SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Cekol na dnie Bałtyku

Firma Cedat - producent zapraw chemii budowlanej marki CEKOL - sfinansowała wyprawę nurkową na Bałtyku w poszukiwaniu wraku starego żaglowca

Ekspedycja zakończyła się sukcesem: w ostatnich dniach maja płetwonurkowie znaleźli wrak kupieckiego statku z połowy XVIII w., który prawdopodobnie pływał pod banderą angielską. Wrak osiadł na głębokości 40 metrów,  20 mil morskich na północ od Łeby.

W ekspedycji wzięło udział 17 osób: pięciu nurków z Bazy "Łeba", dwoje fotografów z "National Geographic", dziennikarze TVP, ekipa sponsora - na czele z prezesem Piotrem Pielakiem zapalonym nurkiem, Piotrem Kurysiem, Anną Rap i Sławomirem Paćko oraz archeolog morski dr Waldemar Ossowski z Centralnego Muzeum Morskiego.

"Tego nie da się opisać - dzieli się wrażeniami  Piotr Kuryś, szef działu marketingu w CEKOL'u - to niespotykane odkrycie i to na wodach naszego morza. Statek zachował się w bardzo dobrym stanie. Radość, niesamowita ciekawość to uczucia, które zabrałem ze sobą pod wodę. To, co zobaczyłem, przeszło moje oczekiwania!" Piotr Pielak i Piotr Kuryś - doświadczeni nurkowie jako jedni z pierwszych mieli możliwość oglądania tego niezwykłego i cennego znaleziska. Obaj też odczuwali nie tylko właściwe odkrywcom poruszenie, ale także satysfakcję, że CEKOL przyczynił się do znalezienia tak niespotykanego na Bałtyku wraku i wydobycia go na światło dzienne.
Na razie niewiele jeszcze wiadomo o pochodzeniu i historii znaleziska. Badania zostały powierzone Centralnemu Muzeum Morskiemu, które ma dokładnie zbadać okręt w niedalekiej przyszłości. Do tej pory - na podstawie pierwszej próbki drewna - stwierdzono, że wrak może liczyć ok. 250 lat. "Drewno było zaskakująco wysokiej jakości - opowiada Marcin Jamkowski z "National Geographic" - to może oznaczać, że statek należał do bogatego kupca albo do ważnej osobistości". A zatem znaleziony wrak był najprawdopodobniej żaglowcem handlowym, który płynął z zachodu na wschód. Przypuszcza się, że pływał pod banderą angielską w czasach, gdy flota angielska rosła w potęgę. Niewykluczone, że pod trzema zawalonymi pokładami do dziś kryją się kosztowności, np. złoto lub inny ówczesny środek płatniczy. Nie wiadomo też, czy marynarze uratowali się, czy też nie.
Zdaniem uczestników wyprawy okręt był ogromny. Pomiary wskazały, że miał 30 metrów długości i 8 szerokości. Znaleziono na nim m.in. fragmenty ceramiki, podeszwę XVIII-wiecznego buta, szczątki przyrządów żeglarskich. Uwagę nurków przykuły beczki z nieznaną białą substancją (fot. 5). Na podstawie pobranych próbek stwierdzono, że może to być olbrot - wosk wykonany z oleju z czaszki kaszalota używany niegdyś do produkcji kosmetyków i świec. Wrak okrętu zachował się w świetnym stanie. W piasku zagrzebane są jakieś dwa metry kadłuba. Na dziobie widoczne jest wcięcie, przez które wystawał maszt. Nurkowie natknęli się na nietypowe kwadratowe okienko (fot. 4) na prawej burcie. Prawdopodobnie znajdowało się za nim działo, ale mogło służyć także do wsuwania większych ładunków, np. drewnianych belek. Znaleziono także kotwicę, która podczas katastrofy musiała leżeć na pokładzie. Zniszczona została jedynie rufa (fot. 6), a razem z nią kajuta kapitańska i centrum dowodzenia statkiem. Elementy poniekąd najważniejsze, bo tam mogły się kryć dokumenty statku.
Do odkrycia doszło przez niesamowity przypadek, a właściwie przez deskę, którą wyłowił rybak łowiący na morzu dorsze. Pokazał ją w porcie ludziom z Bazy Nurkowej "Łeba", a ci skontaktowali się z dziennikarzami z "National Geographic". Pomoc finansową zaoferowała firma  Cedat.  Jej prezes Piotr Pielak, który aktywnie działa w środowisku nurków, nie wahał się ani chwili, gdy nurkowie z Bazy "Łeba" zaproponowali mu udział w wyprawie i jej sponsorowanie. Miał świadomość, że rezultaty tej wyprawy mogą mieć - i jak się okazało mają - niespotykaną historyczną wartość. Pozostało tylko znaleźć wrak. Poszukiwania trwały kilka miesięcy; znalezienie okrętu graniczyło z cudem. Nurkowie otrzymali jednak od zaprzyjaźnionych rybaków tzw. mapę zaczepów - miejsc, w których sieci zaczepiały się o nieznane elementy na dnie. Na jej podstawie dotarli do okrętu 26 maja tego roku.
Nie ulega wątpliwości, że to jedno z największych odkryć archeologicznych w historii Bałtyku. Nasuwa się pytanie: ile jeszcze tajemnic kryje w sobie nasze morze? "W tak ciekawych przedsięwzięciach, które na dodatek wzbogacają naszą wiedzę o przeszłości CEKOL chętnie weźmie udział raz jeszcze" - deklaruje Piotr Kuryś.

Dołącz do dyskusji: Cekol na dnie Bałtyku

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl