Prof. Maciej Mrozowski: Środowisko dziennikarskie jest słabe i niezorganizowane
- Upadek dziennikarstwa śledczego, skazuje nas na to, że jesteśmy karmieni plotkami i donosami - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prof. Maciej Mrozowski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Twierdzi, że w minioną środę dziennikarze i redaktorzy „Wprost”, zastosowali szantaż moralny w stosunku do środowiska.
Robert Stępowski: Dlaczego, pana zdaniem, w środę wieczorem wszyscy dziennikarze stali murem za redakcją „Wprost”, a w czwartek, po wypowiedzi Moniki Olejnik, dotyczącej solidarności wszystkich dziennikarzy, zaczęły pojawiać się odmienne komentarze i solidarność dziennikarska prysła?
Prof. Maciej Mrozowski: Pewnym nadużyciem intelektualnym pani Moniki Olejnik jest stwierdzenie, że całe środowisko dziennikarskie jest przeciw rządowi z premierem Donaldem Tuskiem na czele. W Polsce nie ma czegoś takiego jak „środowisko dziennikarskie”. Jest dużo osób wykonujących zawód dziennikarza lub utożsamiających się z tym zawodem lub poszczególnymi redakcjami. Nie jest to jednak spójna grupa zawodowa będąca w stanie wypowiadać się jednym głosem.
Jakie warunki musiałyby być spełnione, abyśmy mogli mówić o tak spójnym środowisku w jakim funkcjonują prawnicy czy lekarze?
Takie środowisko musi być bardzo dobrze zorganizowane. Musi posiadać swoje instytucje samorządowe, które realnie bronią jego interesów, realizują jego aspiracje i dbają o prestiż oraz wizerunek całego środowiska. W Europie i na świecie funkcjonują silne organizacje zawodowe dziennikarzy (w przeciwieństwie do polskich niewiele znaczących stowarzyszeń) oraz mechanizmy samoregulacji. W większości państw dziennikarze są dużo lepiej zorganizowani, mają swoje rady korporacyjne, które ustalają standardy dobrych praktyk i troszczą się o ich przestrzeganie. Bo to podnosi wiarygodność dziennikarzy, a więc wszystkim się opłaca. Polskie środowisko dziennikarskie, choć liczne, jest bardzo słabe i w żaden sposób nie zorganizowane.
W naszym dziennikarstwie obowiązuje „odruch stadny”. Słabe stado w sytuacji zagrożenia się zwołuje, a nie powołuje się na zasady i wypracowane przez lata standardy. Dlatego w środę wieczorem słyszeliśmy tyle emocjonalnych wystąpień dziennikarzy.
Mamy przecież cały czas obowiązujące Prawo Prasowe, które w pewien sposób reguluje ten zawód.
Tylko, że zapisy tego prawa zazwyczaj nie są respektowane. Jest wielu dziennikarzy, którzy ich w ogóle nie znają. Taka organizacja samorządowa mogłaby wypracować szereg reguł pokazujących jak w praktyce stosować ogólne, z konieczności, zapisy prawa prasowego. Ale przedstawiciele tego środowiska nie chcą powołania Rady Prasowej, której istnienie przewiduje Prawo Prasowe, a to właśnie mógłby być organ świetnie rozwiązujący różnego rodzaju istotne, z punktu widzenia środowiska, problemy i chronić jego interesy.
Sytuację z minionej środy, do której doszło w redakcji tygodnika „Wprost”, możemy rozpatrywać w ogóle w kategoriach zamachu na wolność słowa i wolność mediów?
Ci, którzy wtedy straszyli powrotem PRL-u powinni wiedzieć, że taka sytuacja nie mogłaby mieć nigdy miejsca w kraju totalitarnym. Dziennikarz, czy redaktor naczelny, który wszedłby w posiadanie takich nagrań, sam poszedłby do odpowiedniego urzędu i grzecznie zapytał co ma z nimi zrobić. A gdyby próbował to wydrukować, cenzura zatrzymałaby materiał, a on sam przestałby być dziennikarzem.
Ten spektakl, który rozegrał się tydzień temu, pokazuje, że przeszliśmy od praktyk totalitarnych do anarchii. Dziennikarze nie mogą blokować działań wykonywanych przez legalnie działające urzędy i ich przedstawicieli, w tym wypadku prokuratorów i działających na ich zlecenie funkcjonariuszy ABW.
Jak więc można określić sytuację, którą w ubiegłym tygodniu wszyscy oglądaliśmy on-line i we wszystkich kanałach informacyjnych?
Z pewnego punktu widzenia uważam, że dobrze się stało, że do takiego precedensu doszło. Kiedyś musiało do niego dojść, aby państwo demokratyczne mogło w praktyce nauczyć się jak prawo stosować. Nie da się wszystkiego zapisać w ustawach i kodeksach. Nigdzie nie znajdziemy zapisu ilu prokuratorów i agentów ABW powinno wejść do redakcji w celu zabezpieczenia dowodów i jak powinni się zachowywać, żeby nie paraliżować pracy dziennikarzy.
