Janusz Żebrowski: Rynek usług interaktywnych jest skazany na wzrost
- Z jednej strony na polskim rynku agencji interaktywnych oczekuję wciąż wzrostu, ale z drugiej strony będziemy mieli do czynienia z coraz większym rozdrobnieniem - mówi nam Janusz Żebrowski, prezes agencji K2 Internet.
- Kiedy kilkanaście lat temu zaczynaliśmy naszą pracę, na rynku było zaledwie kilka agencji interaktywnych. Dla klientów była to zupełnie nowa tematyka i ogromną częścią naszej działalności było edukowanie i tłumaczenie, na czym polegają działania w internecie. Dzisiaj mamy ogromną różnorodność, a granice pomiędzy firmami oferującymi różne usługi coraz bardziej się zacierają – mówi Janusz Żebrowski, prezes zarządu K2 Internet.
Z Żebrowskim rozmawialiśmy m.in. o codziennych realiach panujących na rynku. - Brief można wysłać do butiku kreatywnego, dużej firmy technologiczno-marketingowej, agencji reklamowej mającej w ofercie digital, domu mediowego albo właśnie do agencji interaktywnej. Coraz częściej pojawia się konkurencja ze strony samych mediów. Można przyjść np. do Onetu i powiedzieć, że chce się zrobić dużą kampanię i dostać kreację „w cenie” - przyznaje szef K2 Internet.
- Rynek ten zapewne będzie coraz trudniejszy, a to dlatego, że trzeba konkurować z coraz większą liczbą podmiotów. Wyzwaniem jest swoiste domniemanie ze strony klientów, że tylko firma mocno wyspecjalizowana w danej dziedzinie jest w stanie zapewnić obsługę na odpowiednim poziomie. Stąd na przykład popularność firm socialowych i innych. Reasumując, z jednej strony oczekuję wciąż wzrostu na tym rynku, z drugiej strony będziemy mieli do czynienia z rozdrobnieniem - podkreśla Janusz Żebrowski.
Z prezesem zarządu K2 Internet rozmawialiśmy także o realiach współpracy na linii klient-agencja. - Oczywiście nie mogę oczekiwać od klientów, że będą oni troszczyli się o mój biznes, ale wszystkim byłoby łatwiej, gdyby ze strony klientów był wyższy poziom zaufania i otwartości. Cenne byłoby dla nas, gdyby klienci wcześniej nas informowali, że np. zmieniają im się priorytety lub drastycznie zmniejszają budżety - mówi Żebrowski.
Szef K2 Internet dodaje: „Niestety mam poczucie, że coraz częściej klienci patrzą na agencje jak na monolity, które „wypluwają” z siebie usługi i faktury i w ogóle nie traktują nas po ludzku. Skandaliczna jest sytuacja, kiedy ludzie z „dołu” organizacji u klienta organizują przetargi, mimo że nie ma za tym absolutnie budżetu. Ktoś nieodpowiedzialny organizuje przetarg, my się do niego przygotowujemy, a potem okazuje się, że tak naprawdę nie ma żadnej intencji dotyczącej podjęcia współpracy. To jest bardzo nieodpowiedzialne ze strony klienta i ogromne marnotrawstwo naszej energii, czasu i pieniędzy”.
Z Januszem Żebrowskim, prezesem zarządu agencji interaktywnej K2 Internet, rozmawiamy m.in. o najważniejszych trendach panujących na polskim rynku, najskuteczniejszych usługach interaktywnych oraz mniej i bardziej ciekawych kreacjach, jakie można było zobaczyć w mijającym roku.
Krzysztof Lisowski: Od jakiegoś czasu panuje w Polsce swoisty boom na usługi interaktywne. Rzeczywiście mamy do czynienia z wzrastającą popularnością usług agencji takich, jak Wasza?
