Jarosław Kuźniar (TVN24): Dziennikarstwo to zawód podwyższonego ryzyka
- Jednego dnia siedzimy na Olimpie, bo widzowie nas wielbią, drugiego dnia wymiotują na nas w mailach i na fejsbukach, bo coś im się nie spodobało. Trzeba myśleć sobą, bo inaczej bardzo szybko trzeba będzie zmienić zajęcie - mówi Wirtualnemedia.pl Jarosław Kuźniar.
Z Jarosławem Kuźniarem rozmawialiśmy m.in. o fali ostrej krytyki pod jego adresem, którą zaserwowało mu wiele mediów od chwili, kiedy zaczął prowadzić show „X Factor”. - Mam centralnie gdzieś takie opinie. Od sześciu lat wstaję przed słońcem, prowadzę na żywo 4-5-godzinny program, w którym wszystko opiera się na żywym słowie. Przeżyłem milion nieprzewidzianych sytuacji, przeżyłem Smoleńsk, wybory, Euro, powódź, tsunami, pół miliona prognoz pogody, setki wywiadów. Nie zamierzam się nikomu tłumaczyć. Nie czuję, żebym zawiódł wspaniałych kolegów z zespołu tvn24, szefów i siebie samego - tłumaczy dziennikarz.
Dziennikarz dodaje: „Tabloidy to nie media. To złodzieje prywatności”. - One powinny podzielić los brytyjskiego „News of the World”. Mam nadzieję, że prędzej czy później się tak stanie. Jeśli ktoś uznaje, że prowadząc show trzeba mieć hawajską koszulę na wygolonym torsie i czerwoną kulkę clowna na nosie to współczuję gustu - mówi Kuźniar.
>>> Jarosław Kuźniar o Facebooku: ring w kisielu, rak zżerający rozmowę
Z naszym rozmówcą dyskutowaliśmy jednak także o kwestiach bardziej merytorycznych, m.in. o przyszłości polskiego dziennikarstwa społeczno-politycznego oraz o kwestii etyki wśród dziennikarzy.
- Przyszłość polskiego dziennikarstwa społeczno-politycznego jest bardzo dobra. Polska to kraj rozpolitykowany, wciąż żyjący w politycznej kłótni. Ale też kraj ludzi, którzy coraz więcej widzą i coraz bardziej cenią sobie rozsądne opisywanie rzeczywistości. Wstanie z kolan przed Tuskiem i przerywanie choć trochę braw dla Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że pojawi się też jakaś rozsądna trzecia, czwarta i kolejna postać. Czas na to - mówi Kuźniar.
>>> Internauci kontra Jarosław Kuźniar, czyli o deklaracji odejścia z TVN24
- Ilu dziennikarzy, tyle norm. Odpowiadam za siebie. Żałuję, że nie ma w Polsce stowarzyszenia dziennikarzy, które miałoby poważanie i odpowiednią rangę. Mamy wolną amerykankę. Nie ma się do kogo odwołać. Są wyznawcy Sakiewicza i Michnika. A nie o to chodzi. Bardzo to niedojrzałe - tak Kuźniar komentuje z kolei kwestię przestrzegania norm etycznych przez dziennikarzy.
Z Jarosławem Kuźniarem, dziennikarzem TVN24, rozmawiamy m.in. o stanie polskiego dziennikarstwa społeczno-politycznego oraz o przygodzie z show „X Factor”.
Krzysztof Lisowski: Jest Pan jednym z tych dziennikarzy, którzy zaczęli prezentować wiadomości społeczno-polityczne na ogromnym luzie, bez zadęcia. Nie czuje się Pan postrzegany bardziej jako showman niż jako dziennikarz?
Jarosław Kuźniar, dziennikarz TVN24: Nie ma dla mnie znaczenia, jak mnie nazywają. Wiem, co robię, wiem, kim się czuję. W pracy jestem dziennikarzem, prezenterem, a przede wszystkim człowiekiem. Nie wstydzę się przyznać do błędu, nie ukrywam przed widzami, że źle spałem i dlatego wyglądam słabo. Nie udaję, może to przekonało do mnie widzów. I jak widzę, coraz częściej przekonuje też kolegów z innych redakcji. Żałuję tylko, że kopizm ma w Polsce tak silną pozycję. Think different – mówił Jobs, a tu wszyscy jedyne, co potrafią to odpalić ksero.
