SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Dziennikarz, który wiedział za dużo”; w środę premiera nowej książki o Jarosławie Ziętarze

„Dziennikarz, który wiedział za dużo” to tytuł nowej książki o poznańskim dziennikarzu Jarosławie Ziętarze; premiera publikacji zaplanowana jest na środę. Autorzy próbują odpowiedzieć w reportażu na pytania m.in. dlaczego młody reporter musiał zginać i jaka w tej sprawie była rola służb specjalnych.

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską".

Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu – jak wynika z ustaleń prokuratury - miał zostać uprowadzony i zamordowany. Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej".

W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego

W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Dzięki temu, na bydgoskim cmentarzu jego rodzina mogła umieścić symboliczną tablicę. Ciała dziennikarza do dnia dzisiejszego nie odnaleziono.

Obecnie w poznańskim sądzie toczą się dwa procesy, dotyczące sprawy dziennikarza. W pierwszym z nich na ławie oskarżonych zasiada były senator Aleksander Gawronik (godzi się na publikację pełnego nazwiska), oskarżony o podżeganie do zabójstwa Ziętary. W drugiej sprawie prokuratura oskarżyła byłych ochroniarzy Elektromisu - Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala - o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie reportera.

W środę nakładem wydawnictwa „Otwarte” ukaże się nowa książka opisująca sprawę Ziętary „Dziennikarz, który wiedział za dużo. Dlaczego Jarosław Ziętara musiał zginąć?”. Jej autorzy – dziennikarze Łukasz Cieśla i Jakub Stachowiak – ze sprawą Ziętary zetknęli się już wiele lat temu, kiedy rozpoczynali pracę w mediach. W 2018 roku wspólnie pracowali też nad materiałem o świadku incognito w jednym z toczących się obecnie procesów - o porwanie i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary.

Książka podzielona jest na sześć części. Na ponad 500 stronach autorzy opisują realia Poznania okresu transformacji, w tym szarą strefę, powiązania lokalnych biznesmenów ze światem przestępczym, a także ówczesnymi służbami. Autorzy próbują także rozliczyć działania ówczesnej policji, prokuratury, która prowadziła sprawę Ziętary w początkowym etapie po zniknięciu dziennikarza. Opisują także specyfikę działania ówczesnych mediów w Poznaniu i starania dziennikarzy zmierzające do wyjaśnienia sprawy Ziętary.

„Postanowiliśmy wrócić do tej sprawy przede wszystkim dlatego, że ona nigdy – mimo upływu 29 lat - nie została jednoznacznie rozwiązana. Po drugie śmiem twierdzić, że jest to jedyna w historii wolnej Polski, po ’89 roku, sprawa, w której dziennikarz ginie za to, czym się zajmował, ginie dlatego, że jest dziennikarzem. I ginie nie w tym sensie, że zniknął, tylko że został zabity - bo to już możemy przyjąć niemal za pewnik” - powiedział PAP Stachowiak.

„Zajęliśmy się tą sprawą też trochę dlatego, że ona przez długie lata była bardzo lokalna, tylko poznańska, bardzo słabo przebijała się w ogólnopolskich mediach. Z wyjątkiem może rocznicy zaginięcia Ziętary, która przypada 1 września, nie było nią specjalnego zainteresowania. Ale to też zawsze było tak, że 1 września to przecież i rocznica wybuchu II wojny światowej, potem doszła jeszcze sprawa Jaroszewiczów – dokładnie ta sama data. I sprawa Ziętary nigdy jakoś specjalnie się nie przebiła” - zaznaczył Stachowiak.

