PAP pozywa, wydawnictwo Polskapresse oburzone
Polska Agencja Prasowa pozwała jednego z wydawców prasowych do sąduza bezprawne wykorzystywanie serwisu i domaga się 1,15 mln złodszkodowania. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o Grupę WydawnicząPolskapresse. Spółka ta odpiera jednak zarzuty i oskarża PAP onaruszenie jej dóbr osobistych.
- Zarząd Polskapresse oświadcza, że nie dopuścił się wobecPolskiej Agencji Prasowej żadnych tego typu aktów. Publicznierozpowszechnianie zarzuty wobec Polskapresse traktujemy jako próbęzmonopolizowania przez PAP relacjonowania, dostarczania i obieguogólnodostępnych informacji, których PAP nie jest (i nie może być)"właścicielem - napisali w wydanym komunikacieprzedstawiciele Polskapresse.
- Wtórne wykorzystywanie informacji w internecie jest po prostukradzieżą, a ono się powszechnie dzieje - powiedziała naponiedziałkowej konferencji prasowej członek zarządu PAP dr AdaKostrz-Kostecka. - Broniąc się przeciwko takim praktykom,chcemy chronić nie tylko nasze prawa, ale też prawa naszychklientów, którzy korzystają z agencyjnych treści na podstawielegalnie podpisanych umów - podkreśliła.
PAP nie ujawnia nazwy pozwanego wydawcy, bo jest topierwszy tego typu proces.
- Nie poprzestaniemy na tym jednym, będziemy dalej występować oobronę naszych interesów - tłumaczyła Kostrz-Kostecka. Pozwanywydawca wysłał w poniedziałek do PAP wezwanie do zaniechaniadziałań, pod groźbą dochodzenia odszkodowania. - Mamy dowody na to,że była kradzież informacji, ale nie jest naszym głównym celemprocesowanie się, tylko walczenie o swoje prawa - dodała wiceprezesPAP.
Kwota 1 mln 150 tys. zł odszkodowania, jakiego domaga się odpozwanego PAP, to równowartość opłaty abonamentowej z 11 miesięcy -czasu, w którym udokumentowano bezprawne korzystanie z serwisu. -PAP mogłaby starać się o trzykrotność tej kwoty, ale jestpowściągliwa - zaznaczył reprezentujący PAP mec. AndrzejKarpowicz.
Według mec. Karpowicza, dowodami w sprawie jest ponad 100dokumentów, na które składa się m.in. porównanie depesz PAP zpublikacjami pozwanego wydawcy. Jego zdaniem, nie ma możliwości, bypublikacje wydawcy powstały bez znajomości oryginalnych depesz PAP.Jak mówił, informacja bywa powtarzana w kilku zdaniach, bywa teżcytatem dosłownym, a niekiedy - wyraźnym przetworzeniem depeszy ijej zredagowaniem na nowo. O kradzieży w tym przypadku możeświadczyć to, że osoba, która to robiła, "zachowuje jednakspecyfikę stylu agencyjnego" - tłumaczył.
Według Karpowicza, kolejnym dowodem w sprawie jest to,że przy niektórych wydarzeniach, z których potem powstały relacje,obecny był wyłącznie dziennikarz PAP. - Oczywiście późniejmożna było zdobyć informację, rozmawiając z uczestnikami tegozdarzenia, ale niewątpliwie taka informacja wypłynęłaby grubopóźniej, a nie niemal w tym samym czasie, co w PAP - tłumaczył.
Na wiosnę 2008 roku Polskapresse zrezygnowała zwiększości serwisów Polskiej Agencji Prasowej. Stwierdzonowówczas, że wydawnictwo zatrudnia tylu dziennikarzy na tereniecałego kraju, iż jest wstanie samo przygotowywać odpowiednią ilośćkontentu. W wydanym komunikacie Polskapresse twierdzi, że bardzoczęsto ich dziennikarze oraz dziennikarze obywatelscy piszący doportalu Wiadomości24.pl w wieku miejscach są wcześniej niżdziennikarze PAP.
- Do rezygnacji z usług PAP przygotowywaliśmy się wielemiesięcy. W trakcie tego procesu redaktorzy oraz dziennikarze bylikilkakrotnie informowani o nowych regułach i zasadach ewentualnegokorzystania z informacji PAP, podobnie jak w przypadku innychdostawców informacji. Dziennikarze pracujący czy współpracujący zPolskapresse w umowach mają też zawartą klauzulę, że wszystkiemateriały które dostarczają, wytworzone są i przygotowane zgodnie zzasadami prawa. Trudno więc wyobrazić sobie, by dziennikarzeświadomie narażali się na łamanie prawa" - napisano. Wydawnictwotwierdzi, że PAP nie zwracał im nigdy uwag, dotyczącychpublikowanych informacji w tytułach i serwisach wydawanych przezPolskapresse, jakoby mogły one pochodzić z depesz Agencji."Spotkaliśmy się natomiast z działaniami próbującymi wymusić naPolskapresse, by za wszelką cenę przedłużyć umowę z PAP napodobnych do poprzednich warunków, co w świetle wymienionychwcześniej okoliczności, byłoby oczywistym działaniem na niekorzyśćPolskapresse - twierdzi Wydawnictwo.
Grupa Wydawnicza Polskapresse nie zgadza się zprzedstawianymi jej w mediach zarzutami i chce podjąć przeciwPolskiej Agencji Prasowej kroki prawne.
- Kojarzenie przez PAP firmy wydawnictwa Polskapresse zbliżej nieokreślonym "piractwem informacyjnym" rażąco godzi nietylko w dobre imię i renomę firmy, ale także kwestionuje pracęprofesjonalnych i uczciwych zespołów dziennikarskich. Publiczneprzypisywanie nam dopuszczania się piractwa zmusza nas zdecydowanejreakcji - i co się z tym wiąże - do podjęcia odpowiednich krokówprawnych mających na celu ochronę naszych dóbr osobistych - czytamyw komunikacie Polskapresse, przesłanym do portaluWirtualnemedia.pl.
Na początku roku decyzję o rezygnacji z usług PAPpodjęły także Media Regionalne.
Dołącz do dyskusji: PAP pozywa, wydawnictwo Polskapresse oburzone