Dlaczego zdecydował się Pan na udział w programie „X Factor”? Nie boi się Pan, że ta przygoda skieruje Pana wizerunek bardziej właśnie w kierunku showmana?
Czy Lucjan Kydryński był showmanem, bo prowadził koncert? Jeśli tak, to miło mi podążać drogą mistrza. Nie pajacować na scenie – to jest wyzwanie. Myślę, że mu sprostałem. Nauczyłem się milczeć, słuchać, patrzeć widzom prosto w oczy. Nabrałem pewności, ale nie ogłupiłem widza. To był mój cel. Niczego nie żałuję, ale mam wrażenie, że w tej dziennikarskiej dziedzinie nie muszę się już więcej sprawdzać.
W mediach, szczególnie tabloidowych, pisano o Pana wpadkach, o tym, że nie radzi Pan sobie z prowadzeniem show …
Tabloidy to nie media. To złodzieje prywatności. One powinny podzielić los brytyjskiego „News of the World”. Mam nadzieję, że prędzej czy później się tak stanie. Jeśli ktoś uznaje, że prowadząc show ma mieć hawajską koszulę na wygolonym torsie i czerwoną kulkę clowna na nosie to współczuję gustu. Tyle w tej sprawie.
Prowadzi Pan swojego bloga, w którym z góry zaznacza Pan, że prezentowane tam poglądy są Pana osobistymi poglądami i nie mają związku z linią programową TVN i TVN24. Z kolei na antenie telewizyjnej od dziennikarza wymaga się neutralności. Jak to wyważyć i pogodzić?
A co to dziś znaczy neutralność? Udawanie, że się nie ma swojego zdania, że się jest ślepym i głuchym pracownikiem mediów to głupota. Dziennikarz ma mieć swoje zdanie i ma umieć się nim dzielić. Ale dziennikarz musi też umieć szanować zdanie innych i umieć z nim polemizować. Nie wstydzę się krytycznego spojrzenia na Tuska i nie boję się złośliwości pod adresem Kaczyńskiego. I premierowi i prezesowi się to należy.
Wielu ekspertów twierdzi, że dziennikarz powinien przede wszystkim relacjonować, ocenianie powinno być domeną publicystów…
Współczesne dziennikarstwo nie powinno rozgraniczać między gatunkami. To już nie ten czas. Dziennikarz dziś musi umieć żyć i na fejsbuku i na twitterze. Musi umieć nazywać rzeczywistość, musi więc być także publicystą. Mnie przeraża albo inaczej – śmieszy – to, że prawicowi publicyści na siłę schodzą do wyimaginowanego podziemia i udają represjonowanych. To głupie i koślawe. Oni nie potrafią polemizować – zachowują się, jak radny Maciejowski z PiS, który pluje na oślep, a kiedy przychodzi wymienić rozsądne dwa zdania – tchórzy.
Jaka jest Pana zdaniem przyszłość polskiego dziennikarstwa społeczno-politycznego?
Bardzo dobra. Polska to kraj rozpolitykowany, wciąż żyjący w politycznej kłótni. Ale też kraj ludzi, którzy coraz więcej widzą i coraz bardziej cenią sobie rozsądne opisywanie rzeczywistości. Wstanie z kolan przed Tuskiem i przerywanie choć trochę braw dla Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że pojawi się też jakaś rozsądna trzecia, czwarta i kolejna postać. Czas na to.
Jaka jest przyszłość kanałów informacyjnych takich, jak TVN24, TVP Info czy Polsat News? Jak Pan ocenia ich obecną kondycję?
Jak nas internet nie zabije, to nas wzmocni. Ale jestem spokojny o przyszłość kanałów informacyjnych. Życzyłbym sobie tylko większej różnorodności i większej kreatywności. Niby wszystko już było, ale warto poszperać za oceanem, warto pominąć kilka konferencji prasowych, warto zajrzeć za kulisy. Warto nie tylko rozmawiać.
Jak Pana zdaniem wygląda kwestia przestrzegania norm etycznych przez dziennikarzy?
Ilu dziennikarzy, tyle norm. Odpowiadam za siebie. Żałuję, że nie ma w Polsce stowarzyszenia dziennikarzy, które miałoby poważanie i odpowiednią rangę. Mamy wolną amerykankę. Nie ma się do kogo odwołać. Są wyznawcy Sakiewicza i Michnika. A nie o to chodzi. Bardzo to niedojrzałe.
Dziennikarze są dosłownie „bombardowani” komunikatami PR, reklamami, lobbowani. Jak się temu oprzeć?
Kasować, kasować, kasować!
Zrobiłem monitoring prasy i stwierdziłem, że w mediach jest sporo materiałów krytycznych wobec Pana. Jak Pan się z tym czuje?
Mam centralnie gdzieś takie opinie. Od sześciu lat wstaję przed słońcem, prowadzę na żywo 4-5-godzinny program, w którym wszystko opiera się na żywym słowie. Przeżyłem milion nieprzewidzianych sytuacji, przeżyłem Smoleńsk, wybory, Euro, powódź, tsunami, pół miliona prognoz pogody, setki wywiadów. Nie zamierzam się nikomu tłumaczyć. Nie czuję, żebym zawiódł wspaniałych kolegów z zespołu tvn24, szefów i siebie samego. Więc...
Mówi się o tym, że polskie środowisko dziennikarskie do swoiste żmijowisko. Zgadza się Pan?
A gdzie jest inaczej? W księgowości, aktorstwie, na budowie dróg? Nie ma miejsc, gdzie się wszyscy kochają. Trzeba to wiedzieć i wtedy wszystko jest znośne.
Studentów zapewnia Pan, że od dziennikarza do śmieciarza niedaleko?
To proste – jednego dnia siedzimy na Olimpie, bo widzowie nas wielbią, drugiego dnia wymiotują na nas w mailach i na fejsbukach, bo coś im się nie spodobało. To zawód podwyższonego ryzyka. Nie można ani na chwilę spuścić wzroku z widza. Trzeba myśleć sobą, bo inaczej bardzo szybko trzeba będzie zmienić zajęcie.
Jak Pan postrzega siłę mediów społecznościowych? Na swoim blogu napisał Pan o nich negatywnie? Rzeczywiście jest to „ring tonący w kisielu”?
Nie zmieniam zdania. Jestem tam, bo tam jest świat. Ale mam oczy szeroko otwarte. FB i TT albo KONTAKT24 dały ludziom poczucie, że mogą się wypowiedzieć w każdej sprawie, skrytykować wszystko i wszędzie. Ale nikt nie sprawdzi, czy sami krytykujący są lepsi niż ich ofiary. Prawo głosu nie zawsze powinno przysługiwać wszystkim. Z niego trzeba umieć korzystać.
Przez wiele lat był Pan związany z radiem. Którą formę Pan lubi bardziej – dziennikarstwo radiowe i telewizyjne?
W Trójce chciałem umrzeć. Ale uciekłem do ZET. Marzę o radiowej audycji, ale nie ma dla mnie miejsca. Teraz jednak chcę się skupić na podróżach.
Pana plany zawodowe na najbliższy czas?
Więcej rozsądnych rozmów rano. Więcej czasu na nie. A jeśli sie nie uda... ruszę w świat.
O rozmówcy
Jarosław Kuźniar – dziennikarz TVN24, prowadzi także polską edycję show „X Factor”. Na początku kariery dziennikarskiej związany m.in. z Polskim Radiem Wrocław. Potem związany z radiową Trójką oraz z Radiem ZET. W TVN24 pracuje od 2007 roku, gdzie prowadzi „Poranek TVN24”. Jest laureatem Wiktora 2008 w kategorii największe odkrycie telewizyjne roku.
Dołącz do dyskusji: Jarosław Kuźniar (TVN24): Dziennikarstwo to zawód podwyższonego ryzyka
pan jarek jest prezenterem