SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Parlament Europejski odrzucił dyrektywę zmieniającą prawo autorskie w internecie

Posłowie Parlamentu Europejskiego w głosowaniu odrzucili projekt mandatu do rozpoczęcia negocjacji dot. wprowadzenia dyrektywy ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Dyrektywę popiera wielu wydawców prasowych, a krytykują niektóre podmioty internetowe.

fot. Shutterstock.com fot. Shutterstock.com

Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić przepisy w zakresie praw autorskich, żeby dostosować je do obecnego poziomu rozwoju technologicznego mediów, zwłaszcza w internecie. W drugiej połowie czerwca do dalszych prac skierowała ją Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego.

Przedstawiciele PE tłumaczyli, że dyrektywa ma zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców” oraz wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od podmiotów internetowych korzystających z ich treści.

W czwartek Parlament Europejski na zebraniu plenarnym głosował nad mandatem do rozpoczęcia negocjacji w sprawie wprowadzenie dyrektywy. Gdyby zaakceptowano tę inicjatywę, ruszyłyby negocjacje z Radą Europejską (reprezentującą wszystkie państwa członkowskie UE) dotyczące wejścia w życie przepisów w obecnej formie.

W głosowaniu poparło to 278 posłów, przeciw było 318, a 31 wstrzymało się od głosu. W konsekwencji Parlament Europejski ponownie zajmie się tą sprawą we wrześniu - odbędzie się debata nad dalszymi poprawkami i głosowanie.

- Żałuję, że większość posłów do PE nie poparła stanowiska, które ja i komisja prawna popieramy. Jest to jednak część procesu demokratycznego. We wrześniu wrócimy do tej kwestii, aby dokładniej się zastanowić i spróbować rozwiać obawy ludzi, a jednocześnie zaktualizować zasady dotyczące praw autorskich we współczesnym środowisku cyfrowym - skomentował Axel Voss, niemiecki europoseł z Europejskiej Partii Ludowej, który jest sprawozdawca projektu dyrektywy.

Europoseł Ryszard Czarnecki (PiS) powiedział dziennikarzom po głosowaniu, że PiS opowiedział się przeciwko propozycji komisji prawnej, bo uważa, że ta regulacja mogłaby być wykorzystywana jako "knebel w internecie". "Chcemy chronić prawa autorów, ale nie w taki sposób, by wylewać dziecko z kąpielą, nie kosztem wprowadzenia cenzury i tłumienia wolności w internecie. Nie obchodzą nas wojny między korporacją Google a korporacją Axel Springer i innymi wydawcami. To nie jest nasza wojna. Natomiast myślimy o użytkownikach internetu, a ta regulacja uderzyłaby w nich" - zaznaczył.

Dodał, że w czwartek wygrana została bitwa, ale wojna zacznie się ponownie we wrześniu. "Na pewno będziemy aktywni w wyrywaniu z tego projektu kłów cenzury" - podsumował.

Zdaniem europosła Michała Boniego (PO) w PE powinna odbyć się debata na temat projektu dyrektywy. "To, co zaakceptowała komisja prawna, tworzyło różne niejasności prawne. (...) W niektórych sprawach nie można zawierzać technologii rozpoznawania treści, bo choć przy muzyce jest to stosunkowo proste, to przy parodii już niekoniecznie. Uważam, że należy bronić osiągnieć tej dyrektywy, bo artystom słusznie należy się ochrona wtedy, kiedy ich dzieła są rozpowszechniane w sieci, ale z drugiej strony trzeba budować równowagę między ich prawami a prawami użytkowników" - powiedział dziennikarzom.

Boni dodał, że stanowisko delegacji PO w Parlamencie Europejskim było jednoznaczne, aby zagłosować przeciwko stanowisku komisji prawnej PE. "Pracujemy nad dyrektywą dalej" - zaznaczył.

Kosma Złotowski (PiS) również podkreślił w rozmowie z PAP, że projekt dyrektywy wymaga debaty na forum PE. "Dobrze się stało, że stanowisko komisji prawnej zostało odrzucone. Chodzi o to, aby doprecyzować pewne kwestie. Mówienie o tym, że płacilibyśmy jakiś podatek od linków, to nie jest prawda, ale to musi być doprecyzowane. Trzeba doprecyzować, za co będzie się płacić, o jakie prawa autorskie i prawa pochodne chodzi. Najwięcej kontrowersji budzi filtrowanie treści w internecie. Nie może ono stać na przeszkodzie publikacji naszych własnych treści" - powiedział.

Złotowski spodziewa się, że na sesji plenarnej zostaną złożone do projektu dyrektywy poprawki, które doprecyzują propozycje przepisów.

Dyrektywę krytykują Wikipedia i Mozilla

Najwięcej dyskusji wzbudziły dwa art. proponowanej dyrektywy. Art. 11 ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków, co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Natomiast 13 mówi o obowiązku filtrowania treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.

Oba przepisy mocno skrytykowało stowarzyszenie Wikimedia zarządzające internetową encyklopedią Wikipedia. -  Artykuł 11 może obniżyć jakość projektów Wikimedia, które bazują na wolontariackim wyszukiwaniu specjalistycznych źródeł. Z kolei artykuł 13 może znacznie zniechęcić wolontariuszy do publikowania własnych treści, stworzonych w drodze kompilacji dostępnych źródeł - oceniła Wikimedia Polska.

Na znak protestu kilka wersji językowych Wikipedii, m.in. polska, zostało wczoraj zawieszonych. Przywrócono je w czwartek w godzinach południowych. - Cele protestu zostały osiągnięte, a jego dalsze prowadzenie byłoby zbędnym utrudnieniem dla tysięcy osób, które codziennie sięgają do Wikipedii w poszukiwaniu informacji, potrzebnych im do nauki, pracy czy rozwijaniu swoich pasji. A wikipedyści i wikipedystki nie mogłyby zająć się pracą merytoryczną nad nowymi i rozbudowanymi hasłami - skomentowała to Natalia Szafran-Kozakowska ze Stowarzyszenia Wikimedia Polska

Z kolei Fundacja Mozilla już od kwietnia na specjalnej stronie internetowej wzywa internautów do apelowania do europarlamentarzystów, żeby zagłosowali przeciwko wprowadzeniu art. 11 i 13.

Zapisy te zostały też skrytykowane przez organizacje branży cyfrowej z Polski, Czech, Słowacji i Węgier. W Polsce przeciw dyrektywie w obecnym kształcie opowiedziały się m.in. Centrum Cyfrowe Projekt Polska, ZIPSEE czy Fundacja „Panoptykon”. Natomiast Wykop.pl wzywał swoich użytkowników do wywierania presji na europosłów, by odrzucili w głosowaniu proponowane przepisy.

Wydawcy prasowi za dyrektywą

Za to wydawcy zrzeszeni w Izbie Wydawców Prasy we wspólnym stanowisku zaapelowali o poparcie dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym. - Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być - podkreślił Bogusław Chrabota, prezes IWP i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

W ostatnich dniach w wielu tytułach prasowych wydawców zrzeszonych w tej organizacji ukazał się wspólny apel.

Polski rząd nie popiera dyrektywy KE, tylko przepisy od Rady Ministrów UE

W poniedziałek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało komunikat, w którym podkreśliło, że polski rząd nie popiera obecnego kształtu dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Nasze władze opowiadają się natomiast za rozwiązaniami w tym zakresie przyjętymi przez Radę Ministrów UE. Resort uważa, że znacząco różnią się one od dyrektywy i są korzystniejsze.

- Finalne poparcie Polski dla dyrektywy będzie uzależnione od wyniku trilogu i ostatecznego kształtu tej regulacji. Polski rząd nie akceptuje żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w internecie - zaznaczono. W stanowisku resort kultury zwrócił uwagę, że w pierwotnym kształcie dyrektywa zobowiązywała wszystkie platformy internetowe, na których użytkownicy udostępniają utwory, do filtrowania tych treści w celu zablokowania treści udostępnianych nielegalnie (stanowi o tym wspomniany art. 13).

