Dezinformacja wymierzona w kobiety ma na celu zniechęcić je do aktywizmu społecznego, a nawet rugować je z ról publicznych - wynika z nowego raportu Instytutu Zamenhofa, poświęconego dezinformacji ze względu na płeć.
Raport Instytutu Zamenhofa dotyka materii w Polsce jeszcze niemal niezbadanej – dezinformacji uwarunkowanej płcią. Publikacja ma na celu zainicjować debatę społeczną o problemie.
„O ile dezinformacja w szerokim ujęciu jest od kilku lat przedmiotem wielu badań w Polsce, (…) to naszą uwagę zwrócił absolutny brak publikacji w Polsce poświęconych zjawisku dezinformacji wymierzonej w kobiety. Badacze dezinformacji w USA, Wielkiej Brytanii czy krajach skandynawskich już dawno zwrócili uwagę na fakt, że to kobiety dużo częściej są ofiarami celowych działań dezinformacyjnych, które mają na celu ich zniechęcenie do aktywności społecznych i zawodowych” – piszą autorzy opracowania.
Zobacz: Zalew fake newsów na X. Manipulacje rozpowszechnia też Elon Musk
Czemu uderza się dezinformacją w kobiety
Autorzy raportu zidentyfikowali siedem obszarów, w których spotyka się dezinformację uwarunkowaną płcią. Są to: zaangażowanie kobiet w politykę, prawa reprodukcyjne, aktywizm i działalność społeczna, feminizm i ruchy feministyczne, społeczność LGBTQ+ oraz wojna w Ukrainie i związana z nią migracja ukraińskich kobiet i mężczyzn, a także dezinformacja wymierzona w migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Autorzy podkreślają, że w dwóch ostatnich przypadkach dezinformacja oparta o kryterium płci skierowana jest przeciwko mężczyznom. Na podstawie pogłębionych wywiadów Instytutu Zamenhofa z kobietami aktywnymi społecznie lub politycznie (liderkami opinii), jednoznacznie wynika, że problem dezinformacji opartej o kryterium płci w naszym kraju istnieje, choć często kobiety nim dotykane nie są tego świadome.
Zobacz: Fake newsy i teorie spiskowe. Tak Rosja atakuje w internecie Kamalę Harris
Po co stosuje się dezinformację wymierzoną w kobiety? Celów jest wiele: usunięcie kobiet ze sfery publicznej; zachwianie ich poczuciem bezpieczeństwa; wpływanie na poglądy społeczne w odniesieniu do pozycji i roli kobiet w społeczeństwie, polityce, na rynku pracy, itd. podważenie równego udziału kobiet w życiu społecznym; umniejszanie osiągnięciom kobiet w polityce, biznesie; zniechęcanie kobiet do przyjmowania mniej „tradycyjnych ról społecznych”; dehumanizacja; pokazanie w złym świetle aktywności politycznej czy społecznej kobiet.
Taktyki dezinformacji i innych form cyfrowej przemocy wobec kobiet to np. nienawistny język; fake newsy, groźby, fałszywe treści wizualne (foto, wideo, audio) nacechowane seksualnie (deepnude); wygenerowane przy pomocy sztucznej inteligencji (deepfake).
Kobiety atakowane dezinformacją. Od Kariny Bosak do Mai Staśko
Z rozmów, które badacze Instytutu Zamenhofa przeprowadzili z kobietami aktywnymi politycznie lub społecznie wynika także, że długofalowym skutkiem dezinformacji często jest nękanie, zastraszanie, a nawet przemoc fizyczna.
– Twardą dezinformację o wiele łatwiej jest zauważyć. Z mojej perspektywy, po pracy nad tym raportem, uważam, że dużo większym wyzwaniem, problemem jest
miękka dezinformacja, trochę rozproszona. Na przykład - ktoś pisze całą serię informacji na temat jakiejś polityczki i dopiero w całości te informacje mają ją postawić w złym świecie, pokazać jako inną osobę. Działa tu taktyka 60 proc. kłamstwa 40 procent prawdy – powiedział podczas prezentacji raportu jego współautor Paweł Prus z Instytutu Zamenhofa.
W osobnej części raportu zaprezentowano case studies stosowania taktyk dezinformacyjnych wymierzonych w kobiety reprezentujące różnorodne środowiska. Opisane przypadki dotyczą m.in. dr Sylwii Spurek, Anny Mierzyńskiej, Kariny Bosak czy Mai Staśko.
– Dużo groźniejsza z mojej perspektywy od przypadkowej dezinformacji jest celowe rozpowszechnianie spreparowanych informacji – powiedziała podczas prezentacji raportu Karina Bosak, posłanka Konfederacji. Polityczka podczas premiery raportu powiedziała, że każdą wypowiedź np. w mediach społecznościowych traktować jako publiczną, co niesie za sobą konsekwencje zwłaszcza dla osób publicznych.
– Trzeba mieć wyobraźnię sięgającą trochę w przód. Każdy, kto wypowiada się w przestrzeni publicznej, powinien uczyć się, także na błędach, tak formułować swoje zdanie, by skupić się dokładnie na tym, co się chce przekazać, bez niepotrzebnych rzeczy obok, które bardzo łatwo jest przekształcić właśnie na [naszą] niekorzyść. Przeciwnicy w debacie publicznej tylko na to czekają, często są to chwyty poniżej tak zwanego pasa – stwierdziła polityczka Konfederacji.
W ocenie aktywistki Mai Staśko dezinformacja często wymieszana jest z hejtem na temat danej kobiety. Zdarzało się, że jakaś zupełnie fałszywa informacja o niej samej „rozchodziła” się po internecie szczególnie intensywnie, gdy napiętnowała sprawców przemocy, nadużyć.
– To było coś takiego, z czym znacznie trudniej walczyć niż na przykład z groźbami śmierci, które były publiczne, spełniały znamiona gróźb karalnych. Zdarzało się jednak i tak, że ktoś pisał, że na przykład pracowałam seksualnie. To tematy bardzo trudne, no bo trzeba udowadniać, że nie jesteś słoniem. My znamy naszą historię, natomiast inni jej nie znają – powiedziała Staśko podczas premiery raportu. - Taką dezinformacją, odnoszącą się do seksualności, najłatwiej „przyszpilić” kobietę, uciszyć ją, sprawić, że jej argumenty przestaną mieć absolutnie znaczenie, bo wszyscy skupiają się na tej jej seksualności – dodała aktywistka.
Raport „Dezinformacja jako forma przemocy wobec kobiet” został przygotowany przez Nikolę Bochyńską, Agnieszkę Filipiak, Joannę Klimowicz i Pawła Prusa. Jest w całości dostępny na stronie Instytutu Zamenhofa.