Były dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” oskarża redakcję o mobbing homofobiczny. Polska Press: wyjaśnimy to
Marcin Karabasz, który od stycznia do października br. współpracował z „Głosem Wielkopolskim” (Polska Press Grupa), twierdzi, że był w redakcji wyśmiewany, po tym jak podczas relacjonowania Marszu Równości zrobił sobie zdjęcie z Maciejem Nowakiem. - Niezwłocznie po otrzymaniu sygnału o zaistniałej sytuacji zajęliśmy się sprawą wewnętrznie i na pewno nie pozostawimy jej bez wyjaśnienia. W naszej firmie nie ma przyzwolenia na zachowania noszące znamiona mobbingu - informuje Polska Press Grupa.
Swoją sytuację w redakcji „Głosu Wielkopolskiego” Marcin Karabasz przedstawił w wiadomości przesłanej na faceboobowym profil Grupy Stonewall, organizującej Poznań Pride Week i Marsz Równości. Z dziennikiem współpracował od stycznia br. jako reporter.
- Wiem, że nie zawsze wywiązywałem się perfekcyjnie ze swoich obowiązków, ale „dawałem radę”, na pewno też wiele się uczyłem od starszych, bardziej doświadczonych redaktorów. Wszystko zmieniło się po Marszu Równości, na który, z ramienia redakcji, poszedłem. Jestem osobą heteroseksualną, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby oceniać kogoś na podstawie jego seksualności. Zrobiłem sobie na Marszu zdjęcie z Maciejem Nowakiem, którym pochwaliłem się na Facebooku - napisał.
- Od tego czasu drobne uwagi w pracy, za pomocą których byłem zaczepiany, zamieniły się w wulgarne wręcz wyzwiska. „Maciek przeczyścił ci komin, jesteś już umówiony z panem Gałką, dasz Macieja do telefonu”? - te i inne pytania, padające głównie z ust człowieka przed 40-stką, ojca dwójki dzieci, stały się wręcz nagminne. Na niektórych komputerach zmieniono tapety – na wizerunek Pana Nowaka. Po każdym udanym dowcipie przybijano sobie piątki, żółwiki. Dorośli ludzie, mężowie, ojcowie. Wspaniałym - zdaniem doświadczonych, poważnych redaktorów - dowcipem było wydrukowanie mojego zdjęcia i dodanie do niego napisu „Marcinku, to widzimy się w poniedziałek na termach, ok?” i przybicie go do tablicy w redakcji - opisał Karabasz.
- Prostackie, prymitywne, żenujące. Nie sądziłem, że kiedykolwiek sam padnę - w istocie - ofiarą homofobii - ocenił. - Tacy ludzie przyjmują dzieci czytelników, opowiadają im o swojej pracy. Tacy ludzie robią dodatki dla młodzieży. Ukazują siebie jako ludzi otwartych, uczciwych. A potem, gdy drzwi się zamkną, opadają maski i ukazują się nie twarze, a pyski. Himalaje hipokryzji i Rów Mariański żałosności - skrytykował redaktorów „Głosu Wielkopolskiego”.
- Gdy w końcu nie wytrzymałem i zakończyłem współpracę (podając nieco inny powód), zostałem zwabiony miłymi telefonami do redakcji w następny dzień tylko po to, by usłyszeć „No to wypad” - dodał.
Marcin Karabasz zapowiedział, że podejmie w tej sprawie kroki prawne. W „Głosie Wielkopolskim” był zatrudniony w oparciu o umowę o dzieło. - Wiem, że rzuci się na mnie cała machina potężnej instytucji, jaką jest Polska Press Grupa. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Takimi rzeczami jest na przykład elementarna uczciwość, której tym ludziom brakuje - stwierdził Karabasz.
Joanna Pazio, rzeczniczka prasowa Polska Press Grupy, w odpowiedzi na pytania Wirtualnemedia.pl zapowiedziała, że firma wyjaśni wszystkie okoliczności sprawy opisanej przez Marcina Karabasza. - Niezwłocznie po otrzymaniu sygnału o zaistniałej sytuacji zajęliśmy się sprawą wewnętrznie i na pewno nie pozostawimy jej bez wyjaśnienia. Zapewniam, że sprawę rzetelnie wyjaśnimy i podejmiemy działania, które w przyszłości zapobiegną takim sytuacjom - poinformowała.
- W naszej firmie nie ma przyzwolenia na zachowania noszące znamiona mobbingu. W każdym zgłoszonym przypadku reagujemy zgodnie z naszą polityką antymobbingową. Pragniemy podkreślić, że poglądy i wartości, które reprezentują nasi pracownicy i współpracownicy, są indywidualną kwestia każdej osoby, a my nie tolerujemy zachowań niezgodnych z prawem i zasadami współżycia społecznego - podkreśliła Pazio.
- Mamy jednak do czynienia z oskarżeniami, których nie lekceważymy, niezależnie od tego, jak zostają rozpowszechnione. Osoby powielające oskarżenia lub komentujące je bez żadnej wiedzy o faktach prosimy (przynajmniej) o wstrzemięźliwość - zaznaczyła rzeczniczka Polska Press Grupy.