawiły, nie mam pojęcia jakie jest ich źródło - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Michał Kobosko tytułem kierował od lutego 2012 roku, gdy w dzień wręczenia nagrody Człowieka Roku „Wprost” zdymisjonowano Tomasza Lisa. Lis przeszedł do konkurencyjnego „Newsweeka”, a „Wprost” zaczął notować spadki sprzedaży ogółem. Z danych ZKDP wynika, że w lutym 2012 roku sprzedaż ogółem „Wprost” wyniosła 84 622 egz., w kolejnych miesiącach nie przekraczała już 75 tys. egz., a w listopadzie ub.r. spadła do 65 851 egz. i tytuł po raz pierwszy został wyprzedzony przez „Gazetę Polską” (więcej na ten temat).
- Oczywiście nie była to sprzedaż, które by mnie i wydawcę satysfakcjonowała. Nie był to jednak główny powód dla którego doszło do wczorajszej zmiany - podkreśla Kobosko. Na razie nie mówi o dalszych planach zawodowych, ma trzymiesięczny zakaz konkurencji.
- Czytam o różnych spiskowych teoriach dotyczących odejścia Michała Koboski. Nie mam żadnych własnych informacji, ale wydaje mi się, że żadne teorie spiskowe nie mają tej mocy obalania naczelnych, co wyniki sprzedaży. Jeśli sprzedaż zgadza się z oczekiwaniami wydawcy, to naczelny jest nietykalny. W tym przypadku tak chyba nie było - mówi nam Tomasz Machała, dyrektor zarządzający Natemat.pl i dziennikarz „Wprost” za czasów Tomasza Lisa.
- W kontekście gwałtownie spadającej sprzedaży "Wprost" zmiana na stanowisku redaktora naczelnego musi być odczytywana, jako akt walki o przeżycie. Tygodnik, któremu szefował Michał Kobosko pozyskał świetnych dziennikarzy, był robiony zgodnie ze wszystkimi regułami sztuki, ale był letni. Był dobry, ale nic ponadto - dodaje Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”.
Zdaniem byłej p.o. naczelnej „Wprost” Katarzyny Kozłowskiej, za spadek sprzedaży nie można winić Koboski. - Był on raczej wynikiem fatalnego ruchu, jakim było skonfliktowanie się wydawcy z poprzednim naczelnym „Wprost” Tomaszem Lisem, który jest niewątpliwie najmocniejszą marką polskiego dziennikarstwa. Wszyscy w branży zdawali sobie sprawę, że wyrzucenie Lisa z „Wprost”, w okolicznościach, które wszyscy pamiętamy, a następnie przejście Lisa do bezpośredniej konkurencji - „Newsweeka” i wytoczenie procesu wydawcy „Wprost”, okażą się dla „Wprost” fatalne w skutkach - uważa Kozłowska.
Jaki będzie „Wprost” pod jego kierownictwem Sylwestra Latkowskiego? - Sięgnięcie właściciela „Wprost” po Latkowskiego oznacza radykalizację tytułu. Recepta nieco desperacka, nieco spóźniona, ale niepozbawiona szans. Pod warunkiem, że Latkowski ze swoimi ostrymi komunikatami przebije się do głów odbiorców, koniecznie wywołując dyskusje - mówi Jastrzębowski.
Kozłowska podkreśla, że Latkowski jest osobowością malowniczą, o barwnym życiorysie i wielkim elan vital.
- Wydaje mi się jednak, że stanowisko redaktora naczelnego poważnego tytułu z trzydziestoletnią tradycją, jakim jest „Wprost”, wymaga nieco innych kompetencji. Latkowski będzie musiał się skupić na zadaniach, które niewątpliwie utrudniać mu będą możliwość uprawiania dziennikarstwa śledczego, które jest jego wielką pasją - tłumaczy nam była p.o. naczelna tego tygodnika.
Komentarze dla portalu Wirtualnemedia.pl
Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”
W kontekście gwałtownie spadającej sprzedaży „Wprost" zmiana na stanowisku redaktora naczelnego musi być odczytywana, jako akt walki o przeżycie. Tygodnik, któremu szefował Michał Kobosko pozyskał świetnych dziennikarzy, był robiony zgodnie ze wszystkimi regułami sztuki, ale był letni. Był dobry, ale nic ponadto. Był niestety wielopłaszczyznowo niedookreślony, niewyróżniający się. W zderzeniu z brakiem skrupułów Lisa, który z „Newsweeka" konsekwentnie zrobił antypisowski tabloid, skutecznie zagospodarowując dla siebie antysmoleńską sektę lemingów, ta nijakość "Wprost" nie miała wielkich szans.
Sięgnięcie właściciela „Wprost” po Latkowskiego oznacza więc radykalizację tytułu. Recepta nieco desperacka, nieco spóźniona, ale nie pozbawiona szans. Pod warunkiem, że Latkowski ze swoimi ostrymi komunikatami przebije się do głów odbiorców koniecznie wywołując dyskusje. Eksperyment z Sylwestrem Latkowskim jest tak ciekawy, że warto go pilnie obserwować.
Tomasz Machała, dyrektor zarządzający Natemat.pl
Nie ma związku zawodowego redaktorów naczelnych ani nawet ich klubu. A jednak niezręcznie jest komentować mi utratę pracy przez redaktora Koboskę. Zwykle krytykuje się łatwo, ale robi ciężko. A gdy prasa jest w kryzysie, to "ciężko" oznacza ekstremalnie ciężko. Czytam o różnych spiskowych teoriach dotyczących odejścia Michała Koboski. Nie mam żadnych własnych informacji, ale wydaje mi się, że żadne teorie spiskowe nie mają tej mocy obalania naczelnych, co wyniki sprzedaży. Jeśli sprzedaż zgadza się z oczekiwaniami wydawcy, to naczelny jest nietykalny. W tym przypadku tak chyba nie było.
Odejście Michała Koboski następuje zaledwie kilka dni po informacji, że liderem rynku tygodników jest „Newsweek". „Wprost” jest dużo, dużo niżej.
Katarzyna Kozłowska, współwłaścicielka wydawnictwa Kurhaus Publishing, była wicenaczelna i była p.o. naczelna „Wprost”
Z przykrością przyglądam się zmianom we „Wprost”, bo to wciąż bliski mi tytuł. Pod kierownictwem Michała Koboski pismo znajdowało się wprawdzie w spadkowym trendzie sprzedażowym ale za to z miesiąca na miesiąc podnosiło jakość. Ciekawe teksty dziennikarzy, dynamiczny serwis internetowy (z którego „Wprost” słynął zawsze, zwłaszcza za czasów ekipy Pawelczyka i Dzierżanowskiego) i wyważona publicystyka redaktora naczelnego były niewątpliwymi jego atutami.
Szkoda, że wydawca - który doskonale radzi sobie z pozyskiwaniem reklam i finansowaniem swoich wydawniczych przedsięwzięć - nie dał Michałowi Kobosce więcej czasu na to, by wyprowadzić tytuł ze spadkowego trendu. Z pewnością za spadek ten nie odpowiadał Kobosko. Był on raczej wynikiem fatalnego ruchu, jakim było skonfliktowanie się wydawcy z poprzednim naczelnym „Wprost”, Tomaszem Lisem, który jest niewątpliwie najmocniejszą marką polskiego dziennikarstwa. Wszyscy w branży zdawali sobie sprawę, że wyrzucenie Lisa z „Wprost", w okolicznościach, które wszyscy pamiętamy a następnie przejście Lisa do bezpośredniej konkurencji - „Newsweeka” i wytoczenie procesu wydawcy „Wprost”, okażą się dla „Wprost” fatalne w skutkach.
W dzisiejszych czasach szczególnie często wydawcy zapominają, że gazeta to nie kożuch.
Istotna jest nie tylko marka, ale też osoba kuśnierza. Tu nie da się zmienić obsady na linii produkcyjnej bez wywołania skutków po stronie klienta. W dobrych opiniotwórczych dziennikach i tygodnikach naczelni na swoich stanowiskach trwają przez lata. Tym bardziej „Wprost”, pisma z trzydziestoletnią tradycją, nie powinno się co chwilę poddawać gwałtownym zmianom. A z pewnością nominowanie na naczelnego Sylwestra Latkowskiego spowoduje ich lawinę. Moim zdaniem bowiem (podkreślam, że jest to wyłącznie opinia) zmiana na stanowisku naczelnego oznacza, że wydawca przygotowuje się do sprzedaży tytułu.
Sam Sylwester Latkowski jest osobowością malowniczą, o barwnym życiorysie i wielkim elan vital. Wydaje mi się jednak, że stanowisko redaktora naczelnego poważnego tytułu z trzydziestoletnią tradycją, jakim jest Wprost, wymaga nieco innych kompetencji. Latkowski będzie musiał się skupić na zadaniach, które niewątpliwie utrudniać mu będą możliwość uprawiania dziennikarstwa śledczego, które jest jego wielką pasją.
„Wprost” Michała Koboski było ciekawą gazetą. Życzę tygodnikowi, żeby ta rewolucyjna zmiana nie wywołała tak gwałtownego odpływu czytelników, jaki spotkał ostatnio „Uważam Rze”.
Jacek Kowalczyk, redaktor „Polityki”, były naczelny „Przekroju”
Uzasadnienie Michała Lisieckiego o „nowych wyzwaniach” jest rytualne i niewiele z niego nie wynika. Co najwyżej to, że wierzy bardziej w Latkowskiego (bardziej celebrycki?) niż Koboskę albo że szykując wejście tygodnika Lisickiego, stawia już krzyżyk na piśmie, które rzeczywiście od czasu odejścia Tomasza Lisa ma problem z uchwyceniem jednolitego kursu i zatrzymaniem czytelników. Generalnie odnoszę wrażenie, że działania, jakie podejmują na rynku mediów ich stosunkowo nowi właściciele (Lisiecki i Hajdarowicz) nie służą dobru posiadanych przez nich tytułów. Również wiara Lisieckiego, że Lisicki i jego grupa zdołają powtórzyć sukces „Uważam Rze” nie wydaje mi się uzasadniona.
Dołącz do dyskusji: Latkowski za Koboskę naczelnym „Wprost”. Co czeka tytuł?