Jak dodał, co prawda o sprawie Ziętary powstała już wcześniej książka - w 2015 r. ukazała się "Sprawa Ziętary: zbrodnia i klęska państwa" autorstwa Krzysztofa M. Kaźmierczaka i Piotra Talagi – to jego zdaniem "ta sprawa nie została opisana do tej pory tak, jak tego wymagała". "Nie zostało wyjaśnionych kilka wątków, przede wszystkim wątek służb specjalnych. I wciąż pozostaje zagadką, dlaczego w Poznaniu przez tak wiele lat nie udało się wykryć - jednoznacznie - tego, kto Ziętarę zabił i dlaczego. To są tak naprawdę cały czas otwarte pytania" - podkreślił.

Stachowiak zaznaczył, że książka Kaźmierczaka i Talagi skupia się bardziej na tym, co było po 1 września 1992 roku. "My z kolei założyliśmy, że w naszej historii dojdziemy tak naprawdę do momentu, w którym oni zaczęli. Nas interesowało to, co się działo przed zaginięciem Jarosława Ziętary: mit założycielski Elektromisu, jego właściciel, to skąd się ci ludzie wzięli, skąd się wzięły służby specjalne w tej sprawie, dlaczego to wszystko nie zostało wyjaśnione. Zaginięcie, a teraz już z tego co wiemy śmierć Jarosława Ziętary, to był dla nas jakby koniec opowiadania tej historii” – wskazał.

Prace nad książką trwały przez dwa lata

Łukasz Cieśla powiedział PAP, że prace nad książką trwały przez ok. dwa lata. W tym czasie Cieśla konsekwentnie relacjonował też w mediach przebieg każdej z rozpraw w obu procesach dotyczących sprawy Ziętary, procesie Gawronika, oraz w procesie byłych ochroniarzy Elektromisu.

„Pewną trudnością przy pisaniu książki było docieranie do świadków tej historii, namówienie ich do tego, by chcieli z nami rozmawiać. Zdarzało się też, że świadkowie początkowo, przez telefon, zapewniali nas o tym ile wiedzą, obiecywali przekazanie nam ciekawych informacji, a potem, już w trakcie spotkania okazywało się, że albo nagle tracili pamięć, albo – jak w jednym przypadku – po prostu zapadali się pod ziemię” – mówił Cieśla.

„Pisząc tę historię miałem też świadomość, że są takie +okienka pogodowe+ w przypadku niektórych świadków, że albo je wykorzystamy i uda nam się z nimi porozmawiać, albo nic już nam nigdy nie powiedzą. Czasem osoby mające wiedzę na temat tej sprawy same się do nas zgłaszały, jak choćby Zdzisław K.” - podkreślił.

Cieśla zaznaczył, że jest przekonany, że w tej sprawie wciąż istnieją osoby, które posiadają dużą wiedzę na temat Ziętary i osoby, które mogą zrobić wiele, by prawda o śmierci reportera "Gazety Poznańskiej" nigdy nie ujrzała światła dziennego. Obaj autorzy są także przekonani, że „ława oskarżonych w obu toczących się procesach jest zdecydowanie za krótka”.

Kolejna rozprawa w procesie Aleksandra Gawronika odbędzie się w czwartek. Najbliższa rozprawa byłych ochroniarzy Elektromisu zaplanowana jest na połowę października.

Dołącz do dyskusji: „Dziennikarz, który wiedział za dużo”; w środę premiera nowej książki o Jarosławie Ziętarze

5 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Krzysiu !!!
Smutne w tej ponurej sprawie jest to iż wszyscy którym temat Jarka Ziętary nie wisi kalafiorem, doskonale wiedzą kto jest "zleceniodawcą" i nikt nie ma odwagi, aby cepa postawić przed sądem! ps. Krzysztofie, jesteś jednym jedynym który zna prawdę! Na co czekasz? Czy to aż tak poważna sprawa, aby milczeć?! Krzysztofie, przerwij ten zaklęty krąg układów !!!
odpowiedź
User
Pawel
RIP
odpowiedź
User
Tomasz
Za dużo też wiedział o amerykańskich wałach Waldemar Milewicz to mu łeb odstrzelili i amen.
odpowiedź