Janusz Żebrowski, prezes zarządu agencji interaktywnej K2 Internet: Myślę, że rynek usług interaktywnych jest - że tak powiem - skazany za wzrost. Kiedy kilkanaście lat temu zaczynaliśmy naszą pracę, na rynku było zaledwie kilka agencji interaktywnych. Dla klientów była to zupełnie nowa tematyka i ogromną częścią naszej działalności było edukowanie i tłumaczenie, na czym polegają działania w internecie. Dzisiaj mamy ogromną różnorodność, a granice pomiędzy firmami oferującymi różne usługi coraz bardziej się zacierają. Brief można wysłać do butiku kreatywnego, dużej firmy technologiczno-marketingowej, agencji reklamowej mającej w ofercie digital, domu mediowego albo właśnie do agencji interaktywnej. Coraz częściej pojawia się konkurencja ze strony samych mediów. Można przyjść np. do Onetu i powiedzieć, że chce się zrobić dużą kampanię i dostać kreację „ w cenie”. Tak więc rynek ten zapewne będzie coraz trudniejszy, a to dlatego, że trzeba konkurować z coraz większą liczbą podmiotów. Wyzwaniem jest swoiste domniemanie ze strony klientów, że tylko firma mocno wyspecjalizowana w danej dziedzinie jest w stanie zapewnić obsługę na odpowiednim poziomie. Stąd na przykład popularność firm socialowych i innych. Reasumując, z jednej strony oczekuję wciąż wzrostu na tym rynku, z drugiej strony będziemy mieli do czynienia z rozdrobnieniem.
Wspomina Pan o rozdrobnieniu, tymczasem coraz częściej klienci oczekują od jednej firmy kompleksowej obsługi na wszystkich możliwych polach. Zauważa Pan taki trend?
To zależy od typu klienta, wielkości budżetu, aspiracji i ambicji osób zarządzających firmą oraz oczywiście od jej pozycji rynkowej. Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z jednym klarownym trendem. Gdy patrzymy na kraje bogatsze od nas, obserwujemy na rynku swoiste fale. Przy okazji racjonalizacji budżetów pojawia się pokusa, aby więcej pieniędzy dać w jedne dłonie i oczekiwać bardziej skonsolidowanej oferty na lepszych warunkach finansowych. Gdy tylko zmieniają się warunki rynkowe, w klientach pojawia się od razu naturalna potrzeba poszukiwania nowych pomysłów i zatrudniania do poszczególnych projektów różnych agencji. Jest to więc skomplikowane.
Jaki wpływ na rynek i na Waszą działalność ma kryzys? K2 Internet to firma duża, z zasady radzi sobie pewnie lepiej. Mniejsi gracze narzekają na klientów, którzy chcą pracować tylko projektowo, oddają do dyspozycji minimalne budżety, często w ostatniej wycofują się z projektu...
Nie sądzę, żebyśmy jako firma duża byli traktowani inaczej niż inne agencje. Mamy dokładnie te same problemy. Też zauważamy narastający trend, dotyczący przetargów, które kończą się niczym albo rozstrzygane są w dziwny, raczej niezbyt zrozumiały dla nas sposób. Walczymy z tym w różnie. Jako duża, bardzo kompetentna struktura jesteśmy w stanie klientowi udowodnić, że udźwigniemy każdy projekt. Mamy materialną przewagę na małymi organizacjami, ponieważ jesteśmy finansowo stabilni. Dla dużych klientów korporacyjnych ma to ogromne znaczenie. Natomiast to wszystko, o czym Pan mówi jest dla nas „chlebem powszednim”. Dlatego jako grupa z jednej strony funkcjonujemy jako swoisty monolit K2, a z drugiej strony mamy różne odnogi, dzięki którym możemy konkurować przy mniejszych, bardzo wyspecjalizowanych projektach.
Jakie najbardziej nowatorskie, unikalne działania wskazałby Pan jako najczęściej spotykane na rynku agencji interaktywnych?
O unikalności projektu świadczy mądre połączenie dobrego pomysłu oraz sprawnie działającej technologii. To, co nas odróżnia na rynku to fakt, że mamy pod jednym dachem bardzo różne kompetencje, na bardzo wysokim poziomie. Nie ma moim zdaniem drugiej takiej agencji, która miałaby tyle dobrych osób o bardzo różnych kompetencjach, co K2. Dla przykładu: nasza grupa zatrudnia więcej ludzi od samego UX niż kilka bardzo dużych agencji interaktywnych razem. Nie mogę oczywiście powiedzieć, że jesteśmy liderem w każdej z tych dziedzin, ale z ręką na sercu mogę stwierdzić, że mamy najbardziej różnorodny wachlarz oferowanych usług.
No właśnie, w ramach Waszej grupy funkcjonuje 8 różnych „firm”, gdzie każda specjalizuje się w czymś innym. Która z tych „odnóg” jest „lokomotywą” całej grupy?
Zdecydowanie naszym najsilniejszym biznesem pozostaje Agencja K2, bardzo szybko rozwija się działka SEM/SEO, zaś ostatnie 2 lata to oczywiście szaleństwo, jeśli chodzi o popyt na marketing społecznościowy.
Do Waszej grupy należy K2 Web Systems. Mówi się o tym, że agencje interaktywne już wkrótce zaczną wyręczać w pracy firmy informatyczne? Zgadza się Pan ze mną?
To jest jedna z tych sytuacji, o której mówiłem wcześniej. Zrealizowaliśmy w tym roku nowy portal dla PKO bp i jesteśmy, podobnie - jak mam nadzieję - klient i sami konsumenci zadowoleni z rezultatu. Ale widzieliśmy inne tego typu projekty realizowane w konfiguracji typowa firma IT i butik interaktywny, firma doradcza plus firma IT czy też samodzielnie przez firmy IT. Takie firmy jak K2 są bliższe konsumentowi, lepiej rozumieją projektowanie interfejsu, komunikację itp. Oczywiście, kiedy przychodzi do integracji z zaawansowanymi systemami wewnętrznymi, firmy IT starają się przekonać, że tylko one mają właściwą ekspertyzę. Niemniej trend na Zachodzie jest jasny - takie zlecenia dostają firmy podobne do K2 lub wyspecjalizowane firmy IT, które koncentrują się na rozwiązaniach webowych. W Polsce do takich firm należy m.in. AMG.net. K2 Web Systems ma zupełnie inną rolę w grupie, nie konkuruje z Agencją K2 o biznes webowy. Projektuje i wdraża systemy zagnieżdżone głęboko w back office - wspierające automatyzację procesów biznesowych, obieg dokumentów, dostarcza rozwiązania intranetowe itp.
Jaką rolę odgrywają w działaniu agencji interaktywnej działki hostingu oraz wideo? Jak jest ich przyszłość?
Hosting utrzymujemy jedynie ze względu na konieczność dostarczenia całościowej usługi, za którą możemy w całości wziąć odpowiedzialność. Przy zewnętrznym hostingu nie byłoby to możliwe. A wideo, cóż, skazane jest po prostu na ciągły rozwój. Można mieć co do wielu rzeczy wątpliwości, ale kultura obrazka będzie wypierać słowo. Możemy tego nie lubić, ale tak po prostu będzie. Im szybsze łącza, im lepsze smartfony, tym mniej będziemy zmuszać nasze szare komórki do rozumienia pisanego tekstu.
W ramach Waszej grupy funkcjonuje także Ambasada Trendów, specjalizująca się w tzw. marketingu rekomendacji. Jak będzie rozwijała się na naszym rynku ta działka?
Nie byliśmy pierwsi na rynku z tą usługą, także powoli budujemy bazę klientów. Jestem zadowolony z tej inwestycji. Wydaliśmy na system relatywnie niedużo pieniędzy, a jesteśmy w stanie dzięki temu pokazać klientom unikalną kompetencję. Wierzę, że tutaj jest szansa na wzrost wielkości biznesu. Niemiej w skali całego naszego biznesu to nie jest główny kierunek - raczej ciekawy i ważny dodatek do tego co dostarczamy klientom.
