SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Badanie: Firmy podczas wojny powinny reklamować się jak dawniej

2/3 Polaków uważa, że mimo wyjątkowej i trudnej sytuacji firmy powinny nadal „robić swoje”, tj .działać i reklamować się jak dawniej - wynika z badania SW Research i agencji komunikacji LoveBrands Group.

Agencja komunikacji LoveBrands Group wraz z agencją badawczą SW Research postanowiły zbadać nastroje Polaków i przeanalizować je z pomocą ekspertów w dziedzinie gospodarki oraz psychologii biznesu.

Agresja Rosji wobec Ukrainy oraz napływająca do Polski fala uchodźców z terenów wojny w naturalny sposób rodzą obawy Polaków. Czasem te niepokoje mogą powodować irracjonalne zachowania konsumentów. Sytuacja jest na tyle bezprecedensowa, że spowodowała już duży chaos wśród przedsiębiorców, którzy obserwując zarówno sytuację polityczną na świecie, ale przede wszystkim nastroje społeczne, coraz częściej zawieszają realizację zaplanowanych działań i inwestycji. Czy Polacy są gotowi na „odblokowanie” normalności?

Newsfeed pełen wojny

To, że zawartość naszych newsfeedów w portalach społecznościowych się zmieniła, dostrzec łatwo. Jednak nie jest to tylko zasługa mediów, NGOsów czy zwykłych ludzi, którzy komentują sytuację i próbują pomóc uchodźcom. To także efekt zmiany komunikacji marek, którą według badania SW Research iLoveBrands Group, dostrzegło blisko 2/3 Polaków.

4 na 10 dostrzega, że w ostatnim czasie działaniom komunikacyjnym firm oferujących produkty lub usługi towarzyszą informacje na temat możliwości wsparcia obywateli Ukrainy.

„To właściwa reakcja firm na kryzys wywołany wojną i naturalny sposób na włączenie w swoje działania z obszaru CSR aktywności na rzecz uchodźców. Wiele firm zastanawia się jednak, czy wypada im w tak trudnym okresie kontynuować działania reklamowe, które promowałyby nie tyle ich aktywności CSR, co produkty lub usługi oferowane na co dzień konsumentom” – komentuje Joanna Niemiec, strateg i wiceprezes w LoveBrands Group.

Wyniki wspomnianego badania potwierdzają taką ocenę sytuacji. Ponad połowa konsumentów (56 proc.) zwraca uwagę, że wszystkie marki i producenci powinni aktywnie angażować się w pomoc na rzecz uchodźców. Jednocześnie 2/3 z nich (65 proc.) deklaruje, że nie widzi nic złego w tym, że marki reklamują swoje produkty tak samo, jak przed wybuchem wojny. Co więcej, 6 na 10 badanych jest zdania, że reklama o lekkiej lub rozrywkowej treści jest nam wszystkim potrzebna, aby w tym trudnym czasie oderwać się choć na chwilę od wywołującej stres sytuacji.

„W czasie wojny milczą muzy – te słowa klasyka można z powodzeniem odnieść do sytuacji, w których sztuka komunikacji i reklamy schodzi na dalszy plan. Mimo to, ostatnie badania pokazują, jak silna jest tęsknota konsumentów za normalnością, której jednym z wyznaczników są zwykłe, standardowe działania komunikacyjne marek. Przytaczając wyniki badań, większość z nas deklaruje, że potrzebuje w tym trudnym czasie treści o lekkim charakterze. Oznacza to, że z dużym prawdopodobieństwem, jeszcze większa grupa konsumentów spojrzy przychylnie na zwyczajną, standardową komunikację, do której przywykła przed wybuchem wojny” – komentuje Piotr Zimolzak, wiceprezes i główny analityk SW Research.

