SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Cropp: Nasza odzież była szyta w Bangladeszu

Wiadomo już, że odzież marki Cropp, należącej do firmy LPP szyta była w zawalonej fabryce w Bangladeszu. Podczas katastrofy budowlanej zginęło ponad tysiąc osób, a LPP musi zmierzyć się z poważnym kryzysem wizerunkowym.

Firma LPP początkowo zaprzeczała, jakoby w Bangladeszu miały być produkowane polskie ubrania. Jeszcze na początku tego tygodnia na łamach „Newsweeka” wiceprezes LPP Dariusz Pachla mówił, że ma zapewnienie agenta pracującego dla firmy w Bangladeszu, że w zawalonej fabryce niczego dla LPP nie produkowano. - Być może nasz partner dopiero zamierzał zlecić produkcję partii odzieży, która miała zostać wysłana do Polski w końcu maja i dostarczył już metki - zastanawiał się Pachla. Mimo początkowej powściągliwości, spółka LPP wydała jednak oficjalny komunikat, w którym poinformowano, iż firma nie posiada własnych mocy produkcyjnych, a produkcja odzieży marek należących do LPP jest zlecana niezależnym producentom, których siedziby zlokalizowane są głównie w Azji. Aż 19 procent tej oferty powstaje właśnie w Bangladeszu.

- Współpraca z producentami odbywa się poprzez agentów lokujących produkcję w różnych fabrykach. Jeden ze współpracujących z LPP agentów ulokował w tym roku produkcję części odzieży marki Cropp w fabryce, której siedziba mieściła się w budynku Rana Plaza w Bangladeszu. (…) Kontrola warunków funkcjonowania fabryk w Bangladeszu jest bardzo trudna. Od kilku miesięcy nasilają się w tym kraju zamieszki. Z powodu obaw o bezpieczeństwo pracowników, LPP nie wysyła swoich kupców do tego kraju. W tej sytuacji bardzo ważna jest inicjatywa największych światowych firm branży odzieżowej, które zawarły porozumienie dotyczące ochrony przeciwpożarowej oraz bezpieczeństwa budynków w Bangladeszu - napisano w oświadczeniu.

Mimo oświadczenia wydanego przez LPP, burza wokół firmy zdążyła się jednak już rozpętać. Koalicja Clean Clothes Polska, zajmująca się m.in. weryfikowaniem warunków pracy w przemyśle odzieżowym zażądała już upublicznienia listy fabryk, z którymi współpracuje LPP w Azji, jak również sugeruje, iż firma powinna wypłacić odszkodowania rodzinom ofiar, które zginęły pod gruzami budynku Rana Plaza. Przez internet przetacza się także fala krytyki ze strony klientów.

Czy zamieszanie wokół firmy LPP oraz informacja o katastrofie w fabryce w Bangladeszu wpłyną jakoś na wizerunek producentów ubrań oraz przełożą się na wydatki reklamowe tych firm w przyszłości? Andrzej Skibniewski, new business director w domu mediowym MediaCom uważa, że konsumenci i tak mają przekonanie, że większość ubrań dostępnych w naszym kraju jest produkowana w krajach azjatyckich.

- Więc taki news nie powinien mieć większego wpływu na wizerunek marek LPP. Natomiast w przypadku, gdy jednak konsekwencją tego wydarzenia będzie pogorszenie wizerunku marek LPP, może to oznaczać konieczność przeprowadzenia silnej kampanii wizerunkowej, której zadaniem będzie zneutralizowanie negatywnej reakcji potencjalnych klientów. Ale na przygotowane takiej kampanii i jej przeprowadzenie potrzeba kilku miesięcy, a działać trzeba zazwyczaj szybko - podkreśla Skibniewski.

Piotr Ruszak, senior communications manager w Starcom MediaVest twierdzi, że w długofalowej, biznesowej perspektywie ta sytuacja nie będzie miała większego wpływu na wyniki producenta. - Niemniej nie zwalnia to LPP z obowiązku rzetelnego wytłumaczenia wszystkiego, o czym dowiadujemy się z mediów. Kwestie uczciwego handlu nie są w świadomości Polaków jeszcze mocno zakorzenione, ale media są na tym punkcie bardzo wyczulone i na pewno jest to dla nich wyjątkowo atrakcyjny temat. Ten czas jest więc trudnym egzaminem dla wizerunku firmy i osób, które zajmują się komunikacją - uważa Ruszak.

- To, w jaki sposób sztab kryzysowy zareaguje na doniesienia i coraz ostrzejsze zarzuty konsumentów zdecyduje o tym, co na samym końcu pozostanie w głowach konsumentów zaangażowanych w protest czy przygotowujących się i zachęcających innych do bojkotu. Neutralizacja negatywnych komunikatów nie jest prosta, ale jak najbardziej możliwa. Potrzebna jest jednak błyskawiczna reakcja, nieuchylanie się od odpowiedzialności, wyjaśnienie wszystkich szczegółów i podjęcie adekwatnej do sytuacji inicjatywy, która pomoże naprawić nadszarpnięty wizerunek - mówi Piotr Ruszak.

Z analiz, do których dotarliśmy wynika, że większość dostępnych w Polsce marek odzieży produkowana jest przede wszystkim w Azji. Firmy chętnie zlecają taką produkcję tamtejszym dostawcom z powodu minimalnych kosztów produkcji. Na przykład w przypadku H&M aż 60 procent dostawców pochodzi właśnie z Azji, w tym z Bangladeszu, Chin i Indii, Diverse produkuje większość swojego towaru w Chinach. W Azji produkowane są nawet produkty tak znanych marek, jak Prada, Max Mara, Adidas, Reebok oraz Nike.

Firmy odzieżowe zapewniają, że funkcjonują w oparciu o specjalne kodeksy etyczne. Dostosowywanie się na co dzień do takich kodeksów jest jednak trudne, gdyż odzież produkowana jest w fabrykach, które należą do firm azjatyckich, z którymi przedstawiciele regionalni podpisują kontrakty już na miejscu.