W pogoni za Lisem!
- Dziękuję bardzo.Tomasz Lis, witam Państwa po ośmiu, ponad ośmiu miesiącach przerwy - felieton Macieja Długosza
Wrócił. Apetyt rósł w miarę jedzenia, już pod koniec sierpnia pojawiło się mnóstwo spekulacji związanych z objęciem przez Tomasza Lisa nowego stanowiska. Dyrektor programowy, członek zarządu Polsatu - to brzmi dumnie, prawda? Jednak pomimo tej publicznej przecież dumy widzimy zwyczajnego człowieka, takiego jak my sami, człowieka skrojonego na miarę XXI wieku. Objęcie wysokiego stanowiska wiąże się z nowymi obowiązkami, ale chyba najważniejszym z nich jest zmiana wizerunku komercyjnej stacji telewizyjnej. Zmiana musi być gruntowna i zauważalna, ponieważ z Polsatem dobrze nie jest. Wierzę jednak, że jedna z dwóch potężnych - komercyjnych - stacji telewizyjnych, podniesie się bardzo szybko i w dobrym stylu, wszak poprawa wizerunku jest jej niezbędna…
Czy będzie szyta na miarę? Przekonamy się już niebawem - aktualnie Tomasz Lis stawia ładne i duże kroki, ale nie są to kroki dziecinne, wręcz przeciwnie … kroki te zobowiązują.
Dość tego dobrego, czas spojrzeć surowym wzrokiem bacznego obserwatora rynków medialnych na całym świecie.
Otóż obejrzałem wczoraj nowy program telewizyjny Pana Lisa. Zasiadłem przed telewizorem z nadzieją, włączyłem Polsat, aby przekonać się jak te miesiące (bez pojawienia się na szklanym ekranie) wpłynęły na autora, w jaki sposób zmienił się on i jak postrzega świat otaczający każdego z nas. Tak jak i w książce zadawane jest nam autorytatywne pytanie, - "Co z tą Polską?"; Godzina połączona z reklamami nijak nie odda sytuacji, w której stawia nas autor, nie odpowiemy na to pytanie bez dłuższych wywodów czy rozkoszowania się politycznym wybrykami ludzi z polskiego parlamentu, nie popadajmy jednak w skrajności!
Spokojnie, studzę atmosferę niczym niestrudzony wędrowiec. Tomasz Lis wita widzów i rozpoczyna swój autorski program - chwila uwagi, jednocześnie słucham tego, co do mnie mówi, podglądam scenografię, oprawę audiowizualną i w tle słyszę szumy. No tak - pomyślałem - Polsat. Jakość wizualna nadawanej audycji przyprawiała o zgrzyt zębów, w tle pojawiało się strasznie dużo szumów, które skutecznie mogły przeszkadzać w odbiorze treści.
Wróćmy jednak do początku.
Po dobrej narracji i materiale filmowym przedstawiającym gości, którzy lada chwila pojawią się w programie - pojawia się czołówka, która wygląda perfekcyjnie, dobrze skonstruowana, animacja bez zarzutu, przedstawia w pewnym stopniu to jak wygląda Polska, trochę chaosu, mnóstwo wypowiedzi, mnóstwo wydarzeń i nieustannie rozwijający się kraj, w którym żyjemy.
- Zacznijmy jednak od publiczności, która w tym programie - to mogę obiecać już teraz - nigdy nie będzie tylko scenografią …
Istotnie, Tomasz Lis miał rację wypowiadając te słowa, po nich przywitawszy się z publicznością zadał kilku osobom pytania, zawiązała się akcja wstępna - odbiorca dostaje wskazówki, że "Aha! Tak to będzie wyglądało u Lisa". Wyglądało jednak troszkę inaczej, publiczność dość liczna, ale wciąż zepchnięta do roli scenografii.
Ale nie bądźmy, aż tak krytyczni wobec nowego projektu, autor wraca do punktu zero oznajmiając telewidzom, że właśnie tutaj realizatorzy każą mu stać - "To jest punkt zero", mówi. Następnie pojawia się poseł Ziobro, były już premier Leszek Miller i wszystko toczy się w swoistej harmonii. Dialog prowadzony jest na wysokim poziomie, nie jest to sztywna rozmowa czy przepytywanie gościa, odhaczając kolejne punkty scenariusza. Zdecydowanie na plus. Widać, że Tomasz Lis jest przygotowany do swojej roli i wypada w niej doskonale. Płynna rozmowa przyprawiona jest nutą humorystycznego podejścia do pewnych wydarzeń związanych nie tylko z polityką
- Co z tą Polską, za chwilę wracamy - zostańcie Państwo z nami!
Po tych słowach możemy obejrzeć nieco ponad pięć minut z bloku reklamowego, oglądamy reklamy, oglądamy, oglądamy. Nagle pojawia się spot przedstawiający nowy program informacyjny Polsatu - Wydarzenia, płynne przejście kamery, kadrowanie jest coraz niżej i naszym oczom ukazuje się Hanna Smoktunowicz z wiele razy wymienianym już w tym felietonie Tomaszem Lisem, następnie dowiadujemy się, iż "ciąg dalszy nastąpi…".
Długa przerwa wytrąciła mnie lekko z trybu oglądania audycji. Następuje kontynuacja rozmowy z posłem Ziobro, brawa od publiczności, wysmakowane dźwiękowo jingle programu, wyniosłe tony nadają powagi audycji i koją uszy przy wspomnianym już (i ciągle obecnym) szumie podczas nadawania audycji - coś niewybaczalnego.