Panika konsumentów zaburza gospodarkę

Aż 58 proc. badanych podkreśla, że ilość informacji na temat wojny jest według nich przytłaczająca. Co drugi konsument (53 proc.) chciałby, aby świat w mediach i przekazywane treści wróciły do normalności, nawet mimo trwającej wojny. Tym bardziej, że nieustanne wystawienie na informacje o wojnie i jej skutkach wzmaga lęk i sprzyja działaniom, które nie zawsze są racjonalne. Jak pokazują badania konsumenci, w pierwszej kolejności szukają możliwości istotnych oszczędności. Najczęściej wiąże się to ze wstrzymaniem większych inwestycji (np. zakupu auta czy domu) – 51 proc, rzadziej sprzętów AGD (39 proc.) odzieży czy butów (39 proc.).Inna strategia konsumencka to rezygnacja z niekoniecznie niezbędnych dóbr i usług, np. rozrywki (47 proc.) czy alkoholu (35 proc.). Wreszcie, trzecią taktyką jest gromadzenie zapasów – aż 4 na 10 konsumentów przyznaje się, że w wyniku niepokojących informacji zdecydowało się na nadprogramowy zakup podstawowych produktów spożywczych, a 28 proc. uczyniło to samo z lekami. Z punktu widzenia stabilności gospodarki skutki tego typu strategii mogą być katastrofalne.  

Firmy także panikują

„To jak rozwija się potencjalny kryzys finansowy czy gospodarczy często zależy nie tylko od czynników o charakterze makroekonomicznym i instytucjonalnym, ale też od tychnatury psychologicznej. Te ostatnie czasem powodują, że zarówno zwykli obywatele, jak i doświadczeni inwestorzy czy menedżerowie, mogą podejmować nieracjonalne decyzje. Decyzje te w czasach kryzysu często podyktowane są strachem, a nawet paniką i powodują wzrost awersji do ryzyka – a zatem także do inicjowania nowych przedsięwzięć, czy to inwestycyjnych, czy komunikacyjnych” – tłumaczy prof. Marcin Rzeszutek z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. „Obecnie niestety wszyscy, łącznie z firmami, są w takim stanie „emocjonalnego wzburzenia” i racjonalność ich zachowań jest bardzo ograniczona. W szczególności chodzi o to, że obserwowane różnego rodzaju nieracjonalne zachowania, czy to firm czy poszczególnych ludzi stanowią formę radzenia sobie z stresem emocjonalnym w sytuacji, na które nie ma rady. Obserwowaliśmy to podczas pandemii, w której ludzie desperacko szukali jakichś rozwiązań, by mieć choć iluzoryczną kontrolę nad niekontrolowalną rzeczywistością. Dziś podobnie jest z kryzysem wojennym” - kontynuuje.

Skutki paniki groźne dla firm i gospodarki

Nieprzemyślane decyzje menedżerów firm mogą mieć negatywny wpływ nie tylko na same firmy, ale także na ich pracowników, kontrahentów i w rezultacie na całą gospodarkę. Jak wskazują badania SW Research, zauważają to także sami konsumenci: blisko 3/4 z nich (72 proc.) uważa, że z punktu widzenia stabilności całej polskiej gospodarki ważne jest, aby mimo wojny firmy nadal działały normalnie, a dla 4/5 kluczowe jest, aby firmy miały środki na rozwój, zakup nowych sprzętów (78 proc.) oraz utrzymanie i zatrudnianie nowych pracowników (80 proc.).

Co więcej, 83 proc. konsumentów rozumie, że wstrzymanie działań reklamowych przez firmę może doprowadzić do zmniejszenia jej obrotów, a 80 proc. z nich dostrzega fakt, że efektem wstrzymanych działań reklamowych może być konieczność poniesienia przez firmę dodatkowych nakładów, by powrócić na rynek i odbudować dawny wizerunek marki. Konsumenci zdają sobie także sprawę z tego, że w dłuższej perspektywie taką firmę może czekać redukcja zatrudnienia – 74 proc., a w opinii 7 na 10 ankietowanych może mieć negatywny wpływ na kontrahentów takiej firmy.

„W obecnej sytuacji jeszcze bardziej niż dotąd potrzebujemy racjonalnej i pozbawionej emocji oceny uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych prowadzonej działalności gospodarczej. Uleganie panice prowadzi do przesadnych reakcji oraz pochopnych decyzji również w sferze biznesowej, czego skutkiem może być ponoszenie zbędnych kosztów i strat lub utrata przyszłych przychodów w efekcie zaniechanych inwestycji oraz innych działań” – zauważa Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich i dodaje: „Utrzymywanie normalnej działalności operacyjnej firm długoterminowo umacnia ich pozycję rynkową i w żadnym stopniu nie wyklucza możliwości dalszego zaangażowania w realną pomoc ofiarom konfliktu zbrojnego”.