Prawdą jest, że cała ta sytuacja wyglądała dość groteskowo i ośmieszała „stróżów prawa”, ale ja się wcale nie dziwię prokuratorom, że tak się właśnie zachowali. Na swojej drodze napotkali zwarty tłum dziennikarzy uzbrojonych w kamery, aparaty fotograficzne i mikrofony, czyli broń „masowego rażenia” wolnych mediów. Sytuacja, w której się znaleźli nie była do pozazdroszczenia, więc się poddali i wycofali. Jak jednak zaznaczam, kiedyś musiała się wydarzyć. I jeśli stanie się lekcją, z której obie strony wyciągną naukę jak postępować w przyszłych podobnych sytuacjach i konfliktach, to „heroiczny” wysiłek dziennikarzy i funkcjonariuszy państwowych nie pójdzie na marne.
Istotne jest również zachowanie redakcji tygodnika „Wprost”. Dziennikarze i redaktorzy tej gazety, zastosowali szantaż moralny w stosunku do środowiska. Zadziałał wspominany wcześniej „odruch stadny”. Jeśli „naszych biją” to trzeba ich ratować.
Czyli „Wprost” nie powinien publikować tych nagrań?
To, co zrobiła redakcja „Wprost”, w moim przekonaniu, było działaniem szkodliwym, siejącym zamęt. Większość społeczeństwa zapewne nie wie o co w całej tej sprawie chodzi, poza tym, że Oni jedzą i piją za Nasze pieniądze, w dodatku świntusząc bezwstydnie . Na tej aferze straciliśmy my wszyscy, nie tylko rząd. Nie sądzę, żeby był to „zamach na państwo”, ale z pewnością państwo zostało ośmieszone. Bardzo łatwo jest nadużyć władzy mediów. I w tym przypadku, chyba do takiego nadużycia doszło.
Co pana zdaniem może się wydarzyć, jeśli okazałoby się, że ktokolwiek z redakcji, był inicjatorem tych podsłuchów?
Z prawnego punktu widzenia takiego dziennikarza przestaje chronić prawo prasowe. To dziennikarz ma obowiązek chronić źródło, ale prawo nie chroni dziennikarza, nawet jeśli to on sam jest źródłem. Jeśli okazałoby się, że nagrań dokonywał dziennikarz i to zostałoby mu udowodnione, to zostałaby otwarta droga dla wszystkich podsłuchiwanych, aby mogli wystąpić z pozwami cywilnymi. Oczywiście takie pozwy mogą składać i bez wcześniejszego wyroku w postępowaniu karnym, ale wcześniejsze uznanie winy, pomaga w dochodzeniu roszczeń w postępowaniu cywilnym.
Takie wyroki i konieczność wypłacania odszkodowań mogłyby doprowadzić do bankructwa tygodnika „Wprost”. Jak wszystko na to wskazuje, działał on dla zysku, więc kara finansowa byłaby sprawiedliwa. I pouczająca.
Czy ta sytuacja nie spowoduje, że jeszcze mniej redakcji i dziennikarzy będzie chciało podejmować tematy śledcze, bojąc się procesów, a to spowoduje, że społeczeństwo będzie karmione tylko rozrywką i „bezpiecznymi”, z punktu widzenia wydawców, treściami?
Każdy dziennikarz ma zachować „szczególna staranność i rzetelność” przygotowując materiał prasowy. Od dziennikarza śledczego wymaga się, aby swoją pracę wykonywał z wyjątkową starannością, ponieważ on formułuje oskarżenia. Może złamać czyjąś karierę, a nawet obalić władzę, ale także wynik jego dziennikarskiego śledztwa może obrócić się przeciw niemu. Dlatego to w interesie redakcji i samego dziennikarza powinno leżeć wnikliwe sprawdzenie wszelkich informacji.
W przypadku nagrań publikowanych przez tygodnik „Wprost”, czy w podobnych sprawach, należy udowodnić, czy rzeczywiście te rozmowy i poruszane w nich sprawy przełożyły się na realne działania, czy tylko były biesiadną gadaniną. Należałoby więc zatrudnić ekspertów, najlepiej konstytucjonalistów, którzy wskazaliby które dokładnie wypowiedzi i dlaczego są złamaniem prawa.
Tak właśnie bardzo dokładnie i skrupulatnie były analizowane przed publikacją materiały w przytaczanej ostatnio „Aferze Watergate”.
Oczywiście, że takie dziennikarstwo śledcze wymaga dużej ilości pracy oraz funduszy, których redakcje prasowe na tego typu działalność nie przeznaczają. Upadek dziennikarstwa śledczego, ale tego z najwyższej półki, skazuje nas na to, że jesteśmy karmieni plotkami i donosami.
Poprzednia 1 2
Dołącz do dyskusji: Prof. Maciej Mrozowski: Środowisko dziennikarskie jest słabe i niezorganizowane