SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

W środę można przynieść pod ambasadę Rosji starą pralkę, żelazko czy patelnię

"Zbliża się Wielkanoc, czas wiosennych porządków. Przynieśmy stare tostery, prawie niedziurawe spodnie, lekko przypalone garnki - wszystko, co ta cieszy rosyjskich wojskowych, oficerów i dyplomatów" - piszą pomysłodawcy akcji "Daj coś z worka dla orka!". Happening odbędzie się w najbliższą środę o godz. 17:30 pod ambasadą rosyjską w Warszawie. - Przyniosę opiekacz do tostów, przy pomocy którego rosyjski MSZ mógłby produkować kolejne suchary - zapowiada Wojciech Stanisławski, jeden z organizatorów wydarzenia.

 

Zaczęło się w ostatni piątek. Pod ambasadą Rosji w Londynie Brytyjczycy zostawiali m.in. garnki, patelnie, suszarki do włosów, trampki, ubrania, a nawet pralkę. Wszystkie stare i zniszczone. Manifestujący oblali przedmioty czerwoną farbą, która miała symbolizować krew zabitych Ukraińców. Chcieli w ten sposób nawiązać do licznych grabieży dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy na okupowanych przez nich terenach.

Dzień wcześniej Mychajło Fedorow, wicepremier i minister cyfrowej transformacji Ukrainy, opublikował na Twitterze zdjęcie Vadyma Shchebenkova, rosyjskiego żołnierza, który miał zrabować ponad 100 kg ubrań z ukraińskich mieszkań i wysłać je do swojego rodzinnego miasta Czyta w południowo-wschodniej Rosji. Dlatego coraz większą popularność w ostatnich dniach zdobywa w mediach społecznościowych hasztag #russianlooters, oznaczający rosyjskich szabrowników, którzy okradają obywateli Ukrainy z czego się tylko da.

"Przynieśmy stare tostery, lekko przypalone garnki"

"Daj coś z worka dla orka!" - to polska odpowiedź na brytyjską akcję. "Bardzo podoba mi się żart londyńczyków, którzy postanowili zanieść pod siedzibę ambasady Rosji w Wielkiej Brytanii zbywające im przedmioty: stare skarpetki (i onuce), trochę tylko podrdzewiałe tostery, kubki z obtłuczonym uchem.. Słowem, to wszystko, co bandyci z Rosji, w przerwach między torturowaniem, rozstrzeliwaniem i gwałceniem obywateli Ukrainy, kradną na masową skalę i wywożą, zgodnie z pradawnymi tradycjami oręża rosyjskiego, do swojego kraju" - czytamy w opisie wydarzenia na Facebooku. Akcję przynoszenia przedmiotów codziennego użytku zaplanowano na tę środę, 13 kwietnia na godz. 17:30. "Dary" można przynosić pod ambasadę rosyjską w Warszawie przy ul. Belwederskiej 49 (przed głównym wejściem).

Organizatorami akcji są Wojciech Stanisławski, publicysta ("Teologia Polityczna", "Nowa Konfederacja"), współpracownik Muzeum Historii Polski, oraz Natalia Panchenko, szefowa inicjatywy Euromajdan-Warszawa, która od początku marca organizowała protest, blokując wyjazd tirów na Białoruś przez przejście graniczne w Koroszczynie.

"Zbliża się Wielkanoc, czas wiosennych porządków. Przynieśmy stare tostery, prawie niedziurawe spodnie, lekko przypalone garnki - wszystko, co tak cieszy rosyjskich wojskowych, oficerów i dyplomatów. Nie jest to bynajmniej gest przyjaźni. Jeśli jednak prawdziwą motywacją wojsk, najeżdżających i pustoszących Ukrainę, jest, jak się okazuje, szansa na dochapanie się starego żelazka - może rosyjski personel dyplomatyczny zechce im je przekazać, zmniejszając choć trochę skalę zniszczeń i rabunków rosyjskich?" - napisali organizatorzy happeningu.

"Bezradność przekuć w ironię"

Wojciech Stanisławski nie ukrywa, że inspirował się wydarzeniem z Londynu. - Pomysł był świetny, dlatego pomyślałem, czemu by go nie powtórzyć w Polsce. To okazja do tego, by naszą bezradność przekuć w zjadliwą ironię - mówi współorganizator akcji "Daj coś z worka dla orka!". - Obserwując dynamikę rozsyłania zaproszeń i przybywania zgłoszeń na Facebooku, obawiam się, czy starczy nam chodnika na wszystkie przedmioty. Apeluję, by nie zastawiać jezdni, bo nie chcemy sprawiać kłopotu władzom miasta, które odpowiada za przejezdność ulic. Z kolei sprzątaniem chodnika zajmuje się właściciel posesji, w tym przypadku to ambasada Rosji - wyjaśnia Stanisławski.

Na razie chęć wzięcia udziału w happeningu zadeklarowało na Facebooku ponad 200 osób, a kolejne 600 jest zainteresowanych. - Dzielę tę liczbę przez dwa, wiedząc, że nie zawsze kliknięcie "obecności" rzeczywiście ją oznacza. Z drugiej strony, jak słyszę, wiadomość o naszej akcji rozchodzi się nie tylko facebookowymi kanałami - dodaje współorganizator happeningu.

Co weźmie ze sobą pod ambasadę? - Przyniosę opiekacz do tostów, przy pomocy którego rosyjski MSZ mógłby produkować kolejne suchary - deklaruje Stanisławski. Jak dodaje, grupa białoruskich cyberpartyzantów "Hajun Project" opublikowała nagrania z kamery na poczcie w Mozyrzu, z których można się dowiedzieć o tym, co wysyłali do kraju rosyjscy sołdaci 2 kwietnia. - Paweł Nikołajew wysłał do Rubcowska 250 kg narzędzi i krzesło, Władimir Juszyn - 85 kg starych ubrań do Czyty. Potrzeby rosyjskiej prowincji są, jak widać, naprawdę ogromne - mówi Stanisławski.

Niech ambasador zobaczy z okna

Happening pod ambasadą ma potrwać półtorej godziny. Co dalej? - Mam nadzieję, że rosyjscy dyplomaci znajdą sposób, żeby te cenne przedmioty przekazać wyposzczonym żołnierzom - dodaje cierpko Wojciech Stanisławski.

Organizatorzy na Facebooku przekonują, że przedmioty można przynosić pod ambasadę także w kolejnych dniach: "Warto, by ambasador Rosji z okien swojego gabinetu widział możliwie dużo połamanych krzeseł, przetartych dywanów, dziurawych ręczników - i mógł przekazać swoim zwierzchnikom, jaką opinią cieszą się w Polsce wojska rosyjskie".

Dołącz do dyskusji: W środę można przynieść pod ambasadę Rosji starą pralkę, żelazko czy patelnię

17 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Pawel
Koniecznie nocniki i muszle klozetowe
odpowiedź
User
put_kaput
Koniecznie nocniki i muszle klozetowe
.... i koniecznie z zawartością !
odpowiedź
User
No tak
Tyle, że onuce nawet nie będą wiedziały o tej "akcji", A sprzątnąć to będzie musiało miasto na własny koszt.
odpowiedź