„Gazeta Wyborcza” zamazuje na zdjęciach „reklamowe szmaty” w Warszawie, czytelnicy wytykają obłudę ws. AMS
Szef warszawskiego dodatku „Gazety Wyborczej” (Agora) zapowiedział, że redakcja będzie na publikowanych zdjęciach zamazywać wielkoformatowe powierzchnie reklamowe. Niektórzy czytelnicy uznali, że „GW” powinna też zamazywać takie nośniki oferowane przez należącą do Agory spółkę AMS.
W komentarzu zamieszczonym w poniedziałek w „Gazecie Stołecznej”, warszawskim dodatku „Gazety Wyborczej”, jej redaktor naczelny Michał Wybieralski zapowiedział: „Zamazujemy szmaciarzy”, wyjaśniając, że w najbliższym czasie na fotografiach publikowanych w wydaniu drukowanym i serwisie internetowym „Stołecznej” reklamy wielkoformatowe na elewacjach budynków będą wypikselowane. W serwisie przy tekście zamieszczono zdjęcie ścisłego centrum Warszawy z zamazanymi reklamami na elewacjach trzech budynków, m.in. Rotundy (patrz powyżej).
- Wielkie reklamy, zwane „szmatami”, to plaga. Wywieszane pod pretekstem fikcyjnych remontów, zasłaniają światło w mieszkaniach i zamieniają architekturę w słup reklamowy - podkreślił Wybieralski. Dodał, że w Warszawie najwięcej takich reklam jest właśnie w ścisłym centrum, natomiast walka z nimi jest utrudniona, bo promujące się w ten sposób firmy zakładają ryzyko negatywnych komentarzy, a bojkot konsumencki jest najczęściej nieskuteczny. - Nie chcemy w „Gazecie Stołecznej” pomagać tym, którzy wybrali taką formę reklamy. Nie będziemy zwielokrotniać ich przekazu - zapowiedział naczelny „Stołecznej”, informując: „Od dziś w wydaniu papierowym i w portalu warszawa.wyborcza.pl będziemy zamazywać treść reklamowych szmat”.
Czytelnicy komentujący tekst w serwisie „Gazety Stołecznej” i link do niego na jej fanpage’u facebookowym szybko zwrócili uwagę, że wielkoformatowe nośniki outdoorowe oferuje również należąca do Agory spółka AMS. Na koniec ub.r. miała 2 655 nośników o wymiarach 6x3 m i 434 większe, przy czym większość jej oferty stanowiły nośniki mniejsze: przede wszystkim citylighty 1,2x1,8 m - 13,2 tys., nośniki małego formatu - 5,5 tys. i tablice 12-metrowe - 6,1 tys. (wszystkie dane według raportu Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej - zobacz szczegóły).
- AMS, firma należąca do Agory, wydawcy Wyborczej, przedstawia się jako LIDER REKLAM WIELKOPOWIERZCHNIOWYCH - może zacznijcie od cenzurowania swoich reklam? Ciekawe, co na to zleceniodawcy - napisała Sylwia Zet. - AMS to bilbordy należące do was, czyli je też zamażecie? Brak zleceń na małą reklamę skutkuje blokowaniem reklamy konkurencji, co za hipokryzja - ocenił Kuba Wardęcki. - Hahaha. Padłem. Rozumiem, że to dlatego, aby Wam dopłacili za reklamę na łamach gazety? Innego sensu w tym nie widzę - stwierdził Dawid Małachowski. - Zamazujemy, bo Agora nie chce za darmochę reklamować nikogo nawet przez przypadek. Więc teraz nawet cenzurować będzie zdjęcia - skomentował Aleks Luksus. - OK, ale zamazujcie też treść wolnostojących bilbordów (w tym należących do AMS), czyli szmat nawet nie nałożonych na budynki, a porozrzucanych po mieście i powodujących, że wygląda ono jak śmietnik - zaapelował użytkownik o nicku halgrimur.