- Takie rozwiązanie jest jednak niezgodne z dyrektywą o handlu elektronicznym, zgodnie z którą tzw. pasywni pośrednicy, którzy w żaden sposób nie ingerują w przechowywane przez siebie treści, nie odpowiadają za ewentualne naruszenia prawa. W Radzie Ministrów UE przepis ograniczono tylko do platform, które w sposób aktywny promują treści udostępniane przez internautów i zarabiają na nich. Takie platformy będą zobowiązane do uzyskania licencji. Jest to zgodne ze stanowiskiem polskiego rządu - zapowiedziało Ministerstwo Kultury. - Natomiast Facebook, Twitter, Wikipedia, fora internetowe, serwisy aukcyjne czy ogłoszeniowe w ogóle nie zostaną objęci tym zapisem i dalej będą funkcjonować na obecnych zasadach - zaznaczyło.

Ponadto resort zaprzeczył pogłoskom, jakoby dyrektywa wprowadzała podatek od linków oraz ograniczała możliwość tworzenia memów internetowych. - Terminem „podatek od linków” niektóre media błędnie określają proponowane prawo pokrewne wydawców. W rzeczywistości nigdy nie miało ono objąć linków, a wyłącznie treść artykułów prasowych lub ich fragmenty. Samo linkowanie do cudzych utworów nie stanowi naruszenia prawa autorskiego i nowa dyrektywa nic w tej kwestii nie zmienia. W zgodzie ze stanowiskiem polskiego rządu, linkowanie nadal pozostaje w pełni legalną aktywnością każdego internauty - napisano w komunikacie. - Wydawcy domagają się jednak ochrony przed działalnością serwisów, które wraz z linkami udostępniają krótkie fragmenty artykułów. W wielu przypadkach internauci nie zapoznają się z materiałami źródłowymi na stronach wydawców, ale czytają jedynie te krótkie fragmenty, pozbawiając wydawców wpływów z reklam - dodano.

A co z memami? - Nowa dyrektywa w zaakceptowanej wersji nie ogranicza możliwości korzystania z tzw. dozwolonego użytku, a więc m.in. cytowania utworów czy tworzenia parodii albo utworów inspirowanych, w tym memów. Ponadto w przypadku niesłusznego zablokowania treści, co może zdarzyć się już teraz, internauta będzie miał silniejszą pozycję wobec platformy niż obecnie - stwierdził resort kultury. Zaznaczył, że ostateczna wersja dyrektywy musi zostać przyjęta w głosowaniu przez Radę Europejską i Parlament Europejski. - Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata - ocenia ministerstwo.

We wtorek do głosowania przez polskich europosłów przeciwko projektowi dyrektywy wezwał na Twitterze wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski. "Wersja dyrektywy DSM (dyrektywy dot. prawa autorskiego) przygotowana przez komisję JURI (komisję prawną) w PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu uwzględnionym w projekcie Rady. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu" – napisał wiceminister.

Dołącz do dyskusji: Parlament Europejski odrzucił dyrektywę zmieniającą prawo autorskie w internecie

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Polak
Brawo! Łapy precz od internetu.
0 0
odpowiedź
User
X
I dobrze! Internet powinien być wolny
0 0
odpowiedź
User
korporacyjne gnioty
Ciekawe, ilu tak naprawdę wie co w tej dyrektywie było ? Po raz enty mówi się o obronie praw autorskich i takich tam szczytnych celach. Prawda jest trochę inna, to tz. wielkie media ( które tak faktycznie ledwie zipią) bocznymi drzwiami chcieli usunąć tz. małe media które bardzo często są o wiele większe i prężniejsze od tych "wielkich" :)
0 0
odpowiedź