Konsumenci do polskich przedsiębiorców - „Róbcie swoje”

Z badania SW Research wynika jasno, że aż 2/3 Polaków uważa, że mimo wyjątkowej i trudnej sytuacji firmy powinny nadal „robić swoje”, tj .działać i reklamować się jak dawniej. Za istotnym ograniczeniem lub zaniechaniem przekazu reklamowego opowiada się tylko 29 proc. respondentów, a blisko połowa (43 proc.) uważa, że tego typu działania to wyrządzanie sobie krzywdy na własne życzenie. Jak podsumowuje prof. Marcin Rzeszutek, „ważne jest, aby osoby podejmujące ważne decyzje gospodarcze zdawały sobie sprawę ze swoich ograniczeń, tj. ograniczeń swojej racjonalności. Już samo wzięcie pod uwagę, że nasze emocje i psychika zaburzają właściwą ocenę sytuacji grają dużą rolę”.

Badanie zostało zrealizowane przez agencję SW Research w dniach 9-10.03.22 techniką CAWI na panelu badawczym SW
PANEL, na reprezentatywnej próbie n=1004 dorosłych Polaków.

Dołącz do dyskusji: Badanie: Firmy podczas wojny powinny reklamować się jak dawniej

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Random_MCMLXV
Uwaga dla redakcji (i przy okazji czytelników) - może warto weryfikować autorów/wykonawców badań pod kątem wartości poznawczej danych, które udostępniają? Bo podawanie wyników badań bez choćby podstawowych informacji o parametrach realizacyjnych badania sugeruje, że autorzy badania to albo amatorzy, albo, że nie mają się czym wykazać i tylko odwalili swoją robotę. Podanie jedynie informacji, że próba była reprezentatywna, co, jak rozumiem, miałoby wynikać z jej liczebności (co jest nieprawdą, jeśli tylko ta liczebność miałaby w tym wypadku (CAWI) o tym decydować), może sugerować, iż realizacja badania nie spełnia elementarnych standardów metodologicznych. Albo je spełnia, tylko ktoś zapomniał o tym poinformować. Tak czy siak, brak tych informacji, w połączeniu z krótkim terminem realizacji wskazuje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że badanie było wykonane nierzetelnie i poznawczo jest niewiele warte.
0 0
odpowiedź
User
Socjolog
Próba reprezentatywna nie odnosi się do liczebności a do jej cech. Próba, której struktura ze względu na badane cechy (zmienne) jest zbliżona do struktury populacji statystycznej, z której pochodzi. Liczebność jest potrzebna dla możliwości przeprowadzenia sensownych statystyk, które będą miała odzwierciedlenie w populacji z małym błędem. Skoro zatem mamy informację o cechach próby - odzwierciedla strukturę populacji, to w czym problem?


Uwaga dla redakcji (i przy okazji czytelników) - może warto weryfikować autorów/wykonawców badań pod kątem wartości poznawczej danych, które udostępniają? Bo podawanie wyników badań bez choćby podstawowych informacji o parametrach realizacyjnych badania sugeruje, że autorzy badania to albo amatorzy, albo, że nie mają się czym wykazać i tylko odwalili swoją robotę. Podanie jedynie informacji, że próba była reprezentatywna, co, jak rozumiem, miałoby wynikać z jej liczebności (co jest nieprawdą, jeśli tylko ta liczebność miałaby w tym wypadku (CAWI) o tym decydować), może sugerować, iż realizacja badania nie spełnia elementarnych standardów metodologicznych. Albo je spełnia, tylko ktoś zapomniał o tym poinformować. Tak czy siak, brak tych informacji, w połączeniu z krótkim terminem realizacji wskazuje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że badanie było wykonane nierzetelnie i poznawczo jest niewiele warte.
0 0
odpowiedź
User
Random_MCMLXV
Chodzi o to, aby realizować wywiady z respondentami, których cechy utworzą strukturę bardzo zbliżoną do struktury populacji, którą znacie. A nie lekko zbliżoną, albo w ogóle odległą. Sama wiedza o strukturze nic nie daje. Jak się nie podaje żadnych informacji o osiąganej w trakcie badania jakości tej struktury, to ktoś, kto to rozumie, może mieć wątpliwości, co tam w zbiorze jest. Dziennikarz powinien być tego wszystkiego świadomy korzystając z wyników badań i powinien to weryfikować przed publikacją. I w tym problem.
0 0
odpowiedź