Dodajmy, że znacznie więcej nośników wielkoformatowych od AMS mają inni operatorzy reklamy zewnętrznej, np. Ströer dysponuje 5,1 tys. powierzchni o wymiarach 6x3 m, a Cityboard - 4,0 tys. takich nośników i 624 tablicami 12x4 m. Z kolei AMS w październiku ub.r. zaczęła instalowanie w Warszawie 1580 nowych wiat przystankowych, na których będzie sprzedawać powierzchnie reklamowe (więcej na ten temat).
Inni użytkownicy zastanawiali się, w jakim stopniu można regulować zagospodarowanie przestrzeni miejskiej, skoro reklamy outdoorowe są zamieszczane na budynkach i posesjach należących do prywatnych właścicieli. Niektórzy internauci pochwalili inicjatywę i zachęcili, żeby wprowadziły ją inne redakcje regionalne „Gazety Wyborczej”.
- Będziemy zamazywać wielkoformatowe płachty reklamowe, bo są one często wywieszane nielegalnie, pod pozorem fikcyjnych remontów, a obecne przepisy uniemożliwiają nadzorowi budowlanemu i służbom miejskim ich sprawne usuwanie. To też najbardziej drastyczna forma ingerencji reklamy w pejzaż miasta, na taką skalę nieznana w zachodniej Europie - napisał w odpowiedzi na te komentarze Michał Wybieralski. - Nie negujemy jednak faktu, że reklama jest częścią miejskiego pejzażu. Uważamy, że jej obecność w przestrzeni publicznej powinna podlegać ścisłym regulacjom prawnym (np. w planach zagospodarowania przestrzennego czy wytycznych konserwatora zabytków) - podkreślił. - Uporządkowaną formą reklamy mogą być m.in. neony i szyldy, słupy do wywieszania plakatów, billboardy czy nośniki na przystankach komunikacji miejskiej. Takich reklam zamazywać nie będziemy, bez względu na to, kto je zainstalował - zapowiedział.
Odpowiadając na pytania portalu Wirtualnemedia.pl, Michał Wybieralski podkreślił, że inicjatywa będzie mieć jak najbardziej praktyczny wymiar. - Będziemy regularnie zamazywać treść reklam wielkoformatowych na zdjęciach Warszawy. Podczas fotoedycji będziemy też wybierać takie zdjęcia, na których nie ma wielkich siatek reklamowych psujących pejzaż miasta. Niestety, są takie miejsca w Warszawie (np. okolice Dworca Centralnego), gdzie nie ma możliwości wykonania fotografii, na której nie znalazłaby się żadna siatka - opisał.
Akcja będzie prowadzona bezterminowo. - Nie zakładamy ram czasowych akcji. Jej finałem może być tylko uchwalenie takich przepisów prawnych, które pozwolą służbom konserwatorskim, nadzorowi budowlanemu lub innym urzędom na skuteczną i sprawną walkę z reklamami wielkoformatowymi wywieszanymi na fasadach budynków sprzecznie z zapisami miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, pod pozorem fikcyjnych remontów itd. - stwierdził Wybieralski. Dodał, że przykładowo doprowadzenie do usunięcia siatki z fasady hotelu MDM na placu Konstytucji z powodu słabości obowiązującego prawa zajęło urzędnikom dwa lata, ale po dziesięciu dniach usuniętą siatkę zastąpiła inna. - Całą procedurę trzeba powtórzyć, przed nami kolejne dwa lata boju - podsumował.
W listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 167 267 egz. (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich dzienników ogólnopolskich), natomiast serwis Warszawa.gazeta.pl zanotował 777,3 tys. użytkowników i 7,68 mln odsłon (według Megapanelu PBI/Gemius - zobacz jego pełne wyniki).
Z kolei czytelnictwo „GW” w województwie mazowieckim od czerwca do listopada ub.r. wynosiło 13,77 proc. (według danych PBC - zobacz szczegóły).
Dołącz do dyskusji: „Gazeta Wyborcza” zamazuje na zdjęciach „reklamowe szmaty” w Warszawie, czytelnicy wytykają obłudę ws. AMS