- Jest Premier, świetnie!
Premier Miller wyłania się zza scenografii niczym potwór z Loch Ness i rozpoczyna się rozmowa. Wszystko nabiera większych rumieńców - całość bez zastrzeżeń, jedyne, czego brakuje to może brak wykorzystania ekranów plazmowych i wkomponowania ich w scenografię, publiczność pozostaje na swoich miejscach, trochę w cieniu, dzięki czemu podkreślana jest dyskusja, jaka się toczy, a nie publiczność, która "nigdy nie będzie tylko scenografią".
- Cieszę się, że Pan wrócił do programu
- Ja też się cieszę
Następnie toczy się dyskusja między Tomaszem Lisem, a Leszkiem Millerem, zmieniany jest front rozmów i Tomasz Lis rozmawia z posłem Ziobro. Po kilku chwilach jest moment na zadawanie pytań od strony publiczności (światło pojawia się nad głowami kilkudziesięciu osób), - przy czym autor programu zastrzega, że mikrofonu nie odda. Pozwala to na lekkie rozluźnienie dosyć przyjemnej przecież atmosfery programu.
Następuje powrót do miejsca akcji, komnaty tajemnic, klatki z dwoma ptaszkami …
Dyskusja główna zostaje wznowiona, Leszek Miller obawia się jednak, że nie będzie miał kolejnej możliwości dojścia do głosu i próbuje nakłonić prowadzącego do 'swoich racji'. Gdy nie udaje mu się to wypala nagle słowami "Pan być może będzie prezydentem w przyszłości".
Jak widać przez ostatnie miesiące zmieniło się sporo, sondaż Newsweeka wywarł ogromny wpływ na niektórych polityków i mimo humorystycznego podejścia do całej sytuacji można uznać słowa byłego premiera za mało ważne i już mało śmieszne - Tomasz Lis zdając sobie z tego sprawę pozwala na krótką kontynuację wykładu poczciwego polityka.
Krótka wymiana zdań i następuje kolejna część programu, czyli odtworzenie nagranej wcześniej rozmowy z księdzem Henrykiem Jankowskim. Sprawa na dzień dzisiejszy jest głośna i nie będę się tutaj zbytnio zagłębiał. Dialog Tomasza Lisa z księdzem jest spokojna, mało zaskakująca, trochę nudna i niewnosząca nic ponad to, co mieliśmy już okazję poznać. Aczkolwiek i w tym przypadku dobry dziennikarz potrafi sobie poradzić, - za co również plus dla Tomasza Lisa.
Pozwolę sobie tylko na małą dygresję. Ksiądz Jankowski nie lubi samochodów marki Jaguar i wierny jest marce Mercedes - z wypowiedzi możemy się dowiedzieć, iż Jaguar produkuje średniej jakości samochody, z których nie można nawet wyjść, ciekawe, nawet bardzo :-)
Następuje kolejna już przerwa na reklamę, jednak przed nią pojawia się spot przedstawiający widzom, co pojawi się po bloku reklamowym - tęgi głos narratora (ja się pytam, dlaczego zabrakło narracji Tomasza Lisa?!) oznajmia, że "za chwilę dalszy ciąg rozmowy z księdzem Jankowskim", następuje krótka wstawka, później zapowiedziany blok … już nie liczę ile trwa minut, chyba straciłem rachubę. Po kilku minutach moim oczom ukazuj się po raz kolejny spot zapowiadający nowy program informacyjny Polsatu - myślę sobie, no teraz zobaczymy dalszy ciąg programu i dowiem się wreszcie, co z tą Polską, jakież zdziwienie nastąpiło, gdy zobaczyłem reklamę Cyfrowego Polsatu … niedorzeczny brak konsekwencji potrafi zniszczyć ładny obraz tego, co zostało zbudowane przed przerwą reklamową. Trochę szkoda.
Mamy jakiś pomysł na puentę?
Autorski program Tomasza Lisa jest udany. Dobry sposób narracji, scenariusz, efekty audiowizualne (pewna wyniosłość), prowadzenie, trafne pytania, dobre dialogi … tak wygląda ta Polska. Nie podoba się natomiast brak porozumienia prowadzącego z publicznością, takie docieranie się czy nieporadność nie wygląda zbyt dobrze na szklanym ekranie. Mimo, iż Tomasz Lis skutecznie potrafi wybrnąć z małych zgrzytów to musi stanowczo popracować nad rozmowami z publicznością, nie może to być element niedopracowany tak jak ma to miejsce w przypadku scenografii. A jest ona monotonna, nudna, nieciekawa i brak w niej poprawnej wizualizacji, jakiej oczekuje się po tego typu programie. Tu ręka operatorowi zadrży, tam brak ekranu plazmowego i już nie wygląda to tak wyglądać powinno - nie wykorzystano potencjału studia i możliwości, jakie za sobą niesie, co przyprawia o kolejny zgrzyt zębów … a podobno tyle było prób przed pojawieniem się programu na wizji. No cóż, miejmy nadzieję, że w przyszłym tygodniu będzie już o wiele lepiej, w końcu program nadawany na żywo zobowiązuje.
Maciej Długosz
Dołącz do dyskusji: