Jarosław Kuźniar: odszedłem, żeby robić to, czego oczekują ode mnie widzowie
Jarosław Kuźniar po 10 latach rozstał się z TVN. W zeszłym roku musiał odejść z TVN24 i przez 9 miesięcy prowadził Dzień Dobry TVN. Od września będzie prowadził własny program na żywo dla Onetu. Jak mówi w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl, nie wierzy, żeby musiał odchodzić z TVN24 z powodu politycznych nacisków.
Jarosław Kuźniar we wrześniu wystartuje z własnym codziennym programem emitowanym na żywo na portalu Onet.pl. Jak zapowiada, będzie to najbardziej interaktywny program w polskim internecie. Na razie nie może zdradzić więcej, ponieważ takie są realia portalowej konkurencji - rządzi w niej pomysł.
We wtorek Kuźniar ostatni raz poprowadził „Dzień dobry TVN”, żegnając się też z Grupą TVN, z którą był związany przez dziewięć lat (przez pierwsze osiem prowadził poranne pasmo w TVN24). W internetowych mediach społecznościowych, zwłaszcza na Twitterze i Facebooku, jest bardzo aktywny od wielu lat, od ponad dwóch lat prowadzi też biuro podróży powiązane z serwisem Goforworld.com.
Z Jarosławem Kuźniarem rozmawiamy o przejściu z tradycyjnej telewizji do internetu w gorącym okresie zmian w polityce i mediach
Wirtualnemedia.pl: Czuje się Pan ofiarą „dobrej zmiany” w mediach? Odszedł Pan najpierw z TVN24, a teraz z TVN, ponieważ pracodawca bał się politycznych nacisków ze strony powiązanych ze Skarbem Państwa reklamodawców?
Jarosław Kuźniar: Słyszałem o tych pogłoskach, ale wydaje mi się to niewiarygodne. Nie sądzę, żeby akurat TVN mógłby mieć problem z naciskami. Dzięki goforworld.com musiałem wybrać między własnym biznesem, pomysłem na siebie, a telewizją, która nie lubi dzielić się swoimi ludźmi. Przez kilka lat wszystko było w porządku, ale później usłyszałem, że nasze interesy zaczęły wchodzić na kurs, który mógłby okazać się kolizyjny. I musiałem się określić.
Na Facebooku i Periscope wspominał Pan też, że zmiana tego jak konsumujemy media miała również wpływ na podjętą decyzję.
Patrząc w przyszłość, tak to będzie działało. Telewizja już nie będzie mogła się okopywać i mówić, że internet to zło. Internet coraz odważniej wchodzi na poletko telewizji. A koniec końców i tak wszyscy tworzą treści, które są oglądane przez widzów wtedy kiedy odbiorcy tego chcą i na czym chcą. Moja decyzja o dołączeniu do Onetu to wskoczenie do pociągu, który za moment będzie jechał w zupełnie inną stronę. Fajnie wsiąść na pierwszej stacji a nie na stacji końcowej, kiedy będzie już za późno.
Z drugiej strony badania pokazują, że nigdy wcześniej nie oglądaliśmy tak dużo tradycyjnej telewizji jak teraz.
To prawda. Patrząc choćby na rynek amerykański i na Netfliksa, który w ciągu roku zabiera telewizji tradycyjnej połowę udziałów, wyraźnie widać trend. Widzę po sobie jak to działa: oglądasz to, co chcesz, kiedy chcesz, na czym chcesz, a czy content dostarczy ci TVN czy Onet to już jest wtórna rzecz. Coraz częściej wybieramy też, jako odbiorcy, osoby, których chcemy słuchać, a nie medialne brandy. Ogląda się Christiane Amanpour, która akurat jest w CNN albo uwielbia się Andersona Coopera, a akurat CNN daje mu pole do popisu.
Działalność w internecie jest jeszcze bardziej oparta na intymnej relacji z widzami, dążymy do tego, żeby to doświadczenie przypominało siedzenie przy jednym stole z przyjaciółmi.
Polska infrastruktura medialna jest już Pana zdaniem gotowa na przełożenie wajchy z telewizji na internet?
W Polsce to wszystko nadal jeszcze dopiero się rozkręca. Choć infrastruktura internetowa w Polsce jest lepsza niż w Japonii czy na Islandii. Dodajmy do tego jeszcze to, że większość sprzedawanych teraz telewizorów jest podłączona do internetu. Dzisiaj kupuje się telewizor, żeby oglądać konkretne treści, niekoniecznie po to, żeby oglądać telewizję.
Formuła Pana programu w Onecie będzie zgodna z tym duchem?
Mam wymarzoną formułę mojego programu w Onecie, ale dzisiaj nie mogę o niej więcej powiedzieć. To będzie najbardziej interaktywny program jaki Polska widziała. Konkurencja w internecie jest tak samo silna jak w TV. Dzisiaj portale internetowe mają swoje własne ramówki. To jest rywalizacja na pomysł.
Mogę powiedzieć jedynie, że będę robił program na żywo, codzienny, już od września, jak skończy mi się zakaz konkurencji. Najcenniejsze dla mnie jest to, że w tej formule mieszczą się także podróże i będę mógł je relacjonować dla Onet i goforworld.com. Oprócz tego wszystkie wydania specjalne. Tego mi brakowało w „Dzień dobry TVN”.
A może jest tak, że patrząc na to, co dzieje się teraz w Telewizji Polskiej, po prostu nie chce Pan już być kojarzony ze środowiskiem telewizyjnym?
Musiałem bardzo szybko zdecydować, czy poświęcić goforworld.com i wylądowałem w „Dzień dobry TVN”. Być może gdybym miał więcej czasu na decyzję, dziś byłbym w innej telewizji. Jak Pan widzi, wybory są dość ograniczone, nie sądzę, żeby ktoś z otwartymi ramionami powiedział w TVPiS: „Kuźniar, chodź do nas, bo potrzebujemy kogoś, kto zna się na telewizji”. Tam decydują inne powody.
A internet nie budzi już politowania, nikt rozsądny nie twierdzi, że jest to coś gorszego. To realna konkurencja. W moim wypadku zdecydowało wyłącznie to, że będę mógł robić rzeczy, na których się znam i których oczekują ode mnie Widzowie. Nie miało to nic wspólnego z tym, że w telewizji publicznej jest taki burdel.
Dołącz do dyskusji: Jarosław Kuźniar: odszedłem, żeby robić to, czego oczekują ode mnie widzowie
Tym razem Kuźniar będzie promował swoje ulubione partie POlityczne na niemieckim onet.