Jak Pan podsumowuje, jako ekspert, rok 2012?
Był to bardzo słaby rok. Była to dla nas swego rodzaju powtórka z 2009 roku oraz nauczka, żeby zachować duży poziom ograniczonego zaufania wobec klientów. W 2011 roku notowaliśmy bardzo wysoki wzrost, mieliśmy bardzo dobre wyniki. Rozmawiając z klientami o roku 2012 przygotowywaliśmy się na zupełnie inne inwestycje, które tymczasem przez zachowanie klientów zostały mocno zweryfikowane. Ja oczywiście nie mogę oczekiwać od klientów, że będą oni troszczyli się o mój biznes, ale wszystkim byłoby łatwiej, gdyby ze strony klientów był wyższy poziom zaufania i otwartości. Cenne byłoby dla nas, gdyby klienci wcześniej nas informowali, że np. zmieniają im się priorytety lub drastycznie zmniejszają budżety. Niestety mam poczucie, że coraz częściej klienci patrzą na agencje jak na monolity, które „wypluwają” z siebie usługi i faktury i w ogóle nie traktują nas po ludzku. Skandaliczna jest sytuacja, kiedy ludzie z „dołu” organizacji u klienta organizują przetargi, mimo że nie ma za tym absolutnie budżetu. Ktoś nieodpowiedzialny organizuje przetarg, my się do niego przygotowujemy, a potem okazuje się, że tak naprawdę nie ma żadnej intencji dotyczącej podjęcia współpracy. To jest bardzo nieodpowiedzialne ze strony klienta i ogromne marnotrawstwo naszej energii, czasu i pieniędzy.
Z których Waszych projektów zrealizowanych w 2012 roku jest Pan najbardziej dumny?
Wymienię dwa przykłady pokazujące m.in. naszą wszechstronność. Portal dla PKO bp - zdecydowanie najtrudniejsze od strony technicznej wyzwanie, jakie podjęliśmy. Oraz hasłowo: Łódź. Akurat tak się złożyło, że to miasto było dla nas w tym roku bardzo ważne. Wpierw jeździliśmy tam starając się o nowy projekt dla BRE Bank, ale niestety uprzedziła nas konkurencja w postaci Artegence. Później zdobyliśmy budżet tego miasta i zrealizowaliśmy najlepsze, moim zdaniem, filmy promujące miasto lub region w Polsce. Idąc za ciosem właśnie w Łodzi zrealizowaliśmy później fajną akcję promocyjną dla IKEA.
A które działania konkurencji zrobiły na Panu dobre wrażenie, a co było - Pana zdaniem - porażką?
Szanuję naszą konkurencję, z uwagą patrzę na poczynania takich firm, jak Artegence, 180 Hearbeats, Gong, Pride &Glory i innych, ale nie czułbym się komfortowo oceniając ich konkretne działania. Być może wspomnę tylko Artura Gortycha, za którym nie tylko stoi Artegence, ale także Filmweb i kilka innych ciekawych przedsięwzięć. Cenię ich konsekwencję i zasady, jakimi się kierują. Sam Artur jest zaś dla mnie osobiście niezwykle ważnym i inspirującym dowodem na to, że można być jeszcze dłużej niż ja w tej branży i nie zwariować :).
O rozmówcy
Janusz Żebrowski jest związany z K2 od ponad 10 lat. Wcześniej pracował w sektorze finansowym, w bankach: PBK SA (obecnie BPH SA) oraz w banku inwestycyjnym CS First Boston (obecnie Credit Suisse). Jest absolwentem zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim.
Dołącz do dyskusji: Janusz Żebrowski: Rynek usług interaktywnych jest skazany na wzrost
Dziekuje i